𝒕𝒘𝒆𝒍𝒗𝒆

241 14 15
                                    

Noc w domu państwa Yangów przebiegła chaotycznie. W momencie, w którym zasypialiście, jedno z was zadawało najmniej potrzebne pytanie, denerwowaliście się na siebie, odwracaliście na boki aż w końcu nadszedł poranek.



— Śpisz? — mruknęłaś, nie otwierając przy tym oczu.

— Nie... — odpowiedział zachrypniętym głosem.

— Nie skopałam cię? — zapytałaś, mrugając szybko oczami, aby móc zobaczyć jego ekspresję.

— Musisz zadawać tyle pytań? — westchnął, podnosząc się do siadu. Odwrócił głowę w bok spoglądając na ciebie i rzucił poduszką w twoją twarz.


Zaraz po tym wzięłaś miękki materiał i zrobiłaś to samo, co on tobie. Ten złapał za twoje ręce, położył się na tobie i popatrzył na ciebie gniewnym wzrokiem, z którego widziałaś jego urażoną dumę.


— Wiesz, że jestem prawie kapitanem drużyny? — zapytał, kiedy zastanawiałaś się, czy robił to dla żartów.

— Mhm. — pokiwałaś głową, nie dając się za bardzo wciągać w konwersację.

— Gdybyś była moją dziewczyną... — mówił z uśmiechem.

— Aż tak bardzo tego chcesz? — uniosłaś brew do góry, podburzając go jeszcze bardziej. Zresztą, wydawało ci się, że tego właśnie chciał.


Zbliżył się do twojej twarzy i nagle zdecydował się złożyć pocałunek na twoim policzku. Po chwili pomyślał do siebie, że mógł zrobić cokolwiek, byle nie to, lecz nie zdoła cofnąć czasu, o ile chciałby to zrobić.


— Nie rozmawiajmy o tym. — poprosił, podnosząc się. — Przynajmniej nie teraz.



Widziałaś zażenowanie na wyrysowane na jego twarzy, więc odpuściłaś konwersację i wstałaś z łóżka. Krótko po tym zostaliście zawołani na śniadanie, przy którym musieliście odsunąć myśli od ostatniego wydarzenia i wejść w tryb miłości, jeśli w ogóle można tak to nazwać. Pytanie siostry Jungwona poprzedniego dnia zapaliło w jego głowie czerwoną lampkę, jakoby miała mieć co do was podejrzenia, dlatego aby pozbyć się ich i wykorzystując to, że dziewczyna siedziała obok ciebie, cały czas trzymał rękę na twoim kolanie. Czasem nawet koniuszkiem palca dotykał jej ręki, by sama przekonała się co do waszych uczuć. Przynajmniej według niego dotyk był tego oznaką.

Nie nawiązywałaś zbyt długich rozmów, musieliście wracać do siebie, tym bardziej, że był to normalny dzień zajęć. Jako że wróciliście wcześnie, mieliście czas na dokładne przygotowanie się i nawet kolejny posiłek, którego z pewnością żadne z was by nie zmieściło.



— Wrócisz dzisiaj sama? — zapytał, patrząc w telefon. — Umówiłem się z Heeseungiem na wyjście.

— Jasne, przecież nie mam pięciu lat. — odpowiedziałaś, zajmując się swoimi sprawami.


Dalej pakowałaś zeszyty i sprawdzałaś, czy czegoś nie zapomniałaś. Dopiero kiedy twój wzrok powędrował na Jungwona, przypomniałaś sobie jego pocałunek. Chciał ci przez to o czymś powiedzieć, czy zrobił to zupełnie nieświadomie, co nie pasowało do jego osoby. Kto wie, może się zmienił.


— Y/N. — zawołał twoje imię.

— Hm? — mruknęłaś, siadając na kanapie obok niego.

— Miałem cię wczoraj zabrać na spacer, ale wylądowaliśmy u moich rodziców. Dzisiaj wychodzę, więc zgodzisz się wyjść jutro? — odłożył komórkę i spojrzał na ciebie innym niż dotychczas wzrokiem. Jego głos brzmiał na tyle poważnie, że nie podejrzewałaś w tym żadnego podstępu. Chyba naprawdę się zmienia.

𝐑𝐎𝐎𝐌𝐌𝐀𝐓𝐄𝐒  𝘺𝘢𝘯𝘨 𝘫𝘶𝘯𝘨𝘸𝘰𝘯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz