Rozdział II. MIĘTA I BERGAMOTKA

210 9 1
                                    

Obudziłam się jakiś czas później. Byłam w szpitalnej sali.

Przekręciłam głowę i zobaczyłam jego, chłopaka, który we mnie wjechał. Wzrok miał wbity w ziemię, a w ręce trzymał swój czerwony kask. Powoli poruszyłam ręką, przypadkiem dotykając wierzchu jego dłoni. Przeszedł go dreszcz i czułam, że na mnie patrzy. Ja nie patrzyłam na niego.

Czułam, że lekko się uśmiechnął. Mi wcale nie było do śmiechu.

— Nie wiem jak to się stało. — odezwał się, a w jego głosie nie wyczułam żadnej emocji.

— Ja też nie wiem. — burknęłam niemiło.

Nic nie odpowiedział, tylko poprawił się na krześle. W głowie kłębiły mi się miliony myśli na raz.

— Widocznie tak musiało być, Miley. — kiedy z jego ust padło moje imię zdezorientowana zamrugałam kilka razy, patrząc na niego zdziwiona. Dalej miał spuszczony wzrok, przez co widziałam tylko brązowe kosmyki, opadające na czoło.

Niespodziewanie wstał, szybko się odwrócił i podszedł do drzwi.

— Znalazłem Cię. — stanął tyłem do mnie i szepnął niemal niesłyszalnie.

Miał wyraźny rosyjski akcent. Ten głos, ta postura. Były dziwnie znajome.

Bez słowa wyszedł z sali. Zostawił mnie bez żadnych wyjaśnień. Nie miałam pojęcia kim jest, po co za mną przyjechał, a tym bardziej skąd wie jak mam na imię, bo przecież nie znaliśmy się. O co mu chodziło?
Znalazłem Cię…

— Co to miało znaczyć? — mruknęłam sama do siebie, czując coraz większy niepokój.

Z zamyślenia wyrwał mnie pisk drzwi. Do pomieszczenia wszedł lekarz w średnim wieku i zapisał coś w swoim notesie.

Uniósł kąciki ust do góry, zagadując mnie.

— Jak się Pani czuje? — zapytał, stając nade mną.

— Bywało lepiej, wie Pan. Boli mnie głowa. — przeniósł wzrok na notes i ponownie pokreślił coś w notatkach.

Ani na chwilę nie przestawałam myśleć o chłopaku, który przed chwilą zostawił mnie w sali. Nigdy wcześniej nie widziałam go startującego w jakimkolwiek biegu, co znaczyło, że musiał być nowy. Wiadomo, że starałam się być na bieżąco z wszystkimi nowinkami ze świata żużla, ale od jakiegoś czasu nie śledziłam tego, a bardziej skupiłam się na szkole.

Wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam w oczy lekarza. Przeprosiłam go za moje chwilowe zdekoncentrowanie.

— Niestety nie mam dla Pani dobrych informacji. Upadek z dużej wysokości spowodował lekkie uszkodzenie kręgosłupa. Jeśli nie wykonamy niezbędnej operacji może być konieczność bardzo długotrwałej rehabilitacji. Obawiam się, że przez jakiś czas może mieć pani też trudności z chodzeniem.

Zamarłam i nie mogłam nic z siebie wydusić. Zbierało mi się na płacz. To nie miało tak wyglądać. Miałam funkcjonować normalnie. Wiedziałam, że ten mecz to będzie zły pomysł. Po policzku bezwładnie spłynęła mi łza.

— Z racji tego, że nie jest Pani pełnoletnia jak tylko opiekun prawny wyrazi zgodę, będziemy przygotowywać się do operacji. Nie będzie ona skomplikowana, ale musi pani być przygotowana na każdą ewentualność. Każda operacja jest obarczona ryzykiem.

Nic nie odpowiedziałam, nie byłam w stanie. Po chwili milczenia do sali wpadła moja zdenerwowana mama. Z hukiem trzasnęła białymi drzwiami tak, że zapewne słyszał to cały oddział. Podbiegła do mnie i klęknęła przy łóżka, a następnie otoczyła ramionami.

Crossroads of Decision Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz