Najpierw wróciła świadomość, że jest w łóżku. Później pojawiło się uczucie, że leży pod kołdrą. Otworzył oczy powoli. Czuł że polikiem przytula się do poduszki. Nasłuchiwał ciszy mieszkania. Słyszał tylko szum dobiegający zza okna. Odwrócił się na plecy i przetarł twarz. Czy nie powinien... Usiadł. Rozejrzał się po pokoju. Ewidentnie nikogo tu nie było. Był sam. Ale czy nie powinien... Przetarł ponownie oczy. Ciepły dreszcz przebiegł mu po plecach kiedy zrozumiał, że powinna tu być jeszcze Riley. Odwrócił głowę na tamtą stronę łóżka. Było puste.
- Riley? - rzucił ale odpowiedziała mu cisza. Zsunął się z łóżka i przeciągnął. Usłyszał jak strzeliło mu kilka kości. Przetarł gardło. Wyszedł do salonu. Jego rozrzucone wczoraj ubrania, teraz leżały na kanapie. Podszedł do nich. Na stercie znalazł kartkę.
- Dzięki. R - przeczytał. Coś ścisnęło jego żołądek. Zniknęła. W sensie jej nie było. W sensie był sam. Właśnie zdał sobie sprawę, że nie wiedział czego się spodziewał. Z jednej strony rozwiązało to sprawę poranka ale kiedy zrozumiał, że był sam poczuł też delikatny niesmak.———*———
Wpatrywala się w śpiącego szatyna z uśmiechem. Czuła jeszcze to słodkie rozluźnienie, które towarzyszy każdej kobiecie po orgaźmie. Wpatrywała się w jego spokojną twarz. Była bardzo, bardzo lekkomyślna. Wiedziała jak skończy się wyjście na piwo z detektywem. Była tego pewna na milion procent, że będzie jej się ciężko opanować. Fizycznie pociągał ją jak żaden mężczyzna do tej pory. Zacisnęła zęby. Obiecała sobie, że nie będzie wracać do przeszłości. Ale przy nim czuła się jak nastolatka. Jego obecność odbierała jej resztki dorosłego opanowania. Powoli przesunęła się do krawędzi łóżka. Właśnie dopadły ją wyrzuty sumienia. Powinna jak najszybciej zniknąć stąd. Ulotnić się. Musiała sobie przemyśleć to wszystko. Chcąc nie chcąc będzie, podczas swojego pobytu w Chicago, spotykać Jay'a tak długo jak wątek jej śledztwa będzie tu się rozwijał. Więc musi jak najszybciej go zamknąć. Wysunęła się spod kołdry odgarniając włosy na plecy. Co się z nią stało? Dlaczego ucieka? Dlaczego boi się konfrontacji z nim rano? Zacisnęła zęby.
———*———
Poderwał się zza biurka kiedy usłyszał pierwsze kroki na wydziale. Adam na jego widok uśmiechnął się szeroko
- A kto to wrócił - rzucił blondyn wyciągając rękę w jego stronę
- Ciebie też dobrze widzieć - uśmiechnął się ściskając jego dłoń. Zamknął szybko otwartą stronę. Cały poranek zagłębiał się z historią Riley i tym co stało się z nią gdy wyjechała z Fort Benning. Chciał to nadrobić. Bo zaskoczyło go to, że uciekła. Zostawiła tylko krótką wiadomość i tyle. Nawet nie odbierała od niego telefonów. Chociaż tak na prawdę czego chciał? Czego się spodziewał? Nie wiedział tak na prawdę co zrobi kiedy rano obudzi się i zamiast Hailey zobaczy obok siebie Riley.———*———
Widok Hailey wchodzącej do biura uzmysłowił mu co się stało. Albo czego nie zrobił. Albo co zrobił. To uderzyło w niego nagle. Wyrzuty sumienia. To na blondynce skupiał się ostatni czas. A wczoraj wylądował w łóżku z kobietą z którą sypiał kilkanaście lat temu. Jednak nic poważnego ich nie łączyło. Ani wtedy z Riley ani teraz z Hailey. Chyba. Mimo wszystko widok blondynki trochę go zaniepokoił. Coś go przerażało, jednak sam nie wiedział co. Uśmiechnął się do partnerki.
- Dobrze, że wróciłeś - oznajmiła klepiąc go w ramię.
- Dzięki - mruknął i odwrócił się w jej kierunku. Zawiesiła kurtkę na oparciu swojego krzesła i poszła w kierunku kuchni. Słyszał jak kubek uderzył o blat. Chwilę później blondynka wróciła do swojego biurka. Uśmiechnęła się do szatyna włączając komputer. Nie odbierał wczoraj od niej telefonów cały wieczór więc trochę się martwiła. Ale widząc go dzisiaj, całego i zdrowego coś spadło z jej serca. Martwiła się o niego - przecież to było normalne. Przyglądała mu się ukradkiem patrząc jak ściąga brwi coś wystukując na klawiaturze.———*———
Riley odsunęła kubek od ust. Nie miała zbyt wiele czasu na sen po powrocie do domu. Ale wyrzuty sumienia dalej dokuczały jej jak drzazga w palcu. Nie powinna tego robić. Nie powinna. Oj bardzo nie powinna. W Nowym Jorku ktoś na nią czekał. Chociaż to nie było przecież nic zobowiązującego to czuła do Mike'a pewne przywiązanie i tęskniła za nim. Miał to szczęście, że już był agentem siedzącym przy biurku. Ona dalej zachłyśnięta była pracą w terenie. Uwielbiała to. Chociaż wolała dochodzenia w swoim rodzinnym mieście. Ale ta sprawa była inna
- Riley? - Katy stanęła przed nią jak cień. Szarowłosa odwróciła się do partnerki.
- Co jest?
- Przed ostatnim atakiem, wiesz że zostałam wezwana do znaleziska saletry?
- Oczywiście, że wiem - odchyliła się na krześle. Analizowała mowę ciała swojej partnerki w skupieniu. Katy wyraźnie zmierzała do czegoś i była tym lekko skrępowana. Riley uniosła brew. Właśnie dlatego lubiła swoją pracę. Kiedy skupiała się na niej, nie miała czasu na myślenie o swoim dość smutnym życiu. Skupiała się na tym co miała zrobić co absorbowało jej uwagę w stu procentach.
- Nie dołączyłam tego do dowodów ale leżało to na stole - jej partnerka wyciągnęła zza pleców zdjęcie i podała. Riley złapała za kartonik i skupiła wzrok na fotografii. Zrobiło jej się bardzo słabo. Wpatrywała się w siebie! Ostatnie jej zdjęcie z Tatą. Poczuła jak traci grunt pod nogami. Ona i jej Tata. I jego ochroniarze. I... Tunezja. Pamiętała ten moment gdy je zrobiono. Tata z oddziałem leciał do Jemenu, ona wracała do Stanów. Widziała swojego Ojca po raz ostatni wtedy. I miała to zdjęcie zawsze przy sobie. A to oznaczało, że to zdjęcie to egzemplarz który zabrał jej rodzic. Ale skąd się to wzięło w Chicago? Skąd to w jakiejś ruderze, która miała być kuchnią mety? Skąd? Rozbolała ją głowa. Otarła łzy. Za dużo pytań i za dużo bolesnych wspomnień. Jej Ojciec był najlepszym ojcem na świecie. Razem z Mamą wspierali ją w każdym jej pomyśle. Nigdy na nią nie naciskali, nie mówili kim ma zostać. Zapewniali jej wsparcie którego potrzebowała by poczuć się dobrze w branży którą sobie wybrała. Mogła na nich zawsze polegać. Ale to Tata traktował ją jak księżniczkę. Była jego córeczka. Podręcznikowa córeczka tatusia to właśnie Riley. Był jej najlepszym kumplem. I pewnego dnia ktoś jej, go odebrał. Gwałtownie, brutalnie. Ten dzień był najgorszym dotychczas. Musiała przecież nauczyć się żyć bez swojego Ojca, zaopiekować się Mamą. Tamte dni były koszmarem. A teraz coś kazało jej myśleć, że to właśnie jej Ojciec jest jej celem. Absurd prawda? Skoro jej Ojciec leży na Cmentarzu w Arlington. Dokładnie wie w której alejce. Chociaż do Waszyngtonu jest jej zupełnie nie po drodze. Oddała zdjęcie Katy w sposób który wyglądał jakby to zdjęcie ją parzyło. Partnerka przepraszająco spojrzała na Riley. Wygladała jakby za chwilę miała dostać zawału. Podniosła się.
- Chodź - ruszyły do zgromadzonych informacji.
- Miałam tak absurdalną myśl teraz, że to szok. Pomyślałam, że to może mój tata jest za to odpowiedzialny ale przecież on leży w Arlington. Może my na to patrzymy nie tak jak trzeba? - zaczęła.
- Może to nie żaden Navy Seals a ktoś z oddziału taty albo jego ochrona? - spojrzała na partnerkę.
- Chcesz powiedzieć, że turbo wyszkolony jak starożytny ninja, żołnierz. Taki który nie da się namierzyć ani nic?
- Nie, nie chce nic mówić. Ale może powinniśmy pójść w tę stronę? - stanęły przed tablicami
- Riley, wiesz że jeśli to ktoś z oddziału twojego taty to typa nie namierzymy?
- Namierzymy - dziwna pewność w jej głosie sprawiła że Katy uniosła brew
- Przypomnę ci tylko, że to ja jestem Riley Thorton, to ja widziałam tych mężczyzn najczęściej jak pułkownik był w domu. Nie odstępowali go na krok, mnie po mniejszej części też przecież wychowali - oznajmiła siadając przed komputerem. Katy spojrzała na swoją partnerkę i teraz to dostrzegła. Pułkownik Thorton zginął w bardzo niejasnych okolicznościach. I Riley na prawdę dużo czasu spędziła na dociekaniu prawdy której tak na prawdę nie odnalazła. Nie dowiedziała się co stało się tego dnia między Sajun a Taribah we wschodnim Jemenie. Riley po prostu poczuła, że teraz się wszystkiego dowie. W końcu będzie mogła i w tej sytuacji spać spokojnie.
CZYTASZ
over time [chicago PD]
FanfictionRok 2008, Fort Benning (Georgia), baza szkoleniowa Rangers Spotykają się w jednym z oficerskich klubów. Ostatnie tygodnie szkolenia przed wyjazdem na misję, spędza dzieląc czas miedzy kurs a nią. Ona nie mówi kim jest, mało o niej wie. Nazywa się Ri...