Rozdział III. NIEPOKÓJ

187 8 1
                                    

— Co on tu robi? Wiesz, że jest podejrzany. — wypaliłam zirytowana.

— Pomaga mi przy samochodzie. Nie jest taki jak mówią.

Oczywiście.

Westchnęłam i bez słowa udałam się do swojego pokoju.

Przesiedziałam w nim resztę dnia. Cały czas myślałam o nim. To wszystko nie chciało mi dać spokoju.

Miałam być u taty do niedzieli, a już w piątek miałam dość. W tym domu nie było nic nadzwyczajnego do roboty. Czasem wychodziłam na zewnątrz i bawiłam się z Elmo, ale zwykle nie trwało to długo.

Sodorov nie pojawił się już w ogóle od naszego ostatniego spotkania. Bardzo ciekawiło mnie dlaczego tak było. Cały czas myślałam, czego wtedy ode mnie chciał.

Na partnerkę ojca, Camille nie wpadałam prawie w ogóle i dałabym sobie rękę uciąć, że mnie unikała.

— Mogę pojechać wcześniej? — zagadnęłam ją, kiedy plewiła ogródek.

Nie liczyłam na miłą odpowiedź i tak jak myślałam, nie dostałam jej.

Spojrzała na mnie z dołu swoimi wymalowanymi oczami.

— Najlepiej by było jakbyś w ogóle się tu nie pojawiała, a jak już musisz to przynajmniej mogłabyś w czymś pomóc, a nie tylko siedzieć w pokoju. Powiedz tacie, żeby cię odwiózł, bo nie mogę już na ciebie patrzeć. — wycedziła oschle.

Prychnęłam pod nosem i chwilę później byłam już w domu.

Następnego dnia nareszcie nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie dzień, a mianowicie pierwszy dzień w szkole po mojej dłuższej nieobecności. Był to poniedziałek, Byłam świadoma, że wszyscy będą pytać jak się czuje i co się stało. Chociaż o to drugie pytać nie powinni, bo przecież plotki w mieście rozchodzą się szybciej niż  biega pieprzony Usain Bold.

Nie mogłam się skupić, bo cały czas myślałam o tym chłopaku. Nie miałam pojęcia czy to on był wtedy w tym szpitalu. Czy to on mówił do mnie jakby mnie znał? W rzeczywistości nigdy się nie widzieliśmy. Nie znałam go, a on nie znał mnie. Byłam skołowana.
Wszystkie tropy prowadziły do niego.

Gdy tylko wraz z Verą weszłyśmy przez stare, skrzypiące drzwi prowadzące do holu kilkoro uczniów skierowało na mnie wzrok i zaczęli szeptać coś sobie nawzajem.

Od zawsze lubiłam być w centrum uwagi, więc byłam tym wszystkim bardzo usatysfakcjonowana.

Podeszłam do mojej szafki i wyciągnęłam z niej książki potrzebne na dzisiejsze lekcje.
Veronica szturchnęła mnie tak, że prawie uderzyłam się drzwiami szafki.

Odwróciłam głowę w stronę drzwi.

— Zobacz, kto idzie. — wskazała na miejsce, w którym przed chwilą się znajdowałyśmy.

Do szkoły wchodził nie kto inny jak pieprzony Ethan Logan.

Spojrzał na Veronicę, uśmiechając się do niej serdecznie. Teraz byłam już pewna, że ze sobą kręcili. Bałam się, że może się to źle skończyć. Zakładał się o dziewczyny. Miałam nadzieję, że tym razem tak nie będzie. Nie ufałam mu.

Nie rozumiałam czym te wszystkie dziewczyny się podniecały, ale wolałam
zostawić swoją opinie dla siebie.

Kiedy przeszedł obok nas ponownie uśmiechnął się do mojej przyjaciółki, a ona zarumieniła się i schowała twarz w moją czerwoną bluzę z kapturem.

Westchnęłam zrezygnowana, idąc w kierunku sali chemicznej.
Veronica dogoniła mnie po chwili i szarpnęła za rękaw, przez co z rąk wypadły mi podręczniki. Pochyliłam się, żeby je podnieść.

Crossroads of Decision Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz