Rozdział 27

77 13 3
                                    

Siedziałem na łóżku w moim pokoju. Na dworze było ciemno, więc musiało być naprawdę późno. Przede mną był Kazutora. Kucał na ziemi, pomiędzy moimi nogami i patrzył się w podłogę.

Złapałem jego policzki i podniosłem jego twarz tak by na mnie spojrzał. Lekko zmarszczył brwi, nie wiedząc o co mi chodzi. Pochyliłem się w jego stronę i go pocałowałem.

Dotykałem jego ust swoimi ustami. Nie odsunął się. Nie ruszył się. Pociągnąłem go w swoją stronę i wciągnąłem na łóżko.

Teraz ja leżałem, a on był nade mną i opierał się na rękach. Dalej dotykałem jego ust swoimi. Nie chciałem tego przerywać, ale właśnie to zrobiłem. I potem znowu go pocałowałem. Tym razem Kazutora oddał pocałunek.

Poruszył się nieznacznie. Chyba drżały mu ręce, ale nie byłem pewien bo kompletnie się na tym nie skupiałem. Moja uwaga była poświęcona w całości na jego ustach.

Poczułem jego język na mojej wardze. Zrobiło mi się gorąco. Otworzyłem trochę buzię, a po chwili poczułem w niej jego język. Zrobiło mi się jeszcze cieplej. Dotknąłem jego języka swoim. Przeszedł mnie dreszcz jak nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć.

Kazutora oderwał się ode mnie na chwilę, by potem znowu to powtórzyć. A to sprawiło, że podobało mi się jeszcze bardziej.

Zarzuciłem swoje ręce na jego szyję, by nigdzie mi nie uciekł. Całowaliśmy się przez jakiś czas, aż on znowu się odsunął. Trwało to trochę dłużej niż poprzednio, ale potem przylgnął swoimi ustami do moich jeszcze mocniej i zachłanniej.

Było mi bardzo gorąco. Serce waliło mi tak szybko jakbym przebiegł maraton i teraz miało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej i uciec daleko ode mnie. Całował mnie coraz zachłanniej, a ja całkowicie mu się poddałem.

Nasze języki to teraz tańczyły już jakąś salsę czy innego poloneza. Słyszałem jak Kazutora szybko oddychał, a ja wcale nie byłem gorszy. Czułem się jakbym zaraz miał umrzeć z braku tlenu, ale dalej go całowałem. Nie pozwalałem mu się odsunąć.

Pozwoliłem mu dopiero, jak lekko ugryzł mnie w dolną wargę. Odsunął się na może centymetr, a po chwili opadł na mnie i schował swoją twarz w mojej szyi i przytulił się do mnie.

Coś powiedział, ale nie zrozumiałem co. Pogłaskałem go po głowie i dalej szybko oddychając, zamknąłem oczy.

Gdy je otworzyłem, na dworze zaczeło robić się jasno, a mój budzik dzwonił głośno na nocnej półce.

Przetarłem zaspany oczy. Powoli zaczęło do mnie dochodzić, że to był tylko kolejny sen. Mruknąłem coś do siebie, czego nawet sam nie zrozumiałem i wyłączyłem budzik.

Jakby tego było mało, musiałem wstać i pójść do szkoły, gdzie spotkam Kazutorę i będę musiał z nim rozmawiać, jak gdyby nigdy nic. Jakby wcale mi się nie śniło, że się z nim całowałem.

Jakie to jest kurwa bez sensu.

✵✵✵

Lekcje mijały, a ja jeszcze dzisiaj ani razu nie spotkałem Kazutory. Cóż, z jednej strony było mi to na rękę. Ten dzisiejszy sen o wiele mocniej mnie uderzył niż poprzednie. Wydawał się taki realistyczny. Zaś z drugiej strony, było mi przykro, że go nigdzie nie widziałem.

Bo ja w końcu kochałem jego towarzystwo.

A zaś z jeszcze innej strony - bardzo chciałem być już w domu. Nie miałem pojęcia czy sobie to wmawiam czy serio tak było, ale dzisiaj w szkole czułem się bardzo nieswojo. Czułem jakieś dziwne napięcie, które sprawiało, że nie chciałem tu dłużej być.

Nauczycielka o czymś opowiadała i pomimo, że starałem się jej słuchać, to nie potrafiłem. Niczego nie umiałem zapamiętać. Nawet nie umiałem się skupić na dłużej niż minutę, dlatego gdy w końcu zadzwonił dzwonek prawie że wybiegłem z sali.

Wyszedłem ze szkoły i opuściłem jej teren. Naprawdę już bardzo bym chciał być w domu. Założyłem słuchawki i włączyłem muzykę, miałem nadzieję, że dzięki niej się odprężę. I na szczęście się udało, bo przestałem myśleć nad wszystkim co się wokół mnie działo - a zwłaszcza o tym śnie z Kazutorą - i po prostu szedłem w stronę domu.

W pewnym momencie wydawało mi się nawet, że widzę rozmawiających ze sobą Kazutorę i Baji'ego, ale to zapewnie byli po prostu ludzie podobni do nich.

W domu rzuciłem plecak gdzieś w korytarzu i ściągnąłem buty, po czym poszedłem do pokoju i rzuciłem się zmęczony na łóżko. Dzisiejszy dzień strasznie mnie wymęczył. Może to przez to, że cały czas analizowałem ten sen, a może przez to, że Kazutora dzisiaj się ani razu do mnie nie odezwał, chociaż do niego pisałem.

Peke J, wskoczył na łóżko i zaczął miauczeć, więc odwróciłem się w jego stronę by go pogłaskać. Zadziałało to na mnie naprawdę relaksująco.

– Nawet nie wiesz jak cie kocham – powiedziałem do kota.

Peke J nijak na to zareagował, ale to przecież zwierze, które nie rozumie co do niego mówię. Położyłem się na plecach a kot położył się na moim brzuchu tak bym dalej mógł go głaskać.

– Trochę się martwię o Kazutorę – wyznałem mu – Nie było go dzisiaj w szkole i mi nie odpisywał. Może jest chory? Ostatnio jak poszliśmy do kawiarni to trochę wiało, a on miał ba sobie tylko bluzę. Myślisz, że może być chory? – zapytałem Peke J'a, a on spojrzał na mnie i przekręcił głowę.

Uśmiechnąłem się lekko.

– Może zacznę częściej z tobą rozmawiać. Co ty na to Peke J?

Kot rozciągnął się na moim brzuchu, po czym położył się wygodnie i zasnął.

– Chyba mój monolog cię zmęczył – powiedziałem rozbawiony.

Wziąłem telefon do ręki, by zobaczyć która jest godzina i przy okazji sprawdzić czy Kazutora nic mi nie odpisał. Było po piętnastej i dalej nie dostałem odpowiedzi od chłopaka. Może serio był chory? Albo spał? Albo się uczył?

Otworzyłem galerię i zacząłem przeglądać wszystkie zdjęcia jakie w niej miałem. A było ich naprawdę dużo. Zdjęcia z mamą. Zdjęcia z Takemichi'm. Zdjęcia z Mikey'em, Mitsuyą i Drakenem. Dużo zdjęć z Kazutorą. Głównie to były zdjęcia mnie i jego selfie, o których istnieniu nawet nie miałem pojęcia.

Znalazłem też kilka zdjęć z Baji'm, a dokładniej - jak to mówi moja mama, z ,,okresu Baji'ego,,. Tych zdjęć było naprawdę niewiele, bo większość usunąłem, tamtej nocy, w której zakończyłem naszą relację.

Wyłączyłem telefon i zamknąłem oczy. Baji, pomimo tego, że nie miałem z nim kontaktu, co jakiś czas pojawiał się w mojej głowie, i nie ważne jakbym się starał pojawia się w niej znowu i znowu. A ja nie rozumiem dlaczego. Moje uczucia do niego znikły już dawno temu. Już go nie kochałem. Baji potrafił doprowadzić mnie do dołka emocjonalnego i z niego wyciągnąć. I robił to. Wiele razy. A teraz nas zdradził. Zdradził mnie. Zranił mnie dużo razy, ale dalej nie potrafiłem go wyrzucić z głowy.

Gdzie podział się tamten stary, dobry Baji?

_________________________
Elooooo
Proszę bardzo, tutaj dla was kolejny rozdział, a ja póki mam wenę to piszę kolejny <3

Dajcie znac co myslicie
Do następnego!

Belyya_

Overthink | TorafuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz