Rozdział Trzeci

179 6 7
                                    

Trzy dni później.

Był już wieczór, a ja wpatrywałam się w czarny sufit mojego pokoju z myślą, że już jutro całe moje życie odwróci się do góry nogami.

Taksowałam spojrzeniem całe pomieszczenie z łóżka, które stało po lewej stronie pokoju obok okna, naprzeciwko niego stał regał z kolekcją moich trzynastu kasków i różnych rękawic. Obok niego stało niewielkie biurko, a po przeciwnej stronie stała ogromna szafa z lustrem. Wszystkie ściany były w ciemnofioletowym odcieniu, a na nich znajdowały się czarne malunki, podobne do tych, które umieszczałam w domku w lesie.

Rodzice nigdy nie byli zadowoleni z wyglądu tej przestrzeni i już nie raz ojciec przychodził tutaj z farbą i kazał mi to zamalować, jednak ignorowałam jego rozkazy i pod jedną ze ścian stało już z siedem puszek farb.

Chwyciłam telefon do ręki i wyszukałam szkolę do, której jutro muszę sie udać. Nie robiłam tego wcześniej, bo moje myśli cały czas zaprzątał idiota, który kilka dni temu o mało mnie nie zabił.

Wpisałam nazwę uczelni i zaczęłam przeglądac główną stronę, na której było kilkaset zdjęć uczniów i szkoły. Budynek z zewnątrz był ładny i schludny, ale jak zobaczyłam zdjęcia uczennic w mundurkach to, aż mną wzdrygnęło.

— Co to kurwa ma być. — westchnęłam, przyglądając się szkolnemu ubraniu.

Rzuciłam telefon na pościel i wyskoczyłam z łóżka. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół z zamiarem pójścia do pralni. Przeszłam korytarz wzdłuż schodów, w którym znajdowało się kilka drewnianych drzwi i otworzyłam te odpowiednie. Uchyliłam je mocniej i w oczy od razu rzucił mi się mundurek, skladający się z białej koszuli, ciemnoszarej spódniczki do kolan, krawatu i czerwonej marynarki, na której znajdowało się okrągłe logo liceum.

— Ładny, prawda? — podskoczyłam, jak usłyszałam za sobą głos kobiety.

— Ładny? — prychnęłam. — Jest obrzydliwy. — skomentowałam, nawet nie trudząc się z obracaniem w stronę matki.

— Nie mów tak, na pewno będziesz w nim ślicznie wyglądać. — odparła ucieszona.

Wzięłam ubranie z wieszaka i przewiesiłam je przez przedramię, po czym odwróciłam się i napotkałam zadowolony wzrok Sharon.

— Już to widzę. — burknęłam i wyminęłam ją w drzwiach.

— Jak przymierzysz, to przyjdź się pokaż! — zawołała za mną, jak już byłam w połowie schodów.

— Mhm, oczywiście. — powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.

Pokonałam ostatnie stopnie i wskoczyłam do pokoju, rzucając mundurek na fotel stojący przy biurku. Zrobiłam kilka kółek wokół pomieszczenia, gryząc przy tym skórki.

Cholera, dawno się tak nie stresowałam.

Ściągnęłam z siebie bluzę i spodenki dresowe i rzuciłam je w kąt pokoju. Ubrałam białą koszulę, która uwierała mnie z każdej strony. Materiał strasznie gryzł mnie w skóre, ale zignorowałam to, zapinając pokolei każdy guzik. Założyłam również marynarkę i przyszedł czas na spódniczkę. Wciągnęłam ją na tyłek i podeszłam do lustra.

Wybuchłam niekontrolowananym śmiechem.

Wyglądałam jak stara maleńka, a moje wytatuowane ciało totalnie nie pasowało do tego typu ubioru. Wpatrywałam się chwilę w swoje odbicie i ruszyłam w stronę biurka, otworzyłam jedną z szuflad szukając jednej rzeczy. Od razu rzuciła mi się w oczy.

Nożyczki.

Poprawiłam chwyt na nich i wróciłam do lustra. Złapałam za skrawek spódniczki i zaczełam ją ciąć na wysokości uda. Materiał idealnie się rozcinał, pozostawiając kilka wystających nitek. Skończylam obcinanie i wyrzuciłam nożyczki za siebie, prawie trącąc przy tym lampkę, która stała na biurku.

Gloomsoil +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz