part 19

47 5 14
                                    

Była głupia jak paczka gwoździ. Patrzyła na siebie w lustrze. Przecież doskonale wiedziała jak się to skończy. Jeśli ona tam pójdzie. Jeśli spędzi w towarzystwie szatyna chociaż chwilę. Nie będzie umiała się opanować. Dlaczego więc to zrobiła? Dlaczego zadzwoniła do niego? Dlaczego? Otarła krople wody ze swojej twarzy i skrzywiła się starając zdjąć opatrunek z oka. Zmrużyła je porażone nagłym światłem. Zdrowym okiem zerknęła na gazę. Coś jej się nie podobało w tym co zobaczyła. Bardzo jej się nie podobało. Usłyszała dzwonek telefonu.
- Halo
- Jestem pod hotelem - usłyszała głos szatyna
- Przepraszam Jay ale musimy to przełożyć. Muszę jechać do MED bo coś się z moim okiem dzieje
- W którym pokoju jesteś? - wpadł jej w słowo
- Co?
- W którym pokoju jesteś? - zapytał ponownie tym razem z naciskiem wyrażającym irytację. Podała mu numer pokoju i dosłownie po kilku chwilach usłyszała pukanie do drzwi. Przyciskając dłoń do chorego oka zbliżyła się do wejścia.
- Dlaczego nie jesteś gotowa? - Halstead wkroczył do pokoju. Zamknął drzwi i ostrożnie oparł dłoń na jej brodzie. Odsunął jej twarz od źródła światła i zabrał dłoń. Spojrzał na jej oko. Zmarszczył czoło czując jak rośnie w nim wściekłość. Na siebie i na Jesse'ego. Ale chyba bardziej na siebie.
- Bierz kurtkę i jedziemy. Zawiozę cię do MED
- Jay, wiesz...
- Wiem. Ale chce - odparł. Podał jej okulary przeciwsłoneczne leżące na szafce. Wsunęła je na nos. Po chwili szła za nim patrząc na jego plecy. Zagryzła wargę.
- Sierżant Platt powiedziała, że masz tutaj kogoś kto się o ciebie martwi. Nie powinieneś być teraz z nią? - rzuciła. Odwrócił się w jej stronę i spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie - uciął krótko.
- Co się z tobą dzieje? - chyba poczuła się znowu zagubiona. Na pewno była przestraszona ale bardziej swoim stanem zdrowia niż Jay'em. Ale nie rozumiała co tu się właśnie działo. Mówił do niej krótko, bez zbędnego monologu. A jego głos był stanowczy. Dawał wyraźnie znak żeby nawet nie zaczęła z nim dyskutować.
- Jestem zły - odwrócił się w jej kierunku gdy wyszli z lobby na zewnątrz.
- Dlaczego? - zagryzła wnętrze polika. Światła GMC rozjaśniły krótką chwilę zapadający wieczór. Otworzył jej drzwi bez słowa. Usiadła w ogromnym aucie i poczuła jak zapada się w fotelu.
Obserwowała go w skupieniu.
- Bo to moja kurwa wina - warknął zapuszczając silnik
- O czym ty mówisz?
- Specjalnie odesłałem cię przecież do Domu Weterana. A mogłem ci wszystko opowiedzieć na posterunku
- A czy to ty podłożyłeś bombę?
- Nie - mruknął
- Więc nie rozumiem dlaczego masz jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Wiem, że moja obecność sprawia ci dyskomfort
- Co? O czym ty...
- Nie przerywaj mi! - burknęła - Wiem, że moje pojawienie się zburzyło twój spokój. Dlatego nie mam do ciebie żadnej urazy. Gdybym była w twojej sytuacji też chciałabym żebyś trzymał się ode mnie z daleka. Jeśli byłbyś tornadem w moim życiu za każdym razem kiedy się pojawiasz także chciałabym mieć z tobą jak najmniej doczynienia - wyjaśniła spokojnie. Patrzyła tym razem przed siebie. Nie odwracała głowy w jego kierunku. Mówiła spokojnie ale cicho. Nie słyszał tej jej charyzmy, którą zawsze miała. Brzmiała za to jak zmęczona życiem.
- A nie jesteś? Też masz chyba życie poukładane
- Po śmierci Chrisa nie mam życia w ogóle. Nie wiem czy miałeś tak kiedykolwiek, że rano miałeś wszystko a popołudniu nie miałeś nic - mruknęła skubiac rękaw swojej bluzy. Zacisnęła zęby. Wiedziała, że powrót do tego zawsze będzie ją zmiatał z planszy.
- Nie - mruknął - Ale widziałem tego bruneta przy twoim łóżku
- Mike? - parsknęła - Sama nie wiem dlaczego to ciągnę - dodała opierając twarz na swojej dłoni
- To znaczy?
- Bardzo mnie wspierał po śmierci męża. W sumie był jego przyjacielem. Po prostu przywykłam, że jest. Nie czuję nic w jego towarzystwie. Ale był częścią mojego życia od kiedy poznałam Chrisa. I jego obecność tak na prawdę chyba pozwala mi tylko trzymać się wspomnień o dobrych czasach - jej cichy głos sprawił, że odwrócił się w jej stronę. Patrzyła dalej przez szybę na miasto. Nie odwracała głowy. Ściągnął brwi.
- To dlaczego z nim jesteś ?
- Dobre pytanie - odpowiedziała po chwili. Dla Halstead'a to była jak wieczność. Nie umiał opisać tego co poczuł kiedy to powiedziała. Ale bał się, że usłyszy inną odpowiedź. Bał się, że przyzna przed nim że go kocha.

———*———

Spojrzała na Willa, który wszedł do jej sali. Wpatrywała się w lekarza zdrowym okiem kiedy April zajmowała się oczyszczaniem drugiego oka.
- Przerażasz mnie - mruknął
- Dlaczego?
- Fizycznie niemożliwe jest, żeby można nauczyć się sterować gałkami ocznymi - wyjaśnił
- Bo tego nie robię - oznajmiła spokojnie słysząc kolejne niezadowolone sapnięcie pielęgniarki. Will roześmiał się cicho podchodząc do łóżka. Czuł na sobie badawczy wzrok brata. Nie ukrywał, że zdziwił się widząc go w towarzystwie agentki kiedy tu weszli. Rozumiał, że Jay może czuć się winny tego co stało się z Riley. Ale nie spodziewał się go tutaj z nią o godzinie dwudziestej drugiej.
- Okulista wpadnie za pół godziny. Podamy ci antybiotyk bo rzeczywiście doszło do infekcji. Umknął nam jeden okruch pod powieką - wyjaśnił. Skinęła głową.
- Rozumiem - poprawiła bluzę na swoim brzuchu. April uśmiechnęła się szeroko do agentki. Wzięła od doktora spray który naniosła na bandaż. Spojrzała na Jay'a gdy ten pojawił się w drzwiach. Uniósł lekko kąciki ust kiedy spojrzała na niego. Widział jak bawiła się swoimi palcami. Riley trudno było wysiedzieć w jednym miejscu. Ciągle ją nosiło.
- Nie musisz tutaj być i czekać ze mną - odparła spokojnie. Usiadł w nogach jej łóżka.
- Chce
- Nie powinieneś wracać do detektyw Upton? - na to pytanie spuścił wzrok.
- Sam nie wiem co powinienem. Chcę być tu z tobą. Chce też żebyśmy porozmawiali. Minęło piętnaście lat a ja z każdym dniem odkrywam, że chce ciebie choć jednocześnie nic o tobie nie wiem. Co się zmieniło przez te piętnaście lat?
- Zderzyliśmy się z dorosłością Jay - podniosła wzrok na niego - Dorosłość i rzeczywistość każdego z nas na swój sposób zgniotła, zmieliła i wyrzygała - dodała.
- Wyrzygała?
- A nie? Nie miałeś dnia w którym zmieniło się niemalże wszystko? I to w ciągu kilku godzin? - zasępił się. Przejrzał wszystkie wydarzenia ze swojego życia. Zrobił szybki rachunek sumienia.
- Od powrotu z ostatniej misji życie mnie cały czas mieli i wyrzyguje - oznajmił po chwili. Riley uniosła brew patrząc na niego.
- Miałem albo nawet dalej mam PTSD, w związki nie umiem grać, jedyną stabilną rzeczą na chwilę obecną jest chyba praca - oznajmił cicho. Usłyszał jej parsknięcie. Odwrócił na nią wzrok
- Mamy wspólny mianownik. Moja praca jest jak terapia. Jeśli się skupiam na niej nie myślę o niczym innym i tak jest dobrze
- O niczym innym?
- Przez sześć lat dzień w dzień zadręczam się pytaniem dlaczego pozwoliłam mojemu mężowi wyjść z domu tego dnia. Dlaczego pierwszy raz nie powiedziałam mu żeby został tylko życzyłam mu miłej przejażdżki - wyjaśniła
- Każdego dnia od szczęściu lat pytam się siebie dlaczego nie poprosiłam go żeby został - jej twarz przeciął grymas jakby miała się za chwilę rozpłakać.
- A zmieniło by to coś? - jej oczy zrobiły się okrągłe z zaskoczenia słysząc to pytanie
- Co?
- Czy coś by to zmieniło? Uratowałabyś mu życie czy tylko odwlekłabyś nieuniknione?
- Nie wiem - mruknęła.
- Może właśnie tak miało być? Może to musiało się stać? Nie możesz zadręczać siebie myślą, że to w jakiś sposób twoja wina. Przecież nie wypchnęłaś go z okna czy ze schodów. Robiłaś to co robiłaś zawsze
- Wspierałam i nie ograniczałam - mruknęła. Podsunęła kolana pod brodę i oparła na nich swoją twarz. Patrzyła na niego. Wyglądał na bardzo poruszonego tym. A ona dalej widziała w nim Christophera. Minę zbitego szczeniaka obaj robili identycznie. Zaczęła w głowie powtarzać sobie pytanie które jej zadał. Nawet psycholog nie umiał jej wyperswadować tego brania na siebie części winy za wypadek. Jay sprawił, że zaczęła się nad tym zastanawiać. Jego jedno pytanie, zadane celnie sprawiło, że zaczęła właśnie intensywnie o tym myśleć. Natłok myśli przygniótł ją. Przyglądała się szatynowi uporczywie. Nie był Chrisem, był Jay'em. Nie był jej mężem, był kimś z kim spotykała się piętnaście lat temu. Był jednak kimś kogo chciała mieć jako męża. I to było dziwne. Bo miała kogoś strasznie przypominającego Jay'a który był jej mężem. I było fajnie.

over time [chicago PD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz