Rozdział Ósmy

173 7 5
                                    

Mecz się skończył, oczywiście z wygraną naszej szkoły.

— Ale się cieszę, że wygrali! — Patricia zawiesiła mi się na ramieniu.

Choć nie chciałam nikogo do siebie dopuszczać, to po tych kilku dniach nawet już przyzwyczaiłam się do obecności tej dziewczyny.

— Taa. — przewróciłam oczami.

Na boisku było strasznie tłoczno, więc ulotniłyśmy się jak najszybciej na parking. Zaczynało się już robić ciemno, więc jedynie marzyłam o tym, żeby położyć się do ciepłego łóżka i zasnąć.

— Super, że zostałaś pooglądać ze mną! — klasnęła w dłonie i wtuliła się we mnie.

Wzdrygnęłam się. Mało kto mnie przytulał.

W sumie to nikt.

Uniosłam jedną rękę i poklepałam ją po plecach.

— Jasne, ale już koniec tych czułości.

Dziewczyna odsunęła się ode mnie i przystanęłyśmy obok mojego motocykla. Oparłam się o niego i wyciągnęłam z kieszeni marynarki papierosy.

— Palisz? — wyciągnęłam paczkę w stronę rudej.

— Nie, nie. — pomachała rękoma. — To świństwo. — skomentowała.

— Dobre świństwo. — poprawiłam ją i wysunęłam jednego papierosa, wkładając go między usta.

Przyglądała mi się ze zmarszczonymi brwiami.

— Co? — burknęłam i o mały włos nie wypadła mi fajka.

— Czemu sobie psujesz zdrowie? — zapytała... z troską?

Wzruszyłam ramionami, odpalając truciznę.

Stałyśmy w ciszy i przyglądałyśmy się sobie nawzajem.

— O są i nasze ulubione cheerleaderki! — usłyszałam za sobą, przez co zakrztusiłam się dymem.

Uderzyłam pięścią kilka razy w klatkę, próbując nabrać świeżego powietrza.

— O boże! Dziewczyno! — krzyknął przerażony Topher. — Nie umieraj! Nie przeze mnie! — podbiegł do mnie i złapał mnie za ramiona.

— Cheerle- kurwa co? — wychrypiałam.

— Cheerleaderki. — zaczął ruszać biodrami i unosić ręce w dziwny sposób.

Za jakie kurwa grzechy.

— Już wystarczy. — zaciągnęłam się papierosem i zamknęłam oczy. — Chyba już wolałam się udusić niż to widzieć.

— Właśnie, już wystarczy. — do moich uszu dotarł kolejny głos i śmiechy.

Uchyliłam jedno oko, potem drugie. Przede mną pojawiła się reszta ich nędznej paczki. Dopasowałam ten głos do Kiana, a śmiechy do Corbyna i Patricii.

Nevan stał i przyglądał się wszystkiemu z poważną miną.

— Ależ wy wszyscy jesteście naburmuszeni! — zająknął rudy i skończył swoje przedstawienie.

Myślałam, że to Patricia jest dość specyficzna, ale jej bliźniak podnosił poprzeczkę bardzo wysoko.

— Dobra, ja spadam. — rzuciłam peta na ziemię i przydeptałam go glanem.

— Już? Myślałam, że pojedziesz z nami coś zjeść. — powiedziała smutno dziewczyna.

— Nie. — związałam włosy w niską kitkę.

Gloomsoil +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz