----- Perspektywa Louis'a -----
Po skończonej rozmowie szybko wybiegłem z domu zabierając po drodze tylko kluczyki od samochodu. Chciałem być na miejscu jak najszybciej. Nigdy nie wiadomo czy Michael nie czai się gdzieś w pobliżu Abi. Na szczęście ulica którą podała nie była tak daleko. Dojechałem tam w kilka minut. Rozejrzałem się po skrzyżowaniu w celu znalezienia Abi. Jednak nigdzie jej nie było. Wystraszony szybko wyciągnąłem telefon i wybrałem jej numer. Sygnał był jednak nie odebrała. Dzwoniłem jeszcze kilka razy jednak za każdym było to samo. Obawiałem się najgorszego. Trzeba być idiotą, żeby się nie domyśleć, że to Michael. Nie rozumiem jak Abi może być taka nieodpowiedzialna. Dopiero co udało nam się ją od niego zabrać, nawet doba nie minęła a ona już z powrotem dała się złapać. Jak można być tak lekkomyślnym. Nie mogę też pojąć tego jak Harry mógł zostawić ją samą. Rozumiem, że był w szoku, tez bym był, ale jak go spotkam to dopiero wtedy będzie mógł się martwić, ale o swoją piękną buźkę.
Stoję teraz na tym jebanym skrzyżowaniu jak ostatni kołek nie wiedząc co zrobić. Powinienem zadzwonić do Tom'a jednak wiem, że będę mieć wtedy przerąbane. Jedyną moją opcją teraz to chłopaki, chociaż na Harry'ego nie mam co liczyć. Wybrałem numer do Liam'a i szybko wyjaśniłem mu całą zaistniałą sytuację. Umówiliśmy się, że spotkamy się w moim mieszkaniu za 15 minut i na spokojnie porozmawiamy co w tej sprawie trzeba zrobić.
----- Perspektywa Abigail -----
Obudziłam się w nieznanym mi dotąd miejscu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Jestem na siebie wściekła. Jak mogłam się dać ponownie tak szybko złapać? Mogłam od razu zadzwonić po Lou. Po cholerę ja w ogóle wyjeżdżałam do tego Londynu? Żadna z sytuacji, która miała dotychczas miejsce, nie wydarzyła by się gdybym została w Hatfield.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Mogłam się spodziewać, że lepszy od poprzedniego nie będzie. Nie długo mogłam się nacieszyć samotnością. Do pomieszczenia wszedł oczywiście Michael.
- Nareszcie się obudziłaś. - powiedział zirytowany. Miłe powitanie nie ma co...
- Mogę wiedzieć co ja znowu tu robię? Chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Z tego co wiem to Max chyba ci to już wyjaśnił.
- Tak, ale wciąż nie rozumiem po co to wszystko.
- Abigail. Powoli zaczynam się zastanawiać czy tylko udajesz głupią czy rzeczywiście jesteś. - miałam ochotę rzucić się na niego, jednak zostałam tylko przy złowrogim spojrzeniu. - Jedyne czego w tym momencie chcę to porażki Tom'a i Louis'a. A wiem, że twoja śmierć to będzie to co ich załamie do tego stopnia, że nie będą już stanowić dla mnie żadnego zagrożenia. - zamarłam na jego słowa. Czyli on na prawdę chce mnie zabić. Myślałam, że Max tylko się zgrywa. Jak mówił o tym, nie brałam tego na poważnie. Słyszeć o własnej śmierci to nie jest to o czym marzyłam. Jak można być aż tak bezdusznym, żeby zabijać własną córkę? Trzeba być chorym psychopatą.
- Nie mówisz poważnie... - wyszeptałam.
- Dlaczego miałbym kłamać? Nic od ciebie już nie chcę. Nawet wiem, że pozbywając się ciebie więcej zyskam.
- Chcesz zabić własną córkę?
- Próbujesz mnie wziąć na litość? Nie jest mi ciebie szkoda. A wiesz dlaczego? Nie chciałem, żebyś się w ogóle urodziła. Twoja matka chciała, to dlatego ode mnie odeszła. Właśnie dlatego nienawidzę jej tak samo jak i ciebie. To, że jest z Tom'em tylko podsyciło moją nienawiść. Nie znoszę typa odkąd pamiętam. I jeszcze wychowywał moją córkę. Chcę, aby oboje cierpieli. Został tylko Louis, jednak wiem że miał się tobą "zaopiekować" gdy tylko przyjechałaś do Londynu. Tak więc jemu też się za to oberwie. Nigdy nie jest mi szkoda osób, które mi w jakikolwiek sposób zaszkodziły, szczególnie takie suki jak twoja matka.
CZYTASZ
Confident | l.t
Fanfiction"Wszystko w życiu jest tymczasowe więc jeśli coś idzie dobrze, trzeba się cieszyć bo nie będzie trwać wiecznie, a jeśli coś idzie źle, nie martw się to też nie będzie trwać w nieskończoność" Czy w tym przypadku będzie tak samo...?