Pov. Rody
Następnego dnia o dziwo czułem się o wiele lepiej. Chyba cała ta zmiana zachowania Louis'ego pozytywnie wpłynęła na moje samopoczucie i nie miałem na co narzekać. Miałem nawet siłę, aby tego dnia wstać z łóżka, jednak chęć do pracy była średnia.
Gdy wszedłem do restauracji, wszyscy byli już zajęci przygotowaniami na dzisiejszy dzień, w tym Vincent który podobno tego dnia miał masę papierów do wypełnienia. Przywitanie i mały całus to jedyne co otrzymałem rano przed zniknięciem Vince'a w swoim biurze, jednak nie narzekałem, gdyż tak jak każdy, zająłem się pracą. Poranek był pracowity i nikt nie zawracał sobie głowy rozmowami, a ruch uspokoił się dopiero po południu.
-Ciężko dzisiaj, co nie?- Louis zwrócił na siebie moją uwagę, opierając się o ścianę w kuchni. Wyglądał na delikatnie zmęczonego, ale jednocześnie zadowolonego, o czym świadczył delikatny uśmiech, który malował się na jego ustach.
-Tia.- odpowiedziałem krótko, cały czas czując do niego urazę. Po prostu nie potrafiłem mu wybaczyć, nawet pomimo tego, że Vincent jest równo szalony co on, jeśli nawet nie bardziej.
-Niech zgadnę, dalej jesteś zły?- Z twarzy chłopaka nie schodził zadowolony uśmiech.
-Można tak powiedzieć.
W tym momencie podszedł do nas ktoś kogo się w tym momencie nie spodziewałem, chociaż tak naprawdę nie było powodu dla którego jej obecność mogła być nieoczywista.
-Cześć Rody, jak się czujesz?
-Oh, Marianne, nawet dobrze, ale dzisiejszy dzień jest strasznie męczący. Miło, że pytasz.- Uśmiechnąłem się na widok kucharki, z którą jakiś czas temu się polubiłem.
-Rozumiem, u mnie podobnie.- Dziewczyna miała na swojej twarzy delikatny, lecz promienny uśmiech, który w pewnym stopniu uspokajał i polepszał atmosferę. Cieszyłem się, że w tym miejscu są faktycznie normalni i pozytywni ludzie tacy jak ona.
-A ty to?..- Louis wtrącił się, widocznie nie znając jeszcze kucharki, która od niedawna tu pracuję. Mogło się wydawać, że chłopak w ogóle nie przepadał za pracownikami na kuchni i nie nawiązywał z nimi żadnych znajomości.
-Marianne Levitt, pracuję tu od miesiąca.
-Jasne, Louis.- Chłopak nie wydawał się być zbyt pozytywnie nastawiony do kucharki, ale postanowiłem się nie wtrącać. W końcu to nie była moja sprawa w tym czy się lubią czy nie.
-Hej, Rody.- dziewczyna skupiła moją uwagę na sobie. -Może przejdziemy się dzisiaj po pracy? W końcu dawno nie rozmawialiśmy.
-Oczywiście, w sumie to sam powinienem był to zaproponować.- uśmiechnąłem się, a dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
Louis widocznie był już podirytowany naszą rozmową. Odwrócił się i pokierował w stronę drzwi.
-Chodź już Rody, klienci sami się nie obsłużą.
-Idę.- odpowiedziałem krótko i wyszedłem razem z Louis'm, machając przy okazji w stronę Marianne na pożegnanie.
* * *
Zbliżał się wieczór, ale z jakiegoś powodu Louis'ego nie było razem ze mną. Nie miałem pojęcia gdzie wtedy był i w duchu modliłem się o to, aby nic złego się nie stało. Po prostu w spokoju obsługiwałem ostatnich klientów, nie martwiąc się za bardzo niczym. Jednak, gdy nic się nie dzieję i wszyscy są zajęci sobą, to można się zanudzić. Uznałem, że pójdę zobaczyć co inni robią w kuchni, a może też przy okazji zobaczę jak Vincentowi idzie wypełnianie papierów.
CZYTASZ
Wybacz Mi (Dead Plate)
FanfictionTW!!! Krew, przemoc, sadyzm, (kinda)kanibalizm i inne tego typu rzeczy :3 Lata 60 XX wieku. 29-letni Rody Lamoree jest kelnerem w luksusowej restauracji należącej do Vincenta Charbonneau, który jest nietypowym szefem kuchni. Na początku wszystko wyd...