𝒆𝒊𝒈𝒉𝒕𝒆𝒆𝒏

232 20 34
                                    

Przekraczając próg restauracji zostaliście zaprowadzeni do tego samego stolika, przy którym siedzieliście na pierwszym spotkaniu. Mimo że lokal nie świecił pustkami, byliście w pewien sposób odizolowani od innych, zwłaszcza że każde miejsce obok waszego było wolne. Od teraz wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, oboje Sunghoon jak i Jungwon grali va banque, próbując podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej.



— Wybierz, co tylko chcesz, zapłacę. — poprosił, przeglądając menu.

— Wszystko wydaje się być dobre. Poleć mi coś. — odparłaś, odkładając kartę.

— W porządku. Pójdę do Jaeyuna i zamówię dla ciebie coś specjalnego. — podniósł się z krzesła i odszedł.



W międzyczasie wyciągnęłaś telefon i bez skutku pisałaś do Jungwona. Prosiłaś o rozmowę po twoim powrocie, jednak na żadną z wiadomości nie odpisał. Musiał być czymś zajęty lub po prostu cierpiał przez odrzucenie i miał do tego prawo. Starał się jak tylko mógł, aby ostatecznie zostać w tyle. Nie tego chciał. Nie o to walczył.

Dlaczego ci to zrobiłam?

Zapatrzona w telefon z wielką nadzieją licząc, że chociaż odczyta wiadomości, nie zauważyłaś, że Sunghoon zdążył już wrócić. Obudził cię, stukając palcem w twoją dłoń.



— Wszystko dobrze? — zapytał, patrząc na twój wyraz twarzy.

— Tak, jest okej. — pokiwałaś głową. — Co u Jaeyuna? — zmieniłaś temat, aby wkrótce nie przejść do rozmów o Jungwonie.

— A chcesz z nim porozmawiać? Zawołam go. — ponownie wstał i po chwili wrócił ze swoim przyjacielem.

— Cześć, Y/N. — przywitał się, przysuwając krzesło z innego stolika do waszego.

— Cześć. — odpowiedziałaś z uśmiechem.

— Mam nadzieję, że posmakuje ci danie, które zamówił Sunghoon. Właściwie to... — mówił, kiedy został przywołany przez kogoś z kuchni. — Przepraszam was.

— I tyle z waszej rozmowy. — Sunghoon wzruszył ramionami.


Przez dłuższy czas towarzyszyła wam cisza, która ciągnęła się nawet po podaniu posiłku. Wiedział, że coś cię trapi, nie chciał tylko o to zapytać. Bał się twojej odpowiedzi.


— Na pewno wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze. — przemógł się i skierował na ciebie wzrok.

— Nie martw się o to. Smakuje ci? — ponownie odsunęłaś od siebie temat rozmów, rzucając mu delikatny uśmiech.

— Smakuje, tylko... widzę, że nie chcesz tutaj być. Odprowadzić cię do domu? — zapytał z lekkim żalem w głosie. Zraniłaś kolejną osobę, a wydawało ci się, że na tym się nie skończy.

— Nie! — podniosłaś się z krzesła. — Tutaj jest dobrze, naprawdę.

— Jesteś pewna? Nie chcę trzymać cię tutaj na siłę. Jeśli chcesz wyjść, możemy pójść do kina. — zaproponował.

— Sunghoon, przepraszam. Rujnuję ci wieczór. — odsunęłaś się od stolika, chcąc wyjść.

— Y/N, poczekaj! — zatrzymał cię. — Niczego nie rujnujesz. Jesteś zbyt idea... zbyt świetna, aby cokolwiek rujnować, uwierz mi. — szybko powstrzymał się przed swoimi prawdziwymi uczuciami, żałując że w ogóle pozwolił na wydostanie się tych słów.

— Miło, że tak o mnie myślisz. — odparłaś, widząc jego zakłopotanie.

— Nie chcę myśleć inaczej. Dzień, w którym na siebie wpadliśmy był najlepszym w moim życiu. — rzekł, skrycie spoglądając na twoje usta.


𝐑𝐎𝐎𝐌𝐌𝐀𝐓𝐄𝐒  𝘺𝘢𝘯𝘨 𝘫𝘶𝘯𝘨𝘸𝘰𝘯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz