𝒏𝒊𝒏𝒆𝒕𝒆𝒆𝒏

224 17 10
                                    

Po najgorszym wieczorze w twoim życiu wracałaś samotnie, pomimo nalegań Jungwona, abyś poszła razem z nim. Wiedziałaś, że wkrótce dojdzie do ich konfrontacji, jednak nie spodziewałaś się, że w takich okolicznościach i w takim tonie. Sunghoon był spokojną osobą, nie szukał wrogów, a Jungwon dał mu do zrozumienia, że był jednym z nich.

Jeśli traktował cię jak zdobycz — a po tym, co się stało, tak uważałaś — nie chciałaś być w takim związku. Tym bardziej z kimś tak zazdrosnym.

Taki właśnie był Jungwon. Kiedy coś uda mu się raz, chce więcej, nie patrząc już na wszystko inne, nawet na to, jak będą po tym widzieć go inni.

Zaczynałaś się przez to zastanawiać, czy zabawa w związek była dobrym pomysłem. Może w ogóle nie chodziło mu o przerysowaną interpretację życia przez jego mamę, a o zdobycie twoich uczuć lub znudziło mu się singielskie życie, więc założył się z innymi z drużyny o to, jak szybko mu ulegniesz. W głowie miałaś wiele scenariuszy, jeszcze bardziej siebie raniąc.

Wszystko zaplanował i jedynie czekał na odpowiednią chwilę, nawet jeśli godziny przed nią dały odpowiedzi na różne pytania.

„Myślałam, że nie jestem aż taka głupia, ale wychodzi na to, że pozory mylą”.


Do mieszkania dotarłaś przed Jungwonem. Ze względu na późną godzinę, zaraz po wejściu przeniosłaś do salonu swoją poduszkę i koc, tym samym przygotowując się do snu. Kilka minut po tobie wrócił Jungwon, który również zdawał się nad czymś myśleć, ale pewnie nie było to nic ważnego.



— Już się przeniosłaś? — zapytał.

— Posprzątałam twoje rzeczy i wyniosłam je do pokoju. — odparłaś, przeglądając aplikację na telefonie. W zasadzie robiłaś wszystko, aby nie spojrzeć mu w oczy.

— Rozumiem, że nie chcesz rozmawiać? — usiadł obok ciebie, mierząc cię wzrokiem.

— Pójdę już spać. — powiedziałaś, chcąc odpocząć po tak ciężkim dniu.



Odwróciłaś się na bok, chowając głowę jak najgłębiej w poduszkę. Chłopak dopiero po kilku minutach odszedł, gasząc światło w pomieszczeniu.

Miałaś rację, myśląc, że do wszystkiego dochodzi zbyt szybko. Relacja z Sunghoonem rozwijała się w tempie, nad którym nie byłaś w stanie zapanować, mimo że na początku w ogóle nie chciałaś jej zatrzymywać. Po prostu marzyłaś o doświadczeniu czegoś zapomnianego. Chciałaś miłości, której do niego nie poczułaś. Właśnie tego najbardziej żałowałaś. Gdybyś przemogła się w sobie i bardziej otworzyła, być może w tym momencie bylibyście razem, myśląc już nad tym, co szykuje dla was przyszłość, ale niestety nie mogłaś się do tego zmusić.

Następne dni minęły w niezręcznej ciszy. Nawiązywaliście małe rozmowy, ale żadna nie przechodziła na ich dawny ton. Zero żartów i droczenia się, zwykłe „dzień dobry”, czy „wychodzę”.

Taki był też ten dzień. Po przebudzeniu od razu przygotowałaś się na zajęcia i spokojnie jadłaś resztki pozostawionego na talerzu jedzenia. Wkrótce zjawił się Jungwon, idący prosto do kuchni z przymrużonymi oczami. Otworzył drzwi lodówki i z powrotem je zamknął.



— Ty zjadłaś ryż z... nawet nie pamiętam z czym? — zapytał, spoglądając na ciebie.

— Tak. — kiwnęłaś głową. — Zaraz coś ci za to ugotuję.

— Nie trzeba. Zjem płatki, powinny jeszcze być. — odmówił, otwierając górną szafkę.

— Wyrzuciłam je, były zepsute. Zresztą, jak większość jedzenia tutaj. — rzekłaś, odsuwając od siebie talerz.

𝐑𝐎𝐎𝐌𝐌𝐀𝐓𝐄𝐒  𝘺𝘢𝘯𝘨 𝘫𝘶𝘯𝘨𝘸𝘰𝘯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz