Rozdział Szósty

177 7 5
                                    

Wchodziłam do biblioteki, w której miałam odbyć swoją karę. Byłam w pełni zadowolona z siebie, że znalazłam się tutaj, bo przynajmniej dowiedziałam się, że łatwo stąd wylecieć na własne życzenie. Matka z ojcem pewnie nie będą zadowoleni z tego, co jeszcze poczynię, ale mam to głęboko w dupie. Niech sobie uświadomią, że popełnili błąd, wysyłając mnie do miejsca, w którym jest tyle ludzi. Owszem jeżdżę na wyścigi, na których ich też znajdują się tłumy, jednak tam nie zbliżałam się do nikogo bliżej niż na dwa metry chyba, że były to przeciwniczki, albo osoby z organizatorki.

Z tego, co Patricia mi przekazała, to miałam tutaj odsiedzieć cztery godziny, ale pocieszał mnie fakt, że ja przynajmniej nie muszę sprzątać stołówki. Widziałam, że Whitlock nie paja sympatią Pandory, nawet jak ta jest przewodniczącą tego liceum.

I jeszcze to jej grożenie ojcem. Ciekawe kim był.

Nie zdziwiłabym się, gdyby okazali się jakąś rodziną królewską, co brzmiało żenująco, ale blondynka faktycznie wyglądała jak jakaś pieprzona księżniczka.

Odstawiłam swoje myśli na bok i zaczęłam rozglądać się po miejscu. Oprócz mnie w pomieszczeniu znajdowała się też grupka młodszym ode mnie dziewczyn, które analizowały coś przy książkach; domyśliłam się, że nie są tu za karę i pewnie omawiają jakiś projekt. Za ladą siedziała siwa staruszka, która zapewne była bibliotekarką. Sama biblioteka o dziwo prezentowała się przyjemnie. Ogromne regały i tysiące różnych książek dodawały temu miejscu przytulności. Było tutaj dużo roślinności i obrazów, które wyglądały jak wyjęte z muzeum. Zamiast krzeseł przy okrągłych stołach były czerwone fotele, a w niektórych kątach  porozstawiane sofy ze stolikami kawowymi.

Usadowiłam się na jednej z kanap i zarzuciłam nogi na mały stolik. Rzuciłam plecak na ziemię i wyciągnęłam z kieszeni marynarki telefon, jednak nie było mi dane nawet go odblokować, ponieważ ktoś wyrwał mi go z dłoni. Uniosłam wkurwione spojrzenie, które wylądowało na staruszce, która jeszcze przed chwilą siedziała na swoim miejscu.

Szybka jest.

Starsza kobieta wyglądała jak trup. Była aż sina i wychudzona, przez chwilę się jej przyglądałam czy aby na pewno stoi przede mną człowiek, a nie duch. Miała na sobie długą sukienkę sięgającą do kostek w granatowe i szare róże, a na to zarzucony czarny sweter na guziki. Siwe włosy miała upięte w koka.

— Dlaczego Pani wyrwała mi telefon? — zwęziłam powieki. Babka posłała mi wredne spojrzenie i zacmokała.

— Pewnie jesteś tu za karę. — ostro przyglądała się moim tatuażom i kolczykom w nosie. — Okropieństwo. — skomentowała zapewne mój wygląd.

— Co proszę? — pomrugałam oczami i podparłam się rękami o zagłówek.

— To zostaje do końca życia! — uniosła głos, patrząc na mnie oceniającym wzrokiem.

Usłyszałam, że dziewczyny za nią zaczęły szeptać i spoglądać w naszą stronę.

— Po pierwsze to biblioteka, proszę ciszej. — przerwałam, zaciskając usta. — I naprawdę? O Jezu! Nie wiedziałam! Myślałam, że są zmazywalne. — odpowiedziałam z sarkazmem.

Kobieta jeszcze bardziej się nabuzowała.

— Nie dość, że wyglądasz jak diabeł to jeszcze zero kultury! — wyryczała. — Jaka będzie z ciebie matka i babcia?!

Gloomsoil +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz