Rozdział XI

1K 67 5
                                    

Nie mogłam w to uwierzyć. W jednej chwili spędzam najwspanialsze chwile w moim życiu, a gdy otwieram oczy widzę szpitalną salę...

Ale zaraz, ja nie pamiętam żadnego wypadku. Jak? Kiedy to się mogło stać? Czy to było w drodze na tor czy już podczas wyścigu? Spojrzałam zdezorientowana na Jacka i z trudem wyszeptałam.

- Gdzie?

- Na torze. Podczas naszego wyścigu. - Podał mi odpowiedź.

I wtedy coś zaczęło do mnie wracać. Pamiętam jak jechałam przez tłum i jak wystartowaliśmy... Po chwili wydusiłam z siebie słabym głosem.

- Nic ci nie jest? - Skoro to było na torze to on też mógł ucierpieć.

- Co? To przecież ty leżysz na szpitalnym łóżku połamana. Chirurgicznie składali ci kolano, a ty pytasz czy mi się nic nie stało! - Prawie wykrzyczał. Nie rozumiałam jego oburzenia. 

- Ale byłeś tam i... - Nie dał mi dokończyć. Jak ja tego nie lubiłam.

- Nic mi nie jest. Jechałaś pierwsza i nie wyrobiłaś na zakręcie. Ja zdążyłem wyhamować. 

Naszą rozmowę przerwała nam pielęgniarka wchodząca do środka.

- Ooo nasza śpiąca królewna się obudziła. To bardzo dobrze. Zaraz pojedziemy na badania i sprawdzimy czy już wszystko jest w porządku.

Strasznie mnie wymęczyli tymi badaniami. Ucieszyłam się kiedy w końcu wieźli mnie na salę. Myślałam, że Jacek na mnie czeka. Jednak nie było go nigdzie. Poleżałam chwilę i zasnęłam.
Obudził mnie jakiś hałas. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam go jak podnosi coś z podłogi. 

- Przepraszam. Nie chciałem cię obudzić. Jak chcesz to śpij jeszcze.

Pokręciłam przecząco głową.

- Chyba wymęczyli cię na tych badaniach. 

- Trochę tak. - Mój głos był już trochę silniejszy. - Powiedz co z moim autem.

- Cały bok ma rozwalony. Jednak nic poważnego się nie stało. Trzeba będzie przy nim trochę posiedzieć. - Wytłumaczył mi.

- A gdzie on teraz jest? 

- Przemek powiedział, że się nim zajmie. Załatwił lawetę i zabrał go do siebie. 

- Dobry z niego chłopak. 

Tak strasznie było mi wstyd. Amatorka ze mnie. Kiedy tak karciłam się w myślach usłyszałam pukanie do drzwi i zaraz wyłoniła się mama, a za nią Magda.

- Kochanie w końcu się obudziłaś. Tak strasznie się martwiłam. Przyjechałam jak tylko mogłam. Jak się czujesz? - Mama tak szybko mówiła, że ledwo nadążałam.

- A jak mam się czuć? Leżę tu połamana. - Mruknęłam.

- Na własne życzenie. Dlaczego mi nie powiedziałaś? Jak mogłaś? - Wyskoczyła do mnie z pretensjami.

- A wiesz uważałam, że tak będzie lepiej. - Odpowiedziałam sarkastycznie, przypominając sobie jej słowa.

- Nie masz prawa więcej tam jechać!

- Ooo nie! Nie będziesz mi rozkazywać! - Krzyknęłam.

- Twoja mama ma rację. To bardzo niebezpieczne. - Wtrącił się Jacek. Byłam w szoku. I on przeciwko mnie...

- Co takiego? Sam dobrze wiesz, że wszędzie mogłoby mi się coś takiego przytrafić. 

- Ale na torze masz większe szanse.

Doścignąć miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz