Pov. Rody
Niedługo po wyjściu Marianne z kawiarni, sam udałem się do własnego mieszkania. Nie miałem zbyt wielu zajęć, więc sięgnąłem po swoją gitarę i zacząłem grać stare utwory, a w międzyczasie znajdywać pomysły na nowe. Przez jakiś czas oddałem się ulubionemu hobby, jednak po czasie zostałem wyrwany z uspokajającego stanu przez dźwięk dzwoniącego telefonu. Odłożyłem swoją gitarę, podszedłem do stolika na którym leżał telefon i podniosłem słuchawkę.
-Halo?
-Cześć Rody.- usłyszałem głos mojego szefa ze słuchawki.
-Oh! Vince! Uhm, coś się stało?- zapytałem nie spodziewając się Vincenta po drugiej stronie.
-Jesteś wolny dziś wieczorem?
-Znowu coś organizujesz i chcesz abym tam był?- przewróciłem oczami.
-Można tak powiedzieć. Będziesz?
Chwilę się wachałem, gdy przypomnialem sobie wczorajsze wydarzenia, ale po chwili się zdecydowałem.
-No dobrze, niech ci będzie.
-Punkt siódma.
Po tych słowach Vincent niemalże od razu się rozłączył. Zawsze się zachowywał strasznie dziwnie, ale to nie byłem od oceniania jego zachowania. Usiadłem spowrotem na kanapie i znowu zacząłem grać. W tym momencie naprawdę nie chciałam sobie zajmować głowy tym wszystkim co się ostatnio dzieje.
* * *
Tak jak prosił mnie Vincent, o siódmej pojawiłem się przed jego mieszkaniem. Zapukałem do ciemnobrązowych drzwi, a po chwili otworzył mi nie kto inny jak mój szef.
-Wow, naprawdę przyszedłeś.- Vince wydawał się lekko zaskoczony.
-No tak, mówiłem, że przyjdę, więc dlaczego niby miałbym nie przyjść?
-Nie ważne, wejdź.
Wszedłem do środka, a brunet poszedł w stronę kuchni. Dalej nie miałem pojęcia dlaczego chciał abym przyszedł, więc po prostu poszedłem za nim. Gdy wszedłem do kuchni poczułem dość znajomy zapach, ale w pierwszym momencie nie byłem w stanie stwierdzić co to było.
-A więc, uhm..- zacząłem niepewnie. -Dlaczego chciałeś, abym przyszedł?
-Chciałem z tobą pogadać.- Chłopak wyciągnął coś z piekarnika, a ja po chwili zorientowałem się, że wygląda to jak "warzywne kubeczki", które niedawno pokazała mi Marianne.
-Pogadać? Tylko pogadać?
-Tak, obiecałem ci wyjaśnienia, a poza tym sam muszę spytać o parę spraw.
-Jasne..- W tym momencie Vince nałożył warzywa w sosie do foremek z ciasta, przez co byłem pewien, że to jest to samo danie, którym niedawno poczęstowała mnie współpracowniczka. -Czy to warzywne kubeczki z przepisu Marianne?
-Tak, widziałem, że ci smakowały, gdy Marianne je zrobiła, więc poprosiłem ją o przepis. Usiądź, proszę.
Przytaknąłem na jego słowa, po czym usiadłem na krześle barowym. Po chwili Vinent odwrócił się w moją stronę i położył przedemną talerz z przyrządzoną potrawą. Zaraz po tym przysunął do siebie krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.
-A więc, o czym chciałeś porozmawiać?
-Obiecałem ci wyjaśnienia, więc po prostu pytaj o co zechcesz. Częstuj się- czarnowłosy opał ręce na blacie, trzymając dłonie przy twarzy, patrząc pod lekkim kątem w dół. Wyglądał jakby próbował się w ten sposób uspokoić.
Sam poczułem się niespokojnie, gdy pomyślałem o tym wszystkim co chciałbym tak naprawdę wiedzieć. Wiedziałem dużo, ale wiele rzeczy było dla mnie dalej nie jasne. Wziąłem głęboki wdech, wziąłem jeden "warzywny kubeczek" i spojrzałem na Vincenta.
-Tak naprawdę to chciałbym wiedzieć wszystko co się stało, ale jest coś co musisz mi wytłumaczyć.- Vince spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy. -Spotkałem się dzisiaj z Marianne i wiesz czego się dowiedziałem? Że jest kuzynką Manon i tak naprawdę dostała tą pracę dzięki niej.
Wziąłem gryza potrawy przygotowanej przez szefa i musiałem przyznać, że naprawdę nie wiele różniło się od wersji przygotowanej przez Marianne. Jedyną różnicą było to, że było trochę mniej doprawione, a ciasto bardziej chrupkie.
-Mhm..- chłopak przytaknął. -Tak było.
-To dlatego teraz ją tak strasznie traktujesz? Najpierw Manon, to teraz się bierzesz za Marianne?!- Oburzyłem się.
-Ta dziewczyna mi rozpierdala kuchnie, gdyby była profesjonalistką to bym na nią palca nie podniósł.- O dziwo brunet wydawał się być zadziwiająco opanowany, co było do niego niepodobne.
-To po co w ogóle pozwoliłeś jej zostać?
-Na początku ze względu na Manon, potem ze względu na ciebie.
-Ze względu na mnie?
-Polubiłeś ją, więc wolałem aby została, przynajmniej przez jakiś czas.
Kompletnie nie miałem pojęcia co dokładnie Vince miał na myśli, ale wolałem nie ciągnąć tematu.
-No dobra, to w takim razie powiedz mi dlaczego tak bardzo nie chciałeś się przyznać, że byłeś w związku z moją byłą?
-Ugh.- W tym momencie Vince wyglądał jakby się zdenerwował. -To ona ciągle zachęcała mnie do bycia z nią, w końcu nie wytrzymałem, ale ostatecznie miało mi to iść na rękę. Domyślam się, że wiesz, że jej rodzice to krytycy kulinarni. W przyszłym tygodniu mają przyjść na degustację do La Gueule de Saturne, a mój związek z Manon miał wpłynąć na ocenę.
-Czyli..- zacząłem połykając kawałek warzywnego kubeczka -Tak naprawdę chciałeś ją wykorzystać?
-Powiedzmy. Zaraz po degustacji chciałem z nią zerwać, więc tak.
-Ale dlaczego? Przecież to cudowna kobieta i w ogóle nie rozumiem po co miałbyś robić takie coś, w dodatku ona cię kochała!
-Ale ja jej nie kochałem, Rody ja jestem gejem.
Zachłysnąłem się potrawą, którą wtedy miałem w buzi.
-Czekaj co? Na serio? Znaczy, nie żebym coś miał do tego, po prostu nie spodziewałem się tego po tobie.
-W ogóle ci to nie przyszło do głowy, gdy tak obojętnie reagowałem na twoje komentarze co do tego ile dziewczyn musi mnie lubić?
-Szczerze to nie..
-eh, no dobra, nie twoja wina.- Vince wziął głęboki wdech. -Rody, muszę cię o coś spytać.
-Jasne, o co chodzi?- zauważyłem, że wzrok Vincenta stał się jakby zmartwiony.
-Wiem, że miałeś zostać tylko przez dwa tygodnie, ale.. czy mógłbyś zostać w La Gueule de Saturne? Przynajmniej przez jakiś czas.
-Co? Serio chciałbyś, abym został? Myślałem, że cię denerwuję.
-Nie jesteś profesjonalistą, ale chciałbym abyś został.
-No dobrze, ale najpierw powiedz mi co dokładnie stało się z Ma..
Nagle oboje usłyszeliśmy dźwięk dzwoniącego telefonu z innego pomieszczenia. Vincent niemalże od razu wstał z krzesła.
-Przepraszam, to może być ważne.
Nie czekając na moją odpowiedź, chłopak szybkim krokiem ruszył w kierunku korytarza, a zjadłem ostatni kęs przygotowanej dla mnie potrawy. Niestety nie mogłem powstrzymać mojej ciekawości i po cichu poszedłem za moim szefem. Był w swojej sypialni i rozmawiał z kimś przez telefon.
-Nie jesteś tutaj od podejmowania decyzji, Louis!- usłyszałem, gdy powoli szedłem do drzwi sypialni, które były otwarte. Potem przez dłuższą chwilę panowała cisza.
-Jasne, nie będzie go.- Po tych słowach Vincent odłożył słuchawkę i spojrzał w moją stronę. Widocznie zauważył, że stałem tu już wcześniej.
-Proszę cię, przyjdź jutro do pracy. Jak najbardziej punktualnie.
CZYTASZ
Wybacz Mi (Dead Plate)
FanficTW!!! Krew, przemoc, sadyzm, (kinda)kanibalizm i inne tego typu rzeczy :3 Lata 60 XX wieku. 29-letni Rody Lamoree jest kelnerem w luksusowej restauracji należącej do Vincenta Charbonneau, który jest nietypowym szefem kuchni. Na początku wszystko wyd...