Katy na widok wychodzącego Halstead'a poczuła dziwny uścisk w żołądku. Szatyn zatrzymał się na jej widok. Agentka poczuła, że coś sie stało i od razu zaczęły ją bombardować same najgorsze myśli.
-Detektywie - zatrzymała się kiedy gestem o to poprosił.
- Mam prośbę do ciebie - stanął przed nią
- Słucham
- Mogłabyś znaleźć jakieś zdjęcia męża Riley? Już druga osoba mówiła, że jestem...
- Dżizas, co wy macie z Riley? - burknęła ściągając brwi
- Słucham?
- Pogadaj ze swoją partnerką - burknęła. Czy cały świat sie na nią uwiziął pod tym względem? Wszyscy myślą, że dzięki niej uda im sie dostać jakiekolwiek informacje o Riley. Katy od takich rzeczy trzymała sie z daleka. Męczyły ją takie prozaiczne dramy. Dlaczego ludzie nie mogą pilnować czubka własnego nosa?
- O co chodzi?
- Serio, porozmawiaj z detektyw Upton. A jeśli chcesz znaleźć zdjęcia to wystarczy Google i impreza jubileuszowa biura w dwa tysiące szesnastym - dodała - Wybacz ale chcę sprawdzić co z moją partnerką - machnęła ręką i skierowała sie do schodów. Jay patrzył na jej plecy jak wchodziła na schody. Przecież winda była na dole. Wzruszył ramionami i wyszedł z MED. Hank siedział na zewnątrz i wystawiał twarz do słońca.
- Wracamy?
- Jasne. Chyba wpadłeś w jakiś dziwny trójkąt co? - Voight podniósł się i skierował do GMC. Jay prychnął. Zupełnie nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Musiał zweryfikować to o czym mówiły dwie osoby. Nie mógł wyglądać jak jej mąż. To jest fizycznie niemożliwe. Podał Hank'owi klucze od auta
-Mógłbyś prowadzić? Chcę coś sprawdzić - zaproponował. Sierżant skinął głową.
------*------
Był przerażony. Wpatrywał sie w zdjęcię które wyszukał spośród setek innych. Był tak bardzo blady, że Hank musiał się na chwilę zatrzymać. Ale szatyn nakazał mu jechać dalej. Wpadał w jakiś dziwny krąg. Patrzył na zdjęcie i odniósł wrażenie, że to photoshop. Miał wrażenie, że wpatrywał sie w siebie samego. Ale w towarzystwie Riley. Co było...
- Kogo tu widzisz? - podsunął Hank'owi telefon pod nos. Sierżant wpatrywał sie w zdjęcie.
- Kogoś do ciebie podobnego i agentkę Thorton. To o to poszło?
- Nie wiem. Ja tego rozumiem, co dopiero ty - szatyn wysiadł pod posterunkiem. Teraz musiał porozmawiać z Hailey. Katy była zupełnie wściekła kiedy zaczął ten temat. Więc naturalnie Halstead był cholernie ciekawy co sie stało między jego partnerką a agentką NCIS. A jeśli chodziło o Riley to nie wie co zrobi. Nie wie jak to rozegra. Wysiadł z auta i zadzwonił, żeby ściągnąć Hailey na dół. Jeśli teraz tego nie wyjaśni to cały dzień nie będzie mógł sie skupić. Po kilku minutach blondynka pojawiła sie na parkingu. Podeszła do Jay'a. Szatyn uśmiechnął sie do niej
- Co jest?
- Spotkałem Katy w MED. Czym ją rozzłościłaś?
- Co?
- Hailey - zacisnął zęby - Czym ją rozzłościłaś? Powiedziała, że mam z tobą pogadać - wlepił w nią spojrzenie chcąc zauważyć każdy jej grymas. Hailey spojrzała na swoje buty. Niby obiecali sobie być wobec siebie szczerzy, ale sama czuła że działa to tylko w jedną stronę.
- Zapytałam czy Thorton mówiła co was łączy - podniosła głowę - Miotasz się jak dziecko. Kiedy ona pojawia sie w twoim otoczeniu to dostajesz małpiego rozumu. Przez ostatnie pół roku było okej ale teraz znowu jest to samo. Jestem tym zmęczona. Nie umiesz sie zdecydować...
- Przecież ci mówiłem. Sypialiśmy ze sobą kiedy byłem na szkoleniu Rangers - wpadł w jej słowo. Nie mógł słuchać jej monologu. Musiał to przerwać bo nie chciał, żeby Hailey obnażyła wszystko. Miała rację. Ciężko było mu odciąć się od Thorton. Próbował. Ze wszystkich sił. Całą swoją silną wolę na tym skupił. Ale nie umiał. Nie umiał zdystansować się od agentki na tyle by stała mu się obojętna. Coś go do niej ciągnęło. Zwłaszcza kiedy tak na dobrą sprawę piętnaście lat temu nie dano było mu poznać jej dobrze. Później to on wystraszył się i nawet się do niej nie odezwał. A obiecał. I teraz zupełnie przypadkowo pojawiła się w jego życiu znowu. Nie wiedział jak to w ogóle możliwe. Czuł niedosyt. Chciał Riley więcej i więcej. Chciał jej cały czas.
- Mhm... Piętnaście lat temu. A teraz jest teraz i dalej wystarczy że ona się pojawi w twojej okolicy a ty rzucasz wszystko i lecisz jak ten pies - rzuciła. Halstead spojrzał na nią zaskoczony.
- Słucham?
- Gdzie byłeś przez ostatnie dwie godziny?
- W szpitalu... - oznajmił zgodnie z prawdą a Hailey obróciła się dookoła własnej osi ze zrezygnowaniem. Zacisnęłah zęby. Oczywiście, bo gdzie mógłby być
- Z Hankiem rozmawialiśmy z Thorton o wybuchu - dodał. Blondynka westchnęła ciężko i oparła dłonie na swoich udach.
- Przestań być podejrzliwą - burknął łapiąc aluzje jakie swoim zachowaniem wysyłała mu Upton. Blondynka podniosła wzrok i spojrzała na niego. Ściągnęła brwi. A miała już nie okazywać słabości do jakiegokolwiek mężczyzny. Jak zwykle los pstryczka w nos jej dał.
———*———
Riley poprawiła koszulę i spojrzała na Mike i swoją Mamę. Kobieta próbowała ją przekonać, że powinna wrócić do Nowego Jorku.
- Wie pani że to niemożliwe ją przekonać do innego pomysłu - wyjaśnił Mike spokojnie. Dalej nie mógł pozbyć się dziwnego posmaku niepokoju. Widok detektywa dalej siedział mu w głowie. Odniósł dziwne wrażenie, że ta dwójka ma do siebie jakiś interes. Przywykł już do tego, że nie będzie tak idealny jak Chris. Ale pojawienie się żywego klona jej martwego męża zupełnie zniszczyło jego pewność siebie jeśli chodzi o Thorton. Nie dość że normalnie było ciężko za nią nadążyć to jeszcze teraz poczuł się zagrożony. A tego uczucia bardzo nie lubił. Pani Thorton obrzuciła go niechętnym spojrzeniem
- Wiem - westchnęła - Ale próbuje
- Nic mi nie jest. Wracajcie do domu, dołączę do was jak wszystko tutaj będzie załatwione - odparła związując włosy w kok. Nie cierpiała kiedy wszyscy ją pouczali. A Mama czasem odpalała jeszcze tryb kwoki co sprawiało że Thorton zalewała biała gorączka. Mimo że powinna nauczyć się to ignorować. Było jej ciężko.
———*———
Parsknęła śmiechem patrząc na Katy. Jej partnerka trzymała w rękach przepaskę na oko kręcąc nią młynki.
- Będziesz na legalu mogła krzyczeć
- Do abordażu! - zagrzmiały wspólnie i parsknęły śmiechem. Riley ściągnęła brwi patrząc na rzecz przyniesioną przez Katy
- Ale dlaczego nie w jednorożce?
- Ha! Żebyś nie myślała, że nie pamiętam - oznajmiła agentka wyjmując drugie opakowanie z kieszeni. Riley parsknęła śmiechem. Po odstawieniu Mike i Mamy na lotnisko pojechała do FBI żeby spotkać się ze swoją partnerką i nadrobić wszystkie zaległości w sprawie. Teraz siedziała w pokoju socjalnym i zakładała przepaskę na oko. Przy pochmurnej pogodzie bardziej niedorzecznie wyglądała w okularach przeciwsłonecznych a okulista zalecił jej chronić opatrunek. Wyniki badań były zadowalające więc doktor Abrams pozwolił jej opuścić szpital. Miała się oszczędzać, nie stresować i nie spędzać całego dnia na kawie i żelkach. Wyciągnęła telefon z kieszeni, który poinformował ją o nowej wiadomości
- Musimy porozmawiać - dwa słowa napisane przez detektywa wróżyły coś złego ale Riley nie czuła niepokoju. Przecież gorzej już być nie może prawda?
———*———
Czekał na nią na parkingu przed budynkiem federalnym. Kiedy wyszła na zewnątrz wysiadł z auta. Walczył ze sobą cały dzień ale Will wyraźnie dał mu do zrozumienia, że najlepiej będzie jeśli powie Thorton prawdę. Na jej widok wytrzeszczył oczy. Przepaska na oko była pudrowo-różowa i ozdobiona była jednorożcami. Cień uśmiechu przepełz po jego twarzy. Domyślał się, że Thorton musiała chronić uszkodzone oko dopóki się nie wygoi.
- Wyglądasz bombowo z tą przepaską. Do Halloween jeszcze pół roku - oznajmił. Roześmiała się w głos.
- Już szykuje strój - machnęła ręką - O czym chciałeś porozmawiać? - uniosła brew przyglądając się szatynowi.
- Przepraszam, to moja wina że byłaś tak blisko wybuchu - rzucił zaciskając zęby. Musiał to z siebie bardzo szybko wyrzucić
- Wiem doskonale, że Jesse McBride jest w Chicago. Czasami spotykałem się z nim na piwie. Ale za każdym razem kiedy się pojawiasz w moim życiu robisz niezły huragan. Jesteś jak tajfun. Nie wiem co myślisz, nie nadążam za tobą. I chciałem po prostu żebyś dała mi spokój. Tutaj miałem kogoś, z kim dogadywałem się wcześniej. Ale na twój widok dosłownie dostaje małpiego rozumu - mówił patrząc na Riley. Ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. ŻADNYCH! Słuchała go, kiwała głową na znak że słucha i nie przerywała mu. Patrzyła mu w oczy czekając aż skończy.
CZYTASZ
over time [chicago PD]
FanfictionRok 2008, Fort Benning (Georgia), baza szkoleniowa Rangers Spotykają się w jednym z oficerskich klubów. Ostatnie tygodnie szkolenia przed wyjazdem na misję, spędza dzieląc czas miedzy kurs a nią. Ona nie mówi kim jest, mało o niej wie. Nazywa się Ri...