9 Cieszę sie

257 9 0
                                    

LILI
Wróciliśmy o 1 w nocy. Od razu padłam na lóżko. Za 9 godzin mieliśmy lot do Londynu. Musiałam obudzić się o 6, żeby się wyszykować i sprawdzić, czy nie zapomniałam czegoś. Gdy się położyłam od razu usnęłam. Był to długi i ciężki dzień.

-Lila, Lilka. Wstawaj.- słyszałam zachrypnięty głos.

Nie wstałam nie chciało mi się. Wtedy właściciel głosu uznał, że położy się na mnie przyciskając mnie swoim ciężarem. Teraz wiedziałam, że to  David. Bo kto normalny kładzie się na kimś innym? (też tak robię) David podłapał ten trik od mnie, a ja od Damiana.

-Złaź ze mnie - powiedziałam, próbując zbić brata.

-Wstawaj. - powiedział wesoło. - No dawaj młoda. 

-No już idę. Co mamy na śniadanie? 

-Coś dobrego. 

David zeszedł ze mnie i już wychodząc posłał mi promienny uśmiech. Mówiąc szczerze kochałam takie poranki. Wiedziałam, że jeszcze dzisiaj będę w Londynie i spotkam się z tatą. Ale brakowało mi też takiego poranku, gdzie to właśnie David mnie obudzi. Gdy widzi się, jego uśmiech od razu dzień staje się dużo lepszy.

Tak więc wzięłam szybki prysznic i ubrałam szare dresy do tego bluzę Leo. Była wygodna i pachniała chłopakiem, i sięgała mi prawie do kolan. No czego można było się spodziewać. Ja z moim marnym 170 i Leo z jego 196. Nie przesadzaj Lila to tylko 26 centymetrów.  

-Hej- przywitałam się z przyjaciółmi gdy weszłam do salono-kuchni.- która godzina?

-Dokładnie 6:12. Jedz skarbie-uśmiechnęła się do mnie Suzan i  podała mi talerz.

Wzięłam talerz i zaczęłam jeść. Powoli, ale próbowałam. Po paru gryzach chciało mi się już wymiotować, więc odłożyłam go i poszłam się ogarnąć i spakować ostatnie rzeczy.

Wyszłam na dwór, by po raz ostatni zobaczyć tą piękną plażę. Zamiast pięknej plaży zobaczyłam Leo. Z papierosem w ręku, którego unosił teraz do ust. Zamurowało mnie. Leon palił... Podeszłam bliżej, by wiedział, że tu jestem. Gdy stałam z nim ramię w ramię, zobaczyłam na jego policzku łzy. To tłumaczyło tego papierosa. Leo palił tylko wtedy gdy źle się czuł.

-Leoś. Hej co się dzieje?- bolał mnie widok płaczącego Leo. Ale jeszcze bardziej bolało, że nie odpowiadał.-Leo. Duży co jest? - powiedziałam popychając go barkiem i próbując go pocieszyć.

Leo patrzył na morze i to co dokoła. Gdy dopalił papierosa, wreszcie się odezwał.

-Po prostu przypomniałem sobie, że kiedyś nad takim właśnie morzem chodziłem z mamą i tatą. Byliśmy wtedy szczęśliwi i jakoś tak smutno mi się zrobiło.-wziął głęboki wdech i starł łzę- Przepraszam nie powinnaś mnie widzieć, gdy płaczę.- Co on mówi? Podeszłam do niego i go mocno przytuliłam.

-Leo, wolę byś płakał mi w ramię, niż dusił wszystkie emocję w sobie. Tak jak opowiadałeś, chcemy wyjmować kamienie z plecaka, a nie ich dokładać.- uśmiechnęłam się do niego.- i nie możesz palić. Co to ma znaczyć?- ochrzaniłam go.

-Ejj bo ja to nie widziałem tych Marlboro w pokoju i ciebie z szlugiem w ręce.- czyli wiedział. No bywa.

-Rozmawiamy o tobie nie o mnie. Mi wolno tobie nie. Zepsujesz sobie ząbki. A tego nie chcemy.- wyszczerzyłam się do MOJEGO CHŁOPAKA. Był mój i był moją rodziną. Rodziną z którą mieszkam, już miesiąc tyle jesteśmy na tej wycieczce. A zaraz mamy jechać i zamieszkać razem w stanach.

-Lili boże jesteś okropna, powinnaś dawać mi przykład- teraz to on pokazał swoje białe zęby.

-Ale to ty jesteś starszy.- cieszyłam się, bo smutek chyba już go opuścił. Wtedy przypomniałam sobie jedną rzecz.-Ej mój tata ma w chuj motocykli. Chcesz się przejechać, jak będziemy na miejscu?- zapytałam.

Jednak Nie Był Taki Idealny [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz