Pov. Rody
Nowy dzień jak zwykle zaczął się donośnym odgłosem dzwoniącego budzika. Od razu zerwałem się z kanapy i przyszykowałem do pracy. Cieszyłem się z tego, że Vincent dał mi możliwość zmiany zdania i kontynuowania pracy jako kelner w jego bistro. Ubrany i gotowy do pracy, wsiadłem na rower i ruszyłem w stronę restauracji. Pogoda była bardzo ładna, więc nie miałem powodów do zmartwień nad deszczami czy innymi trudnościami w jeździe, co niestety ostatnio mnie spotkało. W przeciągu kilku minut byłem już pod budynkiem, z którego dało się słyszeć jakieś hałasy. Bardzo mnie to zdziwiło, gdyż godzina była wczesna. Czyżby działo się coś o czym Vince mi nie powiedział?
Powoli wszedłem do restauracji, a w środku czekało na mnie nie małe zaskoczenie. Trzech kucharzy kłuciło się między sobą obok jednego ze stolików, a jeden właśnie wbiegał do kuchni, z której słychać było jeszcze więcej odgłosów. Między innymi doskonale dało się usłyszeć Vincenta.
-TO ZDZIERSTWO MA MI STĄD ZNIKNĄĆ ZA MINUTE.- Usłyszałem otwierając drzwi do kuchni.
Wszyscy biegali po kuchni, ewidentnie próbując coś złapać. Co chwile ktoś uderzał chochlą lub wałkiem do ciasta, albo próbował złapać to w miskę. Czy to mogła być?..
-TU JEST!
Odwróciłem wzrok w stronę, którą pokazywała jedna z kucharek. Tak jak myślałem, to była mysz, która natychmiastowo po rzuceniu się na nią, pobiegła w moim kierunku. Zszokowała mnie jej nagła zmiana kierunku w moją stronę i prawie się przewróciłem. Mały gryzoń wybiegł do sąsiedniego pomieszczenia, którym była część dla klientów.
-RODY- Podskoczyłem, gdy usłyszałem jak mój szef wykrzykuje moje imię. -Odsuń się!
Drugą część zdania, czarnowłosy powiedział już trochę spokojniej, ale dalej krzycząc. Miałem tego serdecznie dość.
-Uspokójcie się wszyscy!- starałem się opanować sytuacje i o dziwo wszyscy skupili swoją uwagę na mnie. Poczułem się dziwnie, ale nie było już odwrotu i musiałem to załatwić.
Wziąłem szybko kawałek sera z blatu i wyszedłem z kuchni. Mysz biegała w rogu restauracji, a ja powoli do niej podszedłem i położyłem ser niedaleko niej. Gdy tylko się odsunąłem, mysz poczęstowała się kawałkiem jedzenia, a ja szybkim ruchem złapałem ją dłonie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że wszyscy mi się przyglądali i teraz zaczęli bić brawo. Uśmiechnąłem się lekko, nie będąc pewnym jak zareagować na to wszystko, a po chwili mój szef podszedł do mnie.
-świetnie, wspaniale, a teraz idź wyrzuć tą mysz na tyły.
-Ale zobacz jaka ona jest słooodkaaaa.~
-Rody. Powiedziałem coś.- po wzroku Vincenta wiedziałem, że w tym momencie powinienem się go po prostu posłuchać, a więc tak zrobiłem.
Niezadowolony ruszyłem w kierunku tylnego wyjścia, a gdy wyszedłem na zewnątrz, położyłem mysz obok śmietnika. Gdy tylko dotknęła chłodnej posadzki, szybko uciekła i niemalże natychmiast straciłem ją z oczu.
-Widzisz? Tak trudno było?- nagle usłyszałem swojego szefa za mną. -A teraz marsz umyć ręce i bierz się do pracy.
-Tak jest!
Łatwo byłem w stanie stwierdzić, że mój szef został wytrącony z równowagi przez całą sytuację, więc po prostu słuchałem się jego poleceń. Natychmiast ruszyłem w stronę kuchni, aby umyć ręce, po czym wziąłem się do pracy. Nic nie zapowiadało na więcej niepowodzeń tego dnia, wszystko szło spokojnie i gładko. Niestety niedługo miałem się przekonać, że ten dzień wcale nie będzie taki kolorowy.
CZYTASZ
Wybacz Mi (Dead Plate)
FanfikceTW!!! Krew, przemoc, sadyzm, (kinda)kanibalizm i inne tego typu rzeczy :3 Lata 60 XX wieku. 29-letni Rody Lamoree jest kelnerem w luksusowej restauracji należącej do Vincenta Charbonneau, który jest nietypowym szefem kuchni. Na początku wszystko wyd...