𝒇𝒊𝒇𝒕𝒆𝒆𝒏

234 17 6
                                    

Pół nocy spędziłaś na próbie opracowania planu, który miałby pomóc ci wyjść na umówione spotkania z co najwyżej trzyminutowym spóźnieniem. Tak jak wcześniej myślałaś, nie udało ci się tego zrobić, a ciśnienie krwi w twoich żyłach wzrastało z każdą minutą spędzoną nad walką z własną głową. Nawet jeśli chciałaś się kogoś poradzić, nie mogłaś. Co prawda, zawsze mogłaś zamienić parę słów z Heeseungiem, lecz znając życie domagałby się czegoś w zamian.

Jakim cudem w tak krótkim czasie udało ci się otoczyć dwójką naprawdę świetnych chłopaków, którzy darzyli cię jakimś uczuciem. To znaczy, nie uważałaś, że Jungwon jest tobą zauroczony, a przynajmniej tego nie widziałaś. Sunghoon natomiast starał się do ciebie zbliżyć, był romantyczny, by nie rzec, że dla niektórych wręcz sztuczny. Nie chciałaś jednak cofać się w czasie, wszystko co do tej pory doświadczyłaś w pewnym sensie wpłynęło na twoje życie. Jungwon pokazał ci, jak trzymać przy swoim i nie zbaczać z toru. Zaczęłaś go cenić bardziej niż dotychczas. Fakt, wyprowadzał cię z równowagi, ale taki był już jego urok, który zresztą wydawał ci pasować.

Muszą tak bardzo mieszać w twojej głowie?

Dzień po sączeniu niewielu trunków czułaś się okropnie. Picie alkoholu nie był czymś, co przychodziło ci z łatwością, więc według ciebie, twoje poświęcenie było godne pochwały. Jedynym, co z lekka cię rozbudziło była wiadomość od Sunghoona.


„Hej, Y/N! Nie chciałem zawracać ci głowy wieczorem, więc pomyślałem, że napiszę dzisiaj. Spotkajmy się przy wejściu do uniwersytetu o 16:30. Mam dla ciebie mały prezent."

Po chwili dopisał:

„Nie musisz nic dla mnie przygotowywać. Jeśli chcesz sprawić mi najlepszy prezent, czekaj na mnie z uśmiechem."


Świetnie. Teraz w ogóle nie wiedziałaś co zrobić. Sunghoon był tak uprzejmy i szarmancki, że w pewnych momentach zastanawiałaś się, czy nie założył się ze swoimi znajomymi. Rzuciłaś telefon obok siebie i uderzyłaś płaską dłonią w swoje czoło.


— Coś się stało? — zza drzwi wyłonił się Jungwon z kubkiem w ręce.

— Nie, wszystko w porządku. — odparłaś, przecierając twarz.


Chłopak podszedł bliżej i podał ci gorący kubek. Musiałaś przymrużyć oczy, aby dokładnie zobaczyć co przyniósł, ale przecież nie przyszedł cię otruć.


— Co to?

— Herbatka z miodkiem. — odpowiedział. — Uznaj to za odwdzięczenie się za mój ostatni alkoholowy wybuch.

— Dziękuję. — uśmiechnęłaś się do niego.

— Co do naszego wyjścia pasuje ci 16:30? Kończymy kilka minut wcześniej, więc ja oddam pracę pani Hwang, a ty poczekasz na mnie przy samochodzie. — zapytał.


Otworzyłaś szeroko oczy nie wierząc w to, co się dzieje. Każda inna godzina, ale ta. Wiedziałaś, że będziesz musiała z któregoś zrezygnować, ale nie sądziłaś, że będzie to aż takie trudne. Ranienie uczuć nie jest niczym dobrym.


— Wszystko okej? — położył dłoń na twoim ramieniu.

— Hm?... — spojrzałaś na niego, kiedy wybudził cię z transu.

— Na pewno dobrze się czujesz po wczoraj? Zostać tutaj z tobą? — zmartwiony usiadł obok. — Jeden dzień nieobecności jeszcze nikogo nie zabił, a dodatkowe kilka godzin snu sprawiłyby, że poczujesz się lepiej.

𝐑𝐎𝐎𝐌𝐌𝐀𝐓𝐄𝐒  𝘺𝘢𝘯𝘨 𝘫𝘶𝘯𝘨𝘸𝘰𝘯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz