Rozdział 19

109 15 5
                                    

Tak jak szybko minęły mi walentynki, tak szybko minęła mi reszta miesiąca. Poważnie, mrugnąłem okiem i już był marzec.

Na dworze robiło się coraz cieplej. Było coraz bardziej kolorowo. Coraz częściej zza chmur było widać słońce. Aż się chciało żyć.

Spędzałem dużo czasu z Kazutorą. Zabrał mnie jeszcze raz na łyżwy i tym razem czułem się pewniej. Dalej trzymałem go za rękę, ale też umiałem kawałek przejechać bez jego pomocy. Co prawda prawie się wywróciłem, ale chłopak zdążył mnie złapać zanim do tego doszło.

Chodziliśmy do kawiarni na Mochę. Znaczy, chłopak za każdym razem zamawiał Mochę, a mi kazał dalej ,,próbować nowych smaków,,. Nawet nie chciał słuchać jak chciałem mu powiedzieć, że Mocha to najlepsza kawa na świecie, dlatego za każdym razem piłem inną kawę, bo przecież nie umiałbym mu odmówić. Prawda, że wszystkie kawy były dobre, ale i tak Mocha biła je o głowę.

W weekendy, chłopak przychodził do mnie, z zapowiedzią lub też bez niej. Nie przeszkadzało mi to. Naprawdę lubiłem jego towarzystwo. Z resztą nie tylko ja, moja mama też. Myślę, że jakby mogła to by zaadoptowała Kazutorę.

Szkoła jednak dawała w kość. Nauczyciele nie odpuszczali - zadawali dużo prac domowych oraz zapowiadali dużo kartkówek i sprawdzianów - ale jakoś dawałem radę i wszystko zaliczałem. Nawet nie chciałem myśleć ile Hanemiya miał na głowie przez szkołę.

Jest czwartek. Leżę na łóżku i głaszczę Peke J'a, a on mruczy zadowolony. Z jakiegoś nieznanego mi powodu czułem się dzisiaj źle. Po prostu, obudziłem się i miałem ochotę znowu zasnąć i się obudzić jutro.

Mama pozwoliła mi zostać w domu, bo wyjątkowo nie miałem dzisiaj żadnego sprawdzianu, no i dlatego, że jest wyrozumiała i akceptuje to, że czasami potrzebuje dnia odpoczynku. Kobieta doskonale wiedziała ile ostatnio siedziałem nad książkami, więc nawet chwilę się nie zastanawiała i zgodziła się bym nie szedł do szkoły.

Nie wiem która była godzina. Nie wiem czy ktoś do mnie pisał. Mój telefon leżał gdzieś w łóżku, głęboko zakopany pod poduszkami albo gdzieś pod kołdrą. Może nawet był rozładowany. Nie miałem pojęcia i nie czułem potrzeby aby to teraz wiedzieć.

W tej chwili leżałem i głaskałem Peke J'a. Tylko to mnie obchodziło.

Myślę, że Kazutora się nie obrazi jak odpiszę mu dopiero za kilka godzin. Jeśli cokolwiek pisał, a zakładam, że pisał. Kazutora uwielbiał do mnie pisać, jeśli akurat nie było go obok mnie. Potrafił pisać najgłupsze głupoty na świecie o każdej porze dnia i nocy. A mi w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało.

Lubiłem jak chłopak do mnie pisał. Wiedziałem wtedy, że o mnie myśli i że też mnie lubi. Bo nie pisałby jakby mnie nie lubił. Dlatego Baji nie pisał. Ale Kazutora to nie Baji. Hanemiya jest przeciwieństwem Baji'ego. Są jak ogień i woda. Jak dzień i noc. Jak lato i zima.

Pomyślałem sobie, czy gdybym nie zablokował Baji'ego to by do mnie cokolwiek napisał. Zastanawiało mnie czy może chociaż trochę mu na mnie zależało. Przypomniałem sobie, jak spojrzał na mnie wtedy w szkole, gdy po raz pierwszy od tamtej rozmowy go widziałem. Nie byłem pewny co to dokładnie było, wyglądał na zdziwionego, smutnego i złego jednocześnie, albo tylko mi się wydawało i po prostu patrzył na mnie obojętnie.

W sumie, to nie wiem czy tak naprawdę chciałem wiedzieć czy mu na mnie zależało. Nawet jeśli to nie pokazywał tego kiedy miał szansę. A teraz jest już na to za późno. Już nigdy nie wrócimy do tego co było. Już nigdy nie będzie mnie i Baji'ego.

Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju, zostawiając śpiącego kota samego. Złapałem klucze od domu, ubrałem kurtkę i buty po czym wyszedłem z domu. Musiałem się przejść. Musiałem to rozchodzić. Idąc po chodniku, założyłem na głowę kaptur. Nie dlatego, że było zimno, ale dlatego że czułem jakby kaptur mnie chronił. W jakiś dziwny niewytłumaczalny sposób tak było.

Nie wiem gdzie szedłem. Po prostu szedłem. Nie miałem telefonu ani słuchawek, chociaż to drugie i tak by mi nie było potrzebne, bo totalnie odciąłem się od świata. Zbyt pogrążyłem się w mojej głowie. W moich myślach.

Nie lubiłem myśleć. Zawsze gdy za długo myślałem, dochodziłem do jakiś dziwnych wniosków albo do tematów na których temat nie chciałem myśleć. Tak jak teraz myślałem o Baji'm. A zdecydowanie nie chciałem o nim myśleć. Baji nie był już nikim ważnym w moim życiu, dlatego też nie musiałem o nim myśleć.

Ale myślałem. Boże święty, jak ja nie lubię myśleć.

Szedłem tak długo, że znalazłem się na niedużym placu. Czasami zdarzało mi się przychodzić tutaj z Takemichim czy Baji'm. Siadaliśmy wtedy na betonowych schodach i gadaliśmy. Z czarnowłosym zdarzało mi się też jeść tutaj Yakisobę. Odkąd go poznałem, zawsze każdy z nas jadł po połowie.

Uśmiechnąłem się smutno i usiadłem na schodach. Dziwnie było siedzieć tutaj samemu, bo to był pierwszy raz kiedy byłem tutaj sam. Rozglądałem się po okolicy. Nie widziałem tutaj ani jednej żywej duszy. A to sprawiło, że czułem się jeszcze dziwniej.

Spojrzałem na niebo i o ironio, akurat zza chmur wyszło słońce, które oświetliło cały plac. Nie wiem ile tak siedziałem, ale chyba dosyć długo. Strasznie się zamyśliłem, nie docierały do mnie żadne bodźce. Patrzyłem się tępo przed siebie i nic nie słyszałem.

Do momentu, aż mój wzrok zarejestrował idącego człowieka. Zamrugałem oczami i przyglądałem się mu. Był daleko, ale chyba szedł w moją stronę, bo z sekundy na sekundę widziałem więcej detali.

Czarne spodnie. Szara bluza. Czarne włosy. Długie, rozpuszczone włosy.

Kurwa mać, przeklnąłem w myślach. Jakim cudem w miejscu gdzie nie było żadnych ludzi, pojawił się akurat on. Pieprzony Keisuke Baji.

Chłopak podniósł wzrok z betonu, jakby wyczuł, że poza nim ktoś tutaj jeszcze jest i spojrzał na mnie. A ja patrzyłem na niego. Nic nie potrafiłem z niego wyczytać, chociaż to nic nowego. Zawsze ciężko było mi go rozszyfrować. Keisuke Baji to po prostu człowiek, którego nie da się zrozumieć.

Stał tak kilka metrów ode mnie i się nie ruszył. Nie wiem o czym myślał. Nie chciałem wiedzieć o czym myśli. Jest nikim. I nikim już dla mnie pozostanie. Bałem się tylko, że to on wie o czym ja myślę, dlatego wstałem i poszedłem z dala od niego.

Nie zawołał mnie. Nie poszedł za mną. Zostawił mnie w spokoju.

Chciałem o nim zapomnieć. Tak bardzo chciałem o nim zapomnieć. Japierdole. Kogo ja oszukuje. Wcale nie chciałem o nim zapomnieć. Nie chciałem zapominać o osobie, która kiedyś była dla mnie tak ważna. Chciałem po prostu pamiętać czasy kiedy było dobrze. Resztę wspomnień chciałem zapomnieć.

___________________________
Witam Witam
Dzisiaj rozdział bez dialogów. Same myśli Chifuyu.
Co o tym myślicie?

Do następnego ;P

Belyya_

Overthink | TorafuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz