Rozdział X

1K 73 10
                                    

To był idealny dzień. Słońce przygrzewało, ale nie aż tak mocno. Stałam przed wielkim, starym kościołem. Nie wiedziałam co ja tu właściwie robię. Rozejrzałam się dookoła, obok mnie stała mama, bardzo wystrojona. Była u fryzjera i chyba nawet u kosmetyczki. 
Jeszcze raz się rozejrzałam i wtedy mój wzrok skupił się na szybie auta. Widziałam w niej raczej swoje odbicie, ale nie mogłam siebie poznać. Wyglądałam zupełnie inaczej niż zawsze.
Miałam pokręcone włosy. Były rozpuszczone jak lubiłam. Nigdy nie podobały mi się jakieś wymyślne fryzury. A na czubku głowy miałam nałożony wianek z kwiatków. Mój makijaż był perfekcyjnie wykonany. To na pewno nie było moje dzieło. Ale najbardziej zdziwiła mnie suknia jaką miałam na sobie. Odeszłam trochę w tył, żebym mogła zobaczyć więcej. To była suknia ślubna. Princesska w odcieniu przełamanej bieli. Nie mogłam się na siebie napatrzeć. Wyglądałam ślicznie.
Ale dlaczego byłam tak ubrana? Czy to dzień mojego ślubu? Nie mogłam sobie nic przypomnieć, ale może to tylko nerwy.

Chciałam zapytać się mamy o co tu chodzi, ale właśnie w tej chwili ktoś złapał mnie za ramię. Powoli odwróciłam się w tamtą stronę, a tam stał mój tata. Ale jak to jest możliwe? Przecież on nie...

- Kochanie wyglądasz jak księżniczka. - Przerwał mi myśl. - Nie mogłem doczekać się tego dnia. Jestem z ciebie taki dumny.

- Ale tato skąd ty się tu wziąłeś? 

- Przecież nie mogłem opuścić najważniejszego dnia w życiu mojej córki. Choćby nie wiem co musiałem tu dzisiaj być z tobą. - Popatrzył na mnie i lekko pocałował mnie w czoło. 

- No już Stasiu przestań ją całować, bo cały makijaż jej rozmażesz. 

- Ale jak to... - Nie mogłam tego wszystkiego pojąć.

- Kasieńko to normalne, że się stresujesz, ale nie ma czego. Szybko będzie po. Wiesz ja też stresowałam się przed ślubem z twoim ojcem, ale jakoś to poszło. - Zaśmiała się mama.

- O już przyjechał twój wybranek. - Krzyknął tato.

Spojrzałam w kierunku bramy. Czarny mustang zaparkował, a z niego wyszedł Jacek. Wyglądał nieziemsko przystojnie w tym czarnym, klasycznym garniturze. Czy to było możliwe, że aż tak się stresowałam i zapomniałam o tym dniu? Może i tak, ale to już mnie nie obchodziło. Mój ukochany był tak blisko. On chyba się nie stresował, albo dobrze to ukrywał.

- Wow. Katarzyno wyglądasz nieziemsko! - Chłopak podszedł do mnie i ucałował. - Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie. 

- Jacek... - Chciałam coś powiedzieć, ale znowu mi przerwano. Czy ja się w końcu czegoś dowiem?

- O już jest para młoda. - Ksiądz pojawił się nie wiadomo skąd. - Dobrze to zaczynajmy.

Wszystko tak szybko się potoczyło. Wielkie drzwi się otworzyły. Usłyszeliśmy marsz weselny, więc ruszyliśmy przed siebie. Kościół udekorowany był takimi samymi kwiatkami jak w moim wianku tylko odcieniem się różniły. Na ceremonii był chyba każdy kogo znam. W jednym miejscu siedzieli chłopacy z mojej klasy. Była też moja rodzina. Niektórych osób nie widziałam już tyle czasu. Byli też znajomi z toru. Mati jak zwykle szeroko się do mnie uśmiechał. A obok niego siedział Przemek z jakąś dziewczyną. Całkiem ładna. Cieszę się, że w końcu kogoś sobie znalazł. Było też sporo osób, których nie kojarzyłam, ale to pewnie rodzina Jacka. Najbliżej ołtarza siedzieli nasi rodzice. Ojcowie pewnie byli bardzo zadowoleni. W końcu kiedyś tak dobrze się trzymali to i teraz będą mieli do tego okazję.
Było tak jak mówiła mama. Ceremonia nie trwała zbyt długo, a z mojej perspektywy zleciała bardzo szybko. Później zaczęły się życzenia i prezenty. Każdy chciał mieć chwilkę dla siebie. Po ostatniej osobie udaliśmy się do tego czarnego mustanga, którym wcześniej przyjechał mój mąż. Dziwnie to brzmiało, ale może jakoś się przyzwyczaję. Autem udaliśmy się do restauracji. 

- I jak moja żono, mocno się stresowałaś? - Zagadał Jacek.

- Tylko na początku, a później już się tylko cieszyłam. - Po tych słowach pocałowałam swojego męża.

Na prawdę byłam bardzo szczęśliwa. Obiad nie trwał zbyt długo. Kelnerzy podali dwa dania i deser. Po jakiś trzech godzinach byliśmy już w drodze do hotelu, który wymają Jacek. Mieliśmy tam spędzić cały weekend.

Chłopak się postarał. Hotel był bardzo ładny i zapewne drogi. A kiedy zobaczyłam nasz apartament, aż zaniemówiłam z wrażenia. Był ogromny. Składał się z trzech pomieszczeń. Na początku był salon, a dalej sypialnia z łazienką. Najbardziej spodobało mi się to ogromne łóżko, które stało na środku. Od razu wyobraziłam sobie nas zaplątanych w pościeli. Bardzo mnie to podnieciło. W sumie to chyba po to tu jesteśmy. To nasza noc poślubna, a raczej cały weekend. Spodobała mi się ta myśl.

- Skarbie idę się odświeżyć i zaraz wracam! - Krzyknęłam już z łazienki.

- Dobrze. Tylko pospiesz się, bo ja też bym chciał. 

Szybko wskoczyłam pod prysznic i po kilku minutach skończyłam. Zarzuciłam na siebie szlafrok i udałam się do sypialni. Usiadłam obok walizki i zaczęłam poszukiwania odpowiedniej bielizny. Jacek uwielbiał czerwony kolor, więc taki wybrałam. Założyłam koronkowe figi i stanik do kompletu. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem, całkiem. Zgasiłam światło i zapaliłam kilka świeczek. Tak było dużo lepiej. W końcu usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Jacek stanął i spojrzał na mnie.

- Ale mam seksowną żonę. - Na te słowa zaczęłam chichotać. 

- No chodź już do mnie. - Zachęciłam go. 

Od razu do mnie podbiegł, wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Zaczął delikatnie całować moją szyję, a jego ręce błądziły po moim prawie nagim ciele.

- Kocham cię gwiazdeczko. - Szepnął mi do ucha. To jeszcze bardziej na mnie podziałało. Zamknęłam oczy, złapałam go za szyję i mocno przyciągnęłam do moich ust...

Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam tylko biały sufit. To nie była hotelowa sypialnia... Lekko przekręciłam głowę, ale coś krępowało moje ruchy. To... To chyba był kołnierz na mojej szyi. Zaczęłam panikować. Nie wiedziałam co się dzieje. W jednej chwili byłam w pięknym hotelu, a zaraz w szpitalnej sali. Ktoś nagle złapał mnie za rękę. 

- W końcu gwiazdeczko. Myślałem, że już nigdy nie zobaczę tych pięknych oczu. 

Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie wiedziałam co tu się dzieje. Co ja tu robię? Jacek szybko dostrzegł moje zakłopotanie i ruszył mi na pomoc.

- Miałaś wypadek na torze. Leżałaś trzy dni w śpiączce. Jesteś trochę połamana, ale to nic poważnego. - Lekko się uśmiechną.

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Czyli to był tylko sen...

***
Witajcie kochani :*
Łapcie kolejny rozdział. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale kompletnie nie miałam ostatnio czasu.
Dziękuję Wam za wszystkie gwiazdeczki i komentarze :*
Jesteście wspaniali :*

Doścignąć miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz