Rozdział IX. MISIEK

103 2 0
                                    

W końcu przyszła pora na mój ulubiony miesiąc. Miesiąc, który szczególnie lubiłam.

Zaczynał się sezon żużlowy. Kończył się pierwszy tydzień kwietnia. Był to dokładnie siódmy dzień tego miesiąca. Niby zwykła niedziela. A jednak nie do końca.

Wiedziałam, że ten dzień zapamiętam do końca życia.

Od jakiegoś czasu mieszkałam z Nazarem. Moja mama nie miała nic przeciwko, bo poznali się bardziej i ufała mu. Cieszyłam się, że dała mu szansę. Od razu złapali wspólny język. 

Facet z Londynu więcej nie pojawił się w moim życiu. Dostałam od niego kartkę z numerem telefonu, którą zostawiłam. Jeśli znowu bym go spotkała, mogłabym użyć jej przeciwko niemu. Cieszyłam się, że już się na niego nie natykam.

Na szczęście.

W pośpiechu założyłam na siebie skórzaną kurtkę i wybiegłam z mieszkania. Po drodze chwyciłam szalik w kolorze barw naszego klubu, który przygotowałam sobie wcześniej.

Zbiegłam po schodach, niemal wyskakując przed klatkę. Wzrokiem odszukałam Sodorova, który siedział za kierownicą swojego samochodu. Było to trudne, ponieważ panował półmrok. Zbliżała się godzina dwudziesta.

Zajęłam miejsce na fotelu pasażera. Tak jak myślałam. Podczas otwierania drzwi uderzyłam o nie łokciem z niemałą siłą. Było dla mnie za ciemno.

— Pierwszy meczyk od kuchni. Cieszysz się? — odpalił samochód.

Szybko pokiwałam głową, ręką ocierając bolące mnie miejsce. Cieszyłam się i to bardzo. Nigdy wcześniej nie byłam w parku maszyn, a dziś będę mogła siedzieć tam całe spotkanie. W końcu poznam też ojca chłopaka, bo do tej pory nie miałam na to czasu.

Czy się go bałam? Cholernie bałam się Vladimira Rotislava Sodorova.

Czułam się jakbym jechała na rozstrzelanie, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać.

Bazując na plotkach, ojciec Nazara był aroganckim i niebezpiecznym typem. Chociaż skoro z jego równie groźnego synka udało mi się zrobić aniołka, być może uda mi się też udobruchać tego drugiego. Przynajmniej miałam taką nadzieję.

— Veronica wzięła te bilety? — zapytał chłopak, skręcając na główną ulicę.

Wzruszyłam ramionami.

— Nie wiem, ale raczej tak. Zawsze jest przygotowana.

Dziewczyna szła na stadion razem z Gabrielem i Ethanem. Nazar załatwił dla nich miejsca w strefie VIP, co bardzo im odpowiadało. Kupił też jedno miejsce dla mnie, gdybym chciała do nich dołączyć. Bałam się, że gdybym siedziała za długo w boksie mogłabym przeszkadzać, więc od razu się zgodziłam.

Nerwowo stukałam paznokciami w podłokietnik. Uczucie podekscytowania mieszało się ze stresem. Był to pierwszy raz tak blisko tego, co kochałam. I pierwszy raz oko w oko z “miśkiem”. Wszyscy mówili tak na starego Sodorova. Nie wiedziałam dlaczego. Może taką miał posturę? Niedługo miałam poznać odpowiedź na to pytanie.

— Która godzina? — wymamrotałam, patrząc na ulicę.

— Dopiero za dwadzieścia. Nie rozumiem czym się tak stresujesz. Zdążymy. Uspokój się. Zdążylibyśmy tu dojechać trzy razy.

Przewróciłam oczami. Panikowałam, że nie zdążymy. Często się spóźniałam i bałam się, że moja zła passa dosięgnie też Nazara.

Chwilę później byliśmy już na stadionie. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do innego wejścia niż kibice. Zdziwiłam się, że na nikt nas nie sprawdzał, ale nic nie powiedziałam. Mocno ścisnęłam dłoń chłopaka, idąc za nim w stronę parku maszyn.

Crossroads of Decision Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz