Rozdział Szesnasty

125 3 2
                                    

Stojąc i paląc papierosa na dziedzińcu szkoły, obserwowałam ludzi wokół mnie. Każdy w tej placówce był taki sam, nikt nie wyróżniał się na tyle, by przykuć moją uwagę, prócz tego jednego dupka, który właśnie zajechał motocyklem centymetry przed moimi stopami. Białas ściągnął kask i odwiesił go na kierownicę.

— Daj zapalić. — nieczekając na moją odpowiedź, wyrwał fajkę z mojej dłoni i zaciągnął się papierosem.

— Mamusia nie nauczyła, że najpierw trzeba zapytać? — warknęłam. Wkurwiłam się, ponieważ był to mój ostatni, a dopiero po lekcjach mogłabym wejść do sklepu.

Nevan zacisnął szczęki i wyrzucił niedopałek pod moje nogi.

— Nie, nie nauczyła. — wysyczał przez zęby i zeskoczył z maszyny. Popchnął go kilka kroków dalej i postawił na miejscu parkingowym.

— Oh, jak mi przykro. — wydęłam dolną wargę, odwracając się w jego stronę. Podszedł do mnie tak blisko, że nawet pieprzona kartka papieru niezmieściła by się pomiędzy nas.

— Lepiej bądź miła, bo inaczej nie dam ci się z żadną laską potłuc w piwnicach szkoły. Bądź chłoptasiem, jak wolisz. — ostatnie słowa wyszeptał w moje usta.

— To nie koncert życzeń. — położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i odsunęłam go od siebie.

— Skoro tak uważasz. — wzruszył ramionami, patrząc na mnie pustym wzrokiem i odszedł zostawiając po sobie woń perfum.

Przez pół sekundy przeszła mi myśl przez głowę, że faktycznie bez niego nic się nie uda, ale uznałam, że nie będę biegać za nim jak piesek tylko po to, żeby mnie wcisnął w jakąś bójkę. Sama to załatwię.

I może pomysł który mi się narodził nie był najlepszy, ale możliwe, że skuteczny.

Ruszyłam szybkim krokiem do murów szkoły i zaczęłam szukać pewnego bruneta. Przeszłam przez wszystkie korytarze, jednak nic mi to nie dało. Postanowiłam więc, że zejdę do piwnicy i tam go poszukam.

I nie myliłam się, był tam. Biegał na bieżni ze słuchawkami na uszach, całkowicie odcięty od rzeczywistości. W lustrze, w którym odbijała się jego twarz dojrzałam widoczne szramy po ostatniej bójce z Nevanem.

Podeszłam do bieżni w kilku krokach i stanęłam przed jego twarzą, nie spodziewał się tego więc lekko się dygnął, ale od razu wrócił do kamiennej twarzy i ściągnął słuchawki.

— Czego chcesz? — zapytał, obserwując moje ciało od góry do dołu. Przez dłuższy czas zatrzymał wzrok na mojej spódniczce, która była krótka i miała do siebie przypiętych kilkanaście łańcuchów.

— Mam pytanie. — wypaliłam, ale po zastanowieniu się dodałam: — a może i prośbę.

— Prośbę? — prychnął. — Delaney Lawson ma do mnie prośbę, no proszę, proszę. Co to za prośba? — wyłączył bieżnie i oparł przedramiona na liczniku.

— Nie podniecaj się tak. — zwęziłam oczy. — Musisz mnie poznać z tym łysolkiem, który ostatnio był tutaj na walce.

Zauważyłam, że moje słowa go zaskoczyły i wprawiły w zakłopotanie.

— Po co mam cię z nim poznać? — zapytał podejrzliwie.

— To już nie jest ważne, po prostu muszę z nim porozmawiać. — odpowiedziałam krótko.

— Porozmawiać? — prychnął. — Z nim się nie da rozmawiać.

— Nie obchodzi mnie to czy się da, czy się nie da. — przewróciłam oczami. — Jak nie chcesz, to daj mi do niego namiary, sama to załatwię.

Gloomsoil +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz