24 Rozmowa

178 6 10
                                    

Wstałam rano i uznałam,że wybiorę się pobiegać. Chyba po raz pierwszy, od dwóch miesięcy. Więc tak samo jak kiedyś ubrałam dresy, związałam włosy i włączyłam licznik. Wyszłam z domu i rozciągnęłam się szybko. Zaczęłam biec, ale moja kadycja nie była w dobrym stanie. Udało mi się przebiec 4 km. Tylko cztery. Strasznie mało kiedyś bez problemu biegałam 7km.

Weszłam do domu i zastałam w kuchni Leo. Coś smażył na patelni podeszłam bliżej, by zobaczyć co to i były to placuszki z jabłkami. Kocham je. Mój dziadek zawsze mi takie robił, jak byłam mała i szczerze powiedziawszy, ostatnim razem jadłam je właśnie u niego... Czyli 4 lata temu przed jego śmiercią.

-Wygląda smacznie- przyznałam.

-Bo jest smaczne. Wyjmij talerze, bo już jest gotowe.

Wykonałam jego polecenie, a on nałożyłam placuszki na talerz. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Nie były one takie dobre, jak te dziadka ale nadal przypominały mi, czasy gdy wracałam cała brudna do domu dziadka i on dawał mi właśnie, takie same placuszki z startym jabłkiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo poprawiło mi to dzień.

-Co dzisiaj robimy?- zapytałam.

-No wiesz mamy lekcje, a po lekcjach możemy pojechać gdzieś.- uśmiechnął się.

Zapomniałam wogule, że istnieje takie coś jak szkoła. Bo wcześniej uczyłam się głównie sama, ale dzisiaj miałam zacząć lekcje oniline. Nie wiem, jak Leo łączył szkołę z pracą pakierkąwa.

-Birzmi fajnie. Możemy jechać na tą skałę i zjeść obiad w tej knajpie obok.- zaproponowałam.

-O Dobra to mamy, zaplanowany cały dzień.

-A wieczór?- zapytałam.

-Na wieczór mamy kolację, przy zachodzie słońca na plaży.

-Romantyk- zaśmiałam się.

-Oczywiście.- uśmiechnął się, pokazując swoje białe zemby.

***

Skączyliśmy lekcje i poszliśmy, w to samo miejsce w którym rozpoczęliśmy naszą relacje. Dokładnie na tą samą skarpę. Tylko, że teraz nie było, zachodu słońca. Nie było, tych wszystkich emocij, które mi wtedy towarzyszyły, ale nadal było wyjątkowo.

Stanęliśmy przy samym końcu skały i popatrzyliśmy w morze. Mega ładne miejsce. Ale takie... Może nie każdy by je docenił. Ale dla mnie i dla tego chłopaka zawsze będzie wyjątkowe.

-Pięknie tu jest- uśmiechnęłam się.

-Oczywiście, że jest tu pięknie. Jeśli było by, inaczej zabrał bym cię gdzie indziej- uśmiechnął się do mnie.

Usiadłam na ziemi wyprostowałam nogi i napawałam się widokiem. Leo usiadł obok i zaczął opowiadać mi, o tym jak kiedyś skoczył z takiego klifu i prawie się zabił. Nie widziałam, co mu odpowiedzieć, więc tylko mrugałam.

Posiedzieliśmy tam z 4 godziny, rozmawiając o wszystkim i o niczym wrucilismy do naszego domku, a ja poszłam do pokoju, poprawić sobie makijaż, bo mówiąc wszystkim, na serio mam na myśli wszystkim. Rozmawialiśmy o motorach i o tym czy nie chciała bym, wrucić do baletu. Oczywiście zgodziłam się na to, bo to była moja 3 deska ratunku kiedyś. Pierwszą były motocykle, drugą siatkówka, a tą trzecią balet. Rozmawialiśmy też o tym, czy chcemy mieć kiedyś potomstwo, wkącu stanęło na tym, że możemy mieć dwie małe pociechy. Trochę rozmawialiśmy, co chcielibyśmy na naszym ślubie i śmialiśmy się z tego, że przyjedziemy na motocyklach.

Puźniej była ta rozmowa, którą kosztowała mnie wiele emocij. Bo rozmawialiśmy o tym, jak się czulismy przy naszych prubach samobójczych. Dowiedziałam się, że Leo też podciął sobie żyły... Nie wtajemniczł mnie w okoliczności. Rozmawialiśmy też trochę o naszych emocjach i uczuciach. A puźniej, znowu wrucilismy do śmieszniejszych tematów.

Jednak Nie Był Taki Idealny [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz