Patrzyłam na niego kompletnie zaskoczona. Po co do Birmingham? O co tu chodzi?
- Nic z tego nie rozumiem... Idziesz porozmawiać z moim tatą a po chwili wracasz i mówisz, że wyjeżdżamy od tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Louis z każdą chwilą wyglądał na coraz bardziej zirytowanego. Nie chciałam się kłócić, ale to nie ma żadnego sensu. Mam wrażenie, że coś jest na rzeczy, ale co ja mam z tym wspólnego? Muszę sobie to jakoś posklejać, bo to w ogóle sensu nie ma
- Po prostu się spakuj. Błagam, potem ci wytłumaczę. - skinęłam głową. Nie będę się kłócić, dopiero się pogodziliśmy. Jestem też bardzo ciekawa jego wyjaśnień.
Wyciągnęłam torb, schowałam kilka najważniejszych rzeczy po czym skierowałam się do salonu. Louis z tatą zacięcie o czymś rozmawiali. Upuściłam torbę zwracając jednocześnie na siebie uwagę wszystkich obecnych. Louis podszedł do mnie patrząc mi głęboko w oczy. Wziął moją torbę, uśmiechnął się pocieszająco. Chwilę potem wyszedł z mieszkania. Nela podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Odwzajemniłam uścisk wtulając się w nią bardziej.
- Będzie dobrze, zobaczysz.- pocieszała.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Musisz mi zaufać. Po prostu trzymaj się Louis'a a będzie ok. - pokiwałam głową na tak i wyszłam z mieszkania. Louis siedział już w samochodzie i czekał na mnie zniecierpliwiony.
- No w końcu. - westchnął gdy usiadłam na miejscu pasażera obok niego. Przecież nie zajęło mi to długo. Pożegnałam się tylko z Nelą, ma szczęście że tak szybko mnie puściła. Powinien się cieszyć, normalnie przytulała by mnie dobrych kilkanaście minut i nie chciała puścić.
- Wytłumaczysz mi w końcu o co chodzi?
- Potem.- próbował uniknąć odpowiedzi, widziałam to po nim, nawet na mnie nie spojrzał tylko tępo wpatrywał się w drogę przed nami. Westchnęłam głośno, na pewno tak łatwo mu nie odpuszczę. Ta rozmowa nas nie ominie, mogę mu to obiecać.
- Chociaż powiesz mi na jak długo tam jedziemy?
- Jeszcze nie wiem. - jest wkurzony, zrobiłam mu coś? Mam nadzieję, że nie. Nie chcę, żeby się na mnie złościł, nie po to się dzisiaj pogodziliśmy, żeby się teraz kłócić.
- Czemu jesteś zły?
- Niech cie to nie interesuje. - warknął.
- To przeze mnie? Jak coś zrob...
- Nie to nie tak. Powiedziałem, że potem o tym pogadamy,
- Ale co w tym takiego trudnego, żeby to przekładać. Czy to jakaś różnica kiedy mi to powiesz?
- Nie, ale ...
- No właśnie. To czemu robisz z tego taką wielką sprawę?
- Po prostu, wiem jak na to zareagujesz i nie chcę, żebyś teraz się złościła.
- Złościła? Powiedz o co chodzi! - krzyknęłam. Nie chciał złości, a sam ją wywołuje.
- Uspokój się, teraz nie jest czas na tą rozmowę.
- Dlaczego?
- Możemy już skończyć? Nie chcę się denerwować a czeka nas jeszcze długa droga.
- Niech ci będzie, ale wiedz że ja nie odpuszczę ci tej rozmowy.
- Wiem. - uśmiechnął się do mnie. Już zmiana? U niego z wahaniami nastroju jest gorzej niż u mnie podczas okresu.
Droga do Birmingham trochę się nam przedłużyła przez niewielkie korki w trakcie jazdy.
Jesteśmy teraz pod jakimś domem na przedmieściach. Louis zabrał nasze walizki. Tak w ogóle kiedy on się spakował? Nie widziałam, żeby wchodził do swojego mieszkania. Nie ważne...
- Chodź, co tak stoisz?
- Kogo to dom? - spytałam rozglądając się po okolicy.
- Liam'a, powiedział że możemy się tu zatrzymać. Pochodzi z okolic Birmingham, a że go stać to sobie ten dom kupił.
- Rozumiem. - skinęłam głową wchodząc za nim do środka budynku. Wnętrze wyglądało bardzo podobnie do mojego rodzinnego domu.
- Na górze po prawej stronie masz pokój, zaniosę ci tam zaraz rzeczy.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. Weszłam powoli po schodach i otworzyłam drzwi do sypialni. Pomieszczenie wyglądało normalnie, nie wyróżniał się niczym, podobny trochę do tego w moim mieszkaniu w Londynie. Zauważyłam, że można z niego wyjść na mały balkon. Otworzyłam drzwi z zamiarem wpuszczenia odrobiny świeżego powietrza. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Nie patrząc na ekran odebrałam.
- Halo?
- Cześć Abi. Dlaczego się nie odezwałaś?
- Nie widziałam powodu dla którego moglibyśmy kontynuować znajomość Max. - powiedziałam spokojnie.
- On ci coś nagadał, prawda? - wkurzył się. Bardzo dobrze, bo ja też.
- Nie ważne kto mi co powiedział. Ważne, że to ty mnie okłamywałeś. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Na to już chyba za późno. - zaśmiał się.
- Co masz na myśli?
- Mnie się tak łatwo nie pozbędziesz. Nie teraz.
- Po prostu mnie zostaw w spokoju.
- To nie o de mnie zależy.
- A niby od kogo?
- Wkrótce się dowiesz. I nie wierz Louis'owi we wszystko co mówi. Nie tylko ja cie oszukiwałem. On nie jest wcale taki niewinny za jakiego go uważasz. Zastanów się na moimi słowami. Do zobaczenia Abigail. - rozłączył się. Stałam tak jeszcze chwilę zastanawiając się nad tym co powiedział. Komu mam wierzyć Max'owi czy Louis'owi? Któremu mogę ufać? Ale skoro tata ufa Louis'owi to chyba ja taez powinnam. Tak myślę... Nie wiem...
CZYTASZ
Confident | l.t
Fanfic"Wszystko w życiu jest tymczasowe więc jeśli coś idzie dobrze, trzeba się cieszyć bo nie będzie trwać wiecznie, a jeśli coś idzie źle, nie martw się to też nie będzie trwać w nieskończoność" Czy w tym przypadku będzie tak samo...?