Rozdział Osiemnasty

62 7 4
                                    

Przez cały ostatni tydzień ćwiczyłam, ile mogłam. Na szczęście unikałam Nevana, chodząc na siłownię w ciągu trwania lekcji. I wszystko szło po mojej myśli, aż do momentu, kiedy wykrył, w których godzinach się tutaj pojawiam. Nie miałam pojęcia, po co to robi, czy po to, żeby mnie wkurwiać, czy po to, żeby mnie zdekoncentrować i sprawić, żebym nie wygrała. Może jakoś bardzo nie zależało mi na wygranej, ale jeśli mam opuścić mury tej szkoły to chociaż z uniesioną głową, a nie przypadkiem na noszach.

— W końcu się spotykamy Spectra. — usłyszałam za sobą. W odbiciu luster od razu widziałam, że to on, więc nawet nie zaszczyciłam go odwróceniem się w jego stronę.

Nie odezwałam się. Nie chciałam jeszcze bardziej wyprowadzać się z równowagi. I tak już uderzałam na oślep w worek przed sobą.

— Może poprosisz mnie o pomoc? — uszczyplił, podchodząc bliżej.

— Ja? Mam prosić Ciebie? — prychnęłam. — Twoje niedoczekanie. — uderzałam mocniej.

— Wiem, że mówiłem, że dobrze uderzasz, jednak nad niektórymi ciosami musisz bardziej popracować. — tłumaczył ciągiem.

Ze zrezygnowania opuściłam ręce wzdłuż tułowia i postanowiłam spojrzeć mu prosto w twarz. Badałam wzrokiem każdy centymetr jego twarzy i zastanowiłam się chwilę.

— Po co to robisz? — zapytałam podejrzliwie.

— Co robię? — zmarszczył brwi.

— Po co chcesz mi pomagać? — odpowiedziałam. — A bardziej czemu ty akurat mi? I nie tłumacz się, że gdyby to była inna laska, to też byś jej pomógł i blah blah.

Chłopak przede mną wyprostował się i podszedł do mnie kilka kroków.

O kilka kroków za dużo.

— Po prostu tego chcę. — wyglądało to tak jakby ledwo przeszło mu to przez gardło.

Parsknęłam.

— Tak jasne, bo w to uwierzę. Spływaj stąd i nie przychodź tu więcej, kiedy ćwiczę. — odwróciłam się do niego plecami.

Po marudził chwilę pod nosem i z zimną twarzą ulotnił się z pomieszczenia, a ja w końcu mogłam odetchnąć. Powietrze, które doskwierało mi przy jego osobie, było zbyt ciężkie.

•••

Kiedy wróciłam do domu, znowu nie zastałam w nim rodziców. Coraz częściej gdzieś wyjeżdżali bądź siedzieli w swoich pracach po godzinach, przez co czułam się, jakbym mieszkała tu sama. Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, ale powoli zaczynałam wariować.

Wchodząc do swojego pokoju, rzuciłam plecak na łóżko i powędrowałam do łazienki. Ściągnęłam z siebie ubrania i wrzuciłam do kosza na pranie, po czym rozplątałam włosy i weszłam pod prysznic. Odkręciłam niemalże parzącą w skórę wodę i delektowałam się tą chwilą, myjąc ciało żelem. Kiedy już miałam zabrać się za mycie włosów, usłyszałam dzwonek do drzwi, zignorowałam to, ale zadzwonił kolejny raz i kolejny. Wygramoliłam się spod prysznica i przeszłam do swojego pokoju, gdzie zabrałam pierwszą lepszą rzecz z komody, po czym ubrałam na siebie.

Dzwonek nie ustępował.

— Już idę do cholery!! — wydarłam się na cały głos, zbiegając ze schodów.

Otworzyłam drzwi i przed moimi oczami stanął Nevan, który zbadał mnie wzrokiem od góry do dołu i uniósł kącik ust.

— Fajne wdzianko. — skomentował, wkładając dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni.

Gloomsoil +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz