18 Kolacja z kimś warznym.

184 7 8
                                    

Wzięłam prysznic. Umyłam dokładnie moje włos, a potem je wysuszyłam i wyprostowałam. Zmykam jeszcze poprzedni makijaż i bo trochę się rozmazał i uznałam, że raz kozie śmierć, czy jakoś tak i że zrobię sobie latina makeup. Udało się! Poszłam do garderoby i zaczęłam szukać sukienki.

Kazali mi się ubrać elegancko i wygodnie. Tak, więc zrobiłam. Ubrałam czarną sukienkę, bez ramiączek, która sięgała do podłogi pięknie opinała moją talię. Sukienka miała, rozcięcie na lewej nodze. Założyłam do tego czarne rękawiczki. Takie które kączą się, dopiero przed ramieniem. Były one z tiulu.

Przejżałam się w lusterku i wyglądałam... nawet nie dokączyłam myśli, bo do mojego pokoju wparował Leo.

On też już był gotowy. Ubrany w czarny garnitur. Bez zagnieceń. Na ręce miał chyba rolexa. I te roztrzepane włosy. Miał on w sobie jakiś urok.

Popatrzył na mnie, w pełnej okazałości i jego buzia zmieniła się w wielkie ''O''

-Czy to moja kobieta?- zapytał, podchodząc bliżej.

-Chyba tak.- niepewnie.

-Wyglądasz pięknie. Jak księżniczka. Którą jesteś.- podszedł i pocałował mnie w czoło i zamknął, w mocnym uścisku.

-Bo mnie rozmarzesz.- zaśmiałam się, gdy ucałował jeszcze mój policzek.

-To trudnooooo- powiedział.-nie masz nic przeciwko, by Gabi i Ciocia poszły z nami?

-Oczywiście, że nie.- odpowiedziałam szybko- są jak moja rodzina.- uśmiechnęłam się.- A teraz czekaj, bo muszę jeszcze iść, po szpilki.

Może nie były one super wygodne, ale nadal były, w miarę wygodne.  Wyjęłam, jakieś czarne błyszczące. Założyłam je szybko i wróciłam do pokoju. Leo siedział na lużku.

-Dobra idziemy, bo już jest 17:36.- powiedział.

-Czekaj- zawołałam.

Nie miałam na sobie, żadnej biżuterii. Tą co dostałam, od niego zdjęłam, by nic się z nią nie stało. Poszłam do łazienki i założyłam naszyjnik przy lusterku.

Teraz, teraz byłam gotowa.

Wyszłam z łazienki i zobaczyłam zniecierpliwionego Leo.

-Już, jestem gotowa.- powiedziałam.

-Ponąć nie ma ideaów, a ja widzę jeden, przed sobą.-zaśmiałam się.- A na dole, czekają jeszcze dwa.- poszeżyłam ułmiech.

Nie byłam typem osoby, która zazdrości innym, gdy dostają kąplement, wręcz przeciwnie. Wolałam, gdy ktoś komplementował inne osoby, niź mnie.

-Chodź idziemy.

Szliśmy w stronę schodów. Gdy byliśmy, całkiem blisko nich poczułam, że ktoś mnie łapie. Po chili znalazłam się, w ramionach Leo.

-Umiem chodzić.- powiedziałam- mam 17 lat. Nie trzeba mnie nosić.

-Super. A ja 18 i będę cie nosił. Żebyś nie złamała sobie, opcasa z tych chodów.- wuszczeżył dumnie zemby.

I jak, tu go nie kochać

-Ale to nie ja, ostatnio się tu wywaliłam.- wytknęłam mu.

-Tak, a ja przypominam ci, że leżeliśmy razem.

-Pierdol się. -pwiedziałam.

-Tak? Z tobą? Chętnie- zawrucił i zaczął wchodzić, po schodach no debil.

-Leo idioto puść mnie, bo się spuźnimy.

Zawrucił i znowu szliśmy na dół. Dopiero przed salonem, zostałam postawiona na równe nogi.

Jednak Nie Był Taki Idealny [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz