Chłodnia

411 39 34
                                    

Pov. Rody

W drodze to restauracji, udało mi się w pełni uspokoić i przemyśleć co powinienem powiedzieć Vincentowi. Już powoli robiło się ciemno, więc chciałem to załatwić krótko i bezpośrednio. Zwyczajnie powiem mu prawdę - znalazłem wczoraj klucz w jego pokoju i zaciekawiony dziwnymi dźwiękami z chłodni zabrałem go, jednak do niej nie wszedłem. Teraz tylko trzeba było mieć nadzieję, że Vince nie będzie na mnie okropnie wściekły i wykaże choć trochę litości dla mnie.

Było już po godzinie zamknięcia, jednak od razu po dotarciu do bistro, dało się zauważyć zapalone światło w lokalu. Wejście do apartamentu Vince'a znajdywało się obok restauracji, więc czy mój były szef był w środku? Na to wyglądało, więc postanowiłem wejść do środka i tam poszukać Vincenta w pierwszej kolejności. W końcu, nie powinno się wchodzić do czyjegoś domu podczas, gdy właściciel jest poza nim, prawda? Wejście do lokalu wydawało mi się o wiele bardziej sensownym rozwiązaniem.

Gdy wszedłem do środka zauważyłem, że wszystko było już idealnie posprzątane, a przynajmniej w części dla klientów. Jednak nie było tam osoby której szukałem, więc postanowiłem iść dalej, do kuchni. Wyglądała ona tak samo czysto jak poprzednie pomieszczenie. Widać, że Vincent naprawdę dba o porządek w swoim miejscu pracy. Ostatnie miejsce, które pozostało mi do sprawdzenia to jego biuro. Podszedłem do ciemno-brązowych drzwi i po chwili wahania się, zapukałem. Dlaczego w ogóle się wahałem? Nie było czego się bać. Jednak to zdjęcie Manon, które znalazłem w koszu na śmieci w tym biurze... Czy to było powodem moich zmartwień?

Na pukanie nikt nie odpowiedział, więc spróbowałem sam otworzyć drzwi, jednak ani drgnęły. Zamknięte. W takim razie dlaczego światła w restauracji się świecą, skoro Vincenta nigdzie nie widać? Wydało mi się to trochę dziwne, jednak nagle coś przykuło moją uwagę. Chłodnia.

Spojrzałem na klucz, który trzymałem w dłoni, a w mojej głowie pojawił się pomysł. Co jakby tak wejść do chłodni w tym momencie? Czy dalej będzie tam źródło tych dziwnych odgłosów, które słyszałem? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie, a był tylko jeden sposób aby się tego dowiedzieć. Powoli podszedłem do chłodni i dla pewności sprawdziłem, czy na pewno była zamknięta. Tak jak myślałem, była, więc powoli włożyłem klucz do zamka i go przekręciłem. Gdy tylko usłyszałem ciche kliknięcie, powoli otworzyłem drzwi, a chłód delikatnie powiał w moją stronę. Dalej się wachałem, jednak nie było już odwrotu. Powoli wszedłem do zimnego pomieszczenia.

Z początku nie zauważyłem niczego podejrzanego, zwykła chłodnia, ale musiało tu coś być, czułem to. Powoli szedłem wgłąb pomieszczenia, rozglądając się. Moją uwagę przykuła piła do cięcia mięsa. Napewno ją słyszałem tamtego wieczoru, a dokładniej cięte mięso i kości. Ale te dźwięki wydawały się dziwne, inne od zwykłego mięsa. Coś musiało być na rzeczy.

Powoli się odwróciłem, a za sobą ujrzałem zamrażarkę, jednak bardziej zainteresowało mnie to co było pod nią. Niewielka ilość krwi znajdywała się przed zamrażarką, a także trochę na jej drzwiach. Co tutaj robiło tyle krwi? Zdawało mi się, że lokal zamawiał mięso bezpośrednio gotowe do przyrządzania. Jednak, gdy powędrowałem oczami wyżej, zobaczyłem coś jeszcze bardziej intrygującego. Podszedłem do zamrażarki i niepewnie wziąłem do rąk złoty naszyjnik z otwieranym breloczkiem, który znajdował się na klamce zamrażarki. Dokładnie taki sam naszyjnik podarowałem kiedyś Manon...

Otworzyłem brelok, a moje serce na chwilę się zatrzymało. To był naszyjnik Manon, a w nim nasze zdjęcia. Był cały pokryty krwią. W mojej głowie pojawił się najgorszy możliwy scenariusz.

-Manon...- powiedziałem do siebie cicho, starając się wyrzucić okropny scenariusz z moich myśli.

-Rody...

Nagle usłyszałem chłodny i niski głos szepczący moje imię. Podskoczyłem ze strachu i zacisnąłem brelok w dłoni, a potem już nie mogłem już się poruszyć o centymetr. Kurwa. To był Vincent.

Nie byłem w stanie na niego spojrzeć, nawet nie byłem w stanie się odwrócić w jego stronę. Nie wiedziałem co zrobić, strach przejął kontrolę. On cały czas był za mną, a to uczucie było paraliżujące. Mogłem poczuć jego ciepły oddech na moim karku, jego klatkę piersiową niemalże stykającą się z moimi plecami, a po chwili jeszcze jego dłoń powoli opadającą na moje ramię. W tamtym momencie przez moje ciało przeszedł chłodny dreszcz, który w jakimś stopniu ocucił mnie ze strasznego paraliżu. Nagle ucisk jego dłoni stał się silny, jakby nie chciał, abym mu uciekł.

- V-Vinc...

Nie zdążyłem dokończyć, bo po chwili jedyne czego byłem pewien to bólu. Vincent uderzył mnie w głowę i to niewiarygodnie mocno. Nie miałem pojęcia czym i nie było mi dane się dowiedzieć. Czymkolwiek był ten przedmiot, od razu doprowadził mnie do stanu nieprzytomności. Ostatnie co poczułem to moje ciało częściowo uderzające o podłogę i ciepły dotyk na moim ramieniu i talii. Nie miałem wątpliwości, że w jakimś stopniu zamortyzował mój upadek. Nie chciał mnie zabić. Chciał mnie ogłuszyć. Czyżby się bał czy ucieknę? Nie wiem.

Wybacz Mi (Dead Plate)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz