Rozdział II

1.4K 77 7
                                    

Byłam oburzona. Kolejny uprzedzony facet. Co z nimi jest nie tak? Strasznie wkurzało mnie takie podejście. To by oznaczało, że baby nadają się tylko do kuchni albo do sprzątania. Zrobiłam naburmuszoną minę. 

- Chłopcze to wspaniała dziewczyna. Daj jej szansę się wykazać. - Mężczyzna szeroko się uśmiechnął.

- No dobrze. Niech będzie. Może do czegoś się przyda. Przemek jestem. - Wyciągnął do mnie rękę, która była cała w smarze. Kiedy ją uścisnęłam, poczuła, że wracam do gry.

- Kasia. - Tylko tyle powiedziałam.

- To o której jutro będziesz? 

- Od razu po lekcjach. Czyli tak o 15 już będę na miejscu.

Po kilku tygodniach jakoś udało mi się wdrożyć w nowy rytm dnia. Szkoła, praca i lekcje. Czułam się dużo lepiej. W końcu robiłam to co kocham. To dawało mi wiele radości. Dalej nie miałam znajomych, ale nawet nie miałabym na nich czasu.
Dobrze pracowało mi się z Przemkiem. Dużo mnie nauczył i jakoś łatwo nam się rozmawiało. Mieliśmy takie same pasje, o których mogliśmy dyskutować godzinami. To był na prawdę dobry pomysł, aby tu przyjść. Na prawdę wiele na tym zyskałam i już po pierwszej wypłacie mogłam w końcu zacząć pracować nad swoim autem.

- Przemek mam do ciebie prośbę. Pomożesz mi w weekend przy moim samochodzie? Może bym sobie poradziła, ale wolę nie ryzykować. - Zrobiłam oczka niewiniątka. - Jeszcze zrobię coś nie tak i wszystko zepsuję, a tak będzie czuwał nade mną specjalista.

- Oczywiście. To przy tym bmw? - Zapytał zaciekawiony.

- Tak tak. Chcę ją odpalić i wziąć się za malowanie. - Rzuciłam beznamiętnie. 

- Sporo cię to wyniesie. 

- Sama się za to biorę. Mam odpowiedni sprzęt w garażu. Kiedyś już to robiłam. - Wzruszyłam ramionami.

- Skąd masz takie umiejętności dziewczyno? - Powiedział bardzo zaskoczony.

- Mój ojciec był lakiernikiem, a ja odziedziczyłam po nim talent. - Odpowiedziałam dumna z siebie.

Po kolejnej wypłacie wzięłam się za malowanie. Niestety zarabiałam mało, więc nie mogła zrobić wszystkiego na raz, a roboty ciągle przybywało. 

Z Przemkiem łączyło mnie coraz więcej. Widzieliśmy się codziennie w pracy. Ciągle rozmawialiśmy. Okazał się zupełnie inny niż na początku. Nie był uprzedzony, ale raczej zaskoczony. Jeszcze nigdy nie spotkał dziewczyny, która zajmowała się autami. Czułam, że bardzo się mną interesuje, jednak nie byłam przekonana, czy do końca mną, czy raczej tym jaką mam pasję. 

- Kiedy mogę wpaść obejrzeć twoje dzieło? - Zapytał któregoś dnia.

- Nie jest jeszcze dokończony, ale jak tylko zrobię wszystko, to na pewno się pochwalę. Odwieziesz mnie do domu? Siostra mnie dzisiaj podrzuciła, a jestem wykończona. - Odruchowo złapałam go za rękę.

- Nie ma sprawy. Może się wyrobie z robotą w domu. 

- Na co masz się wyrobić? W piątek wieczorem to może jakaś randka? - Powiedziałam rozbawiona.

- Nie, nie. Z nikim się nie spotykam. Jedna dziewczyna, którą jestem zainteresowany nie szuka partnera. - Ze smutkiem w oczach spojrzał na mnie.

Miałam dziwne wrażenie, że mówi właśnie o mnie. Jednak nie chciałam drążyć tematu. Po prostu się bałam. Odpowiadały mi takie relacje. Nie chciałam nic zmieniać. Po chwili dodał:

- Wybieram się na wyścigi. 

- Co takiego? Jakie wyścigi? O czym ty mówisz? - Byłam zaskoczona. Nie słyszałam o żadnych wyścigach w okolicach, ale może dlatego, że nie interesowałam się tym.

- No wyścigi uliczne. Co nie słyszałaś o nich? - Był lekko zaskoczony. - Kiedyś to było nielegalne, ale kierowcy dogadali się z policją i mają ustalone trasy. Organizatorzy założyli stronę internetową i tam znajdują się wszystkie informacje.

- Zabierz mnie ze sobą. Proszę cię bardzo. - Próbowałam zrobić minę jak małe dziecko, któremu nie da się odmówić, ale chyba mi nie wyszło. Przemek tylko się roześmiał.

- No nie wiem. - Po jego minie było widać, że już tylko się ze mną droczy. Strasznie się ucieszyłam. W przypływie tej radości rzuciłam mu się na szyję. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak zareagowałam. Sama byłam w szoku. - Aż tak ci zależy? - Powiedział rozbawiony.

- Yyy... - Byłam trochę zakłopotana. - Zawsze to coś nowego. Jeszcze nie widziałam na żywo takich wyścigów.

Po pracy pobiegłam się umyć. Byłam cała w smarze. Dzisiaj mieliśmy bardzo brudną robotę. Nie pamiętam kiedy spędziłam aż tyle czasu w łazience. I po raz pierwszy od bardzo dawna nałożyłam makijaż. 

- Kaśka, co ty tam robisz tyle czasu? - Usłyszałam zbulwersowaną siostrę.

- Już wychodzę. Pięć minut. - Szybko ogarnęłam ten bałagan i wyszłam.

- Uuu dziewczyno, co ty pomalowałaś się? Nie mów, że idziesz na randkę? - Wyśmiewała się ze mnie.

- Nie, nie idę. - Burknęłam.

- To gdzie się wybierasz? Jestem pod wrażeniem. - Zamyśliła się. - Jest piątkowy wieczór, a ty się gdzieś wybierasz.

- Przemek ma przyjechać. Wiesz ten z warsztatu. - Spuściłam głowę. 

- To niezłe ciacho. Wiesz, że to brat Marleny? - Kiwnęłam tylko głową i poszłam do pokoju. W sumie to pierwszy raz o tym słyszałam, ale nie chciałam z nią gadać, żeby przypadkiem nie powiedzieć zbyt dużo.

Punktualnie o dwudziestej drugiej Przemek stał już pod moim domem. Zawiózł mnie na obrzeża miasta, gdzieś na tereny starych fabryk. Dobra miejscówka. Już było słychać te ryki silników. Zaciekawiona odsunęłam szybę i zaczęłam rozglądać się we wszystkie strony. Sporo było tych aut i ludzi. Zaparkowaliśmy, a potem ruszyłam za Przemkiem.

- No chodź. Co się tak wleczesz? - Zaśmiał się.

- Nawet nie dasz mi się rozejrzeć. - Odpowiedziałam mu niezadowolona, a moja głowa nie nadążała oglądać się za kolejnym autem. Przemek raptownie się zatrzymał. Zauważyłam to dopiero jak na niego wpadłam. 

- Ała! - Krzyknęłam

- Siemka Przemo. A co to za sierotka? - Powiedział ktoś bardzo roześmiany.

- Nie jestem sierotką. To on tak nagle się zatrzymuje. - Burknęłam. - Powinien mnie ostrzec. 

- Cześć Mati. To jest Kasia. Moja pomocniczka w warsztacie.

- No co ty gadasz. - Złapał mnie w objęcia. - Cieszę się, że mogę cię poznać. Nie ma zbyt dużo takich dziewczyn. Jestem Mati. - Chłopak był bardzo miły. Ale ja i tak ciągle się rozglądałam. Nie zwracałam uwagi o czym gadają. Nagle Mati głośno krzykną: - Już dwudziesta trzecia. Pora na wyścig.

Zrobiło się cicho. Prawie nikt już nie rozmawiał. Przemek pociągnął mnie do tyłu. Nie wiedziałam po co, ale zaraz wszystko było już jasne. Stałam prawie na linii startu.
Podjechały dwa samochody i właśnie tam się ustawiły. Mati zebrał kasę od kierowców. 

- Musimy jeszcze chwilę poczekać.

I wtedy z za budynku wyłoniła się ta biała bmka. Wszyscy krzyczeli. Nie wiedziałam dlaczego. Odwróciłam się do Przemka. Zauważył moje pytające spojrzenie i od razu mi odpowiedział.

- Jest tu najlepszy. Chłopak na prawdę daje radę. Miał sporą przerwę przez wypadek i dzisiaj właśnie wraca na tor. 

Podjechał do nas i powoli odsuną szybę. Przywitał się z chłopakami i wręczył Matiemu kasę. Miał już odjeżdżać kiedy spojrzał na mnie. Zmierzył mnie od dołu do góry. Bardzo powoli. Miałam wrażenie, że ta chwila trwa wiecznie. Dodając gazu uśmiechnął się do mnie i wtedy zobaczyłam jego wielką bliznę na twarzy. 


Doścignąć miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz