Właśnie leciałam samolotem i starałam sobie poukładać wszystko co się stało. Moja mama i babcia nie żyją z powodu wypadku samochodowego spowodowanego przez pijanego kierowcę. Mam 5 (w chuj bogatych) braci o których matka nie raczyła mi powiedzieć. Myślałam nad tym wszystkim jeszcze przez bardzo długie pół godziny. Później wzięłam swoją beżową torbę.
Wyjęłam z niej notatnik zakreślacze słuchawki , rozłożyłam stoliczek i puściłam swoją ulubioną playlystę na spotify. Chciałam jak zawsze w soboty zaplanować resztę weekendu. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę że nie wiem nic o swoim nowym życiu. Planowaniem dnia czytaniem książek rysowaniem i słuchaniem muzyki uciekałam od rzeczywistości, od tego paskudnego świata który nas otaczał na codziennie aż do śmierci.
Zaraz po tych wszystkich przemyśleniach schowałam wszystko do torby i spojrzałam na ekranik który był wbudowany w siedzenie. Pokazywał że zostało jeszcze 10 h lotu. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam rysować. Potem schowałam szkicownik i wyjęłam kosmetyczkę a z niej sensor. Z mierzyłam sobie cukier po czym schowałam wszystko oprócz telefonu słuchawek i kocyka. Położyłam się spać
##skip time 6 godz##
Gdy się obudziłam przez głośniki samolotu został przesłany komunikat. -Prosimy państwa aby zapiąć pasy ponieważ nadchodzą turbulencje. Dziękujemy.-
Już po tym komunikacie poczułam że cukier mi skoczył. Wyjęłam moją kosmetyczkę a z niej insulinę i sensor, zmierzyłam cukier i podałam insulinę. Zapięłam pasy i schowałam do torby wszystko oprócz telefonu i słuchawek. Założyłam je, włączyłam sobie muzykę i się uspokoiłam po godzinie skończyły się turbulencje. Zostało 3 godziny lotu które przespałam. Obudzono wszystkich pasażerów 5 min przed lądowaniem. Odebrałam moje bagaże i sprawdziłam telefon. Przyszła tylko jedna wiadomość.
-Czekam pod apteką
I tyle żadnego ''cześć" ''wszystko dobrze?". W sumie czego się spodziewałam. Podążając korytarzami hali lotniczej dostrzegłam aptekę. Stanęłam obok niej i się o nią oparłam czekając na kogoś kto do mnie napisał. Po jakimś czasie usłyszałam z za swoich pleców pogodny męski głos.
-Hailie Monet-
Automatycznie przybrałam pozycję bojową obróciłam się i uderzyłam z całej siły w osobę stojącą za mną. Po paru sekundach usłyszałam stęknięcie a potem przyśpieszony oddech. W końcu odważyłam się spojrzeć przed siebie. To co ujrzałam trochę mnie zdziwiło. Zobaczyłam wysokiego blondyna który prawą ręką podpierał się o aptekę a lewą trzymał za brzuch.
-Boże. Przepraszam bardzo zrobiłam to odruchowo-
Blondyn jedynie się na mnie spojrzał i uśmiechną
-Nic się nie stało. Will Monet.-
Podałam mu rękę a on się uśmiechną i mnie przytulił-
-Vincet nie mógł się zjawić bo mu coś wypadło, więc odebrałem cię ja. Jesteś głodna?-
-Nie nie jestem i jeszcze raz przepraszam.-
-Na pewno nic nie chcesz malutka czeka nas długa podróż może masz ochotę na mc'donalds alb-
-Nie nic nie chcę jestem najedzona- powiedziałam stanowczym głosem.
Will trochę posmutniał i wziął ode mnie jedną z walizek.
-Will przepraszam jeśli cię uraziłam po prostu jadłam w samolocie-
-Nic się nie stało malutka-
Wyszliśmy na parking i kierowaliśmy się w stronę auta.
-Jakim autem jedziemy jeśli można zapytać-
-Jeepem czarnym wysokim-
Po 2 minutach wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do mojego nowego ''domu"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam cię droga/drogi czytelniczko/czytelniku mam nadzieję że podoba Ci się moja pierwsza książka. Rozdziały postaram się wrzucać od 1-3 dni
491 Słów
CZYTASZ
Rodzina Monet (trochę inna opowieść)
Novela Juveniljest to książka z tymi samymi bohaterami co u Weroniki Anny Marczak. Ale jest napisana w innym stylu niż wszystkie jej książki opowiada o Hailie Monet która po śmierci swojej matki i babci dowiaduje się że ma 5 braci. Wszyscy bracia w miarę ją akcep...