Ciężkie jak kamienie krople deszczu uderzały w okno. Za oknem było szaro. Jednym słowem - pogoda była chujowa. Westchnąłem i odkryłem na moment pościel by nabrać trochę nowego powietrza, a przy okazji rozejrzałem się po pokoju. Wyglądał tak jak zawsze. Szare ściany. Białe, duże biurko. Kilka również białych półek. Szafa, a obok niej niewielka komoda. Zdjęcia. Dużo zdjęć na ścianach. W ramkach. Po prostu przyklejone do ściany.
Jednak w niektórych miejscach było pusto. Brakowało tam zdjęć. A dokładniej - zdjęć Baji'ego.
W gniewie, ściągnąłem je wszystkie ze ściany i wyrzuciłem. Poprawka - zerwałem je wszystkie. Nie mogłem patrzyć na jego twarz. Przez nią byłem zły. Okropnie zły. I smutny.
Baji od zawsze wywoływał we mnie wiele emocji. To po prostu taki typ człowieka, który nie potrafi normalnie. Nie tylko normalnie rozmawiać, ale także normalnie egzystencjować.
Od początku to wiedziałem. Widziałem jaki jest i jaki może być. Mikey i reszta zawsze powtarzali, że Baji potrafi być okrutny. Tyle, że ja byłem w niego zapatrzony - zakochany.
Gwałtownie szarpnąłem pościel i znowu się nią zakryłem. Głupota. Starałem się wyrzucić tego idiote z głowy. Próbowałem skupić się na deszczu za oknem. Na odgłosach chodzącego po panelach Peke J'a. Na własnym oddechu. Jednak sam siebie coraz mocnej nakręcałem. Warknąłem, zrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka, na którym leżałem od dobrych dwunastu godzin.
Złapałem telefon, by sprawdzić godzinę. Kwadrans po dziesiątej.
- Matematykę mają teraz - zaśmiałem się cicho.
Otworzyłem galerię i zacząłem szukać zdjęć. Lecz nie byle jakich, bo z Kazutorą. Wszystkie po kolei zaczynałem przenosić do innego albumu, który nazwałem "do wywołania". Nie było ich bardzo dużo, ale na tyle by zapełnić połowę pustych miejsc na ścianie.
Podszedłem do drukarki i ją włączyłem. W czasie gdy urządzenie się uruchamiało ja wyciągnąłem specjalne kartki do drukowania zdjęć. Gdy wszystko już przygotowałem, połączyłem telefon z drukarką i rozpocząłem drukowanie zdjęć.
Stwierdziłem, że nie będę stał i czekał jak jakiś kołek, dlatego pokierowałem się do kuchni, by zrobić sobie jakieś nie duże śniadanie. Padło na płatki, bo chęci na coś większego również mi zabrakło.
Nieśpiesznie jadłem płatki z mlekiem słuchając jak drukarka drukuje zdjęcia, a one spadają na ziemię. Spojrzałem na szafki w kuchni. Na zlew. Na lodówkę. W sumie nie wiem czemu to robię. Oglądałem kuchnię, którą widzę codziennie od kilku lat, tak jakbym widział ją po raz pierwszy. Tak jakbym dostrzegł coś nowego, chociaż nic nowego tutaj nie ma.
Schowałem naczynia do zmywarki i wróciłem do pokoju. Zacząłem zbierać zdjęcia z podłogi. Było ich około dwudziestu. Wyciągnąłem z szuflady specjalne taśmy do przyklejania zdjęć i właśnie to zacząłem robić. Raz po raz przeglądałem zdjęcia i przyklejałem to, które uważałem, że pasowałoby najlepiej.
Pod tym względem jestem mega szurnięty.
W momencie, gdy skończyłem przyklejać zdjęcia, posprzątałem bałagan, który zrobiłem i ledwo co się położyłem, usłyszałem jak drzwi do domu się otwierają. Westchnąłem.
- Właśnie przewróciłem oczami! - krzyknąłem do niechcianego gościa przykrywając się po sam czubek głowy kocem.
- Właśnie uwaliłem ci całą podłogę błotem! Szkoda, że macie tutaj białe kafelki!
- Mama cie zamorduje jak zaraz tego nie wytrzesz!
Mój niechciany gość właśnie stanął w drzwiach mojego pokoju jak słup soli. Niby taki odważny, ale mamusi się boi.
- Łazienka, dolna półka, szary ręcznik.
- Tak jest kapitanie! - odpowiedział i szybko poleciał wycierać podłogę.
To nie pierwszy raz kiedy chłopak opuszcza lekcje i włamuje się do mojego domu. Dosłownie. On nie przychodzi, on się włamuje. Gangster. Znowu zakryłem się cały kocem i słuchałem co chłopak robi w tym korytarzu. Znowu przewróciłem oczami. Dzisiaj zdecydowanie nie mam ochoty na gości.
Minutę później chłopak wbił się pod mój koc i też cały się pod nim schował. Pachniał deszczem. Niczym mokry pies.
- Mikey, ileś ty na tym deszczu siedział? - zapytałem.
- A nie wiem. Koło godziny?
- Właśnie biję się ręką po głowie.
- Aj tam, nie przesadzaj, Chifuyu - mruknął blondyn swoim dziecinnym głosem i cicho się zaśmiał. No jak dziecko - Właśnie przewróciłeś oczami?
- Właśnie przewróciłem oczami - potwierdziłem, na co chłopak znowu zaczął się hihrać.
Nic nie mogę na to poradzić, że to głupie zachowanie Mikey'a często mi się udziela, dlatego sam aż się uśmiechnąłem. A gdy go szturchnąłem łokciem, na znak, że zachowuje się jak dziecko - po prostu wybuchł głośnym śmiechem. A na to zdecydowanie nic nie mogłem poradzić i po prostu śmiałem się z blondynem nawet nie wiedząc z czego dokładnie.
Po dobrych kilku minutach, bolały nas już brzuchy od tych śmiechów, więc zaczęliśmy się uspokokajać. W międzyczasie z naszych głów spadł koc, dlatego się przez przypadek nie udusiliśmy pod nim.
Mikey, gdy już się uspokoił po tej salwie śmiechu, zaczął się rozglądać po moim pokoju. Pomimo, że po jego zachowaniu tego nie widać - jest bardzo spostrzegawczy. Dlatego nie zdziwiłem się jak dłuższą chwilę wpatrywał się w zdjęcia na ścianie.
- Zachowuje się jak świnia, co nie? - zapytał blondyn, nie mówiąc wprost o kim mówi, jednak wiedziałem, że chodzi o Baji'ego. Pokiwałem głową - Jest okropny. Wszyscy to wiemy, ale w sumie to dobry z niego gość.
Głośno westchnąłem. Taka była prawda, Baji to dobry człowiek, ale przez większość czasu zachowuje się jakby spadł z choinki.
- Jaki był kiedyś? - zapytałem.
- Hmmmmm - Mikey mruknął niczym dziecko, które nad czymś myśli - Był głupi.
- Dalej jest.
- Prawda. Ale wtedy to było dobre, bo nie myślał o tym jaki potrafi być świat.
________
witam witam
jak tam ferie mijają? ja mam dopiero za 2 tygodnie =/a tutaj zostawiam kolejny rozdział
miłego dnia <3
CZYTASZ
Overthink | Torafuyu
FanficChifuyu Matsuno ma 15 lat i zaraz zacznie drugą klasę liceum, a w międzyczasie urywa kontakt z swoim przyjacielem, przez jego oschłe i obojętne zachowanie. Pewnego dnia - a właściwie nocy - poznaje chłopaka o piaskowo-brązowych oczach i tatuażem na...