9. To nie może być prawda

32 2 0
                                    

- Nate czemu sprzedałeś Kiare za samochód? - zapytał Connor kiedy weszliśmy do samochodu.

- Nie sprzedałem jej, nie wiem o co ci chodzi - powiedział marszcząc nos.

- A co robiłeś z Noelem jeśli chodzi o Kiarę? - zapytał.

- Powiedział, że też chciałby taką dziewczynę jak Kiara więc powiedziałem, że się podzielę - wzruszył ramionami, parsknęłam śmiechem.

- Nie możesz dzielić się dziewczyną z nikim Nate - powiedział Connor.

- Czemu? - zapytał.

- Ponieważ dziewczyna nie jest rzeczą i nie można się z nią nikim dzielić, powinna być twoja - powiedział Connor, szturchnęłam go w kolano.

- Ma jeszcze czas na takie tematy, a ty nie powinieneś się w tych kwestiach wypowiadać - oznajmiłam, zmarszczył brwi, ale się nie odezwał.

- Ciekawi mnie to, mów dalej - oznajmił Nate.

- Innym razem, jedziemy do domu - Nate jęknął niezadowolony, ale się nie odezwał.

***

Kiedy byliśmy pod domem rodziców Connora, myślałam, że Connor odprowadzi Nate i odwiezie mnie do mojego domu, ale się myliłam. Weszliśmy do domu i poszliśmy do kuchni.

- Cześć mamo - odezwał się Connor.

- Cześć, jak było w przedszkolu Nate? - zapytała Daphne.

- Fajnie - Nate spojrzał na mnie i się uśmiechnął, pokręciłam głową rozbawiona i poczochrałam go po włosach.

- Zjecie obiad? Słabo wyglądasz Kiara - powiedziała Daphne.

- Naprawdę czuje się dobrze, nie musisz się martwić - oznajmiłam.

- Słabo wygląda bo nic nie jadła, jest strasznie uparta - powiedział Connor.

- Jak to nic nie jadła? Kiara? - zapytała Daphne, ta dzięki Connor.

- Nie miałam ochoty, nie jestem głodna - oznajmiłam.

- Nie chce nawet tego słyszeć, siadaj przy stole, już ci nakładam - powiedziała Daphne, spojrzałam na Connora morderczym wzrokiem.

- Dzięki - sarknęłam.

- Nie ma za co dziewczynko - uśmiechnął się szeroko, przewróciłam oczami i usiadłam przy stole, a Daphne położyła przede mną talerz.

- Masz zjeść to wszystko - zażądała Daphne.

- Tego jest za dużo - oznajmiłam.

- To przynajmniej zjedz połowę - oznajmiła, a ja westchnęłam ciężko. Czasami Daphne zachowuje się jakby była moją mama, doceniałam to, ale teraz za bardzo się wczuła.

***

- Kiedy odwieziesz mnie do domu? - zapytałam kiedy byłam z Connorem w jego starym pokoju.

- Już masz dość mojej rodziny? - zaśmiał się.

- Nie, ale dawno nie byłam w domu i może Peter wrócił do domu - specjalnie znowu zaczęłam temat Petera mając nadzieję, że się czegoś dowiem.

- Kiara mówiłem ci coś już - oznajmił.

- Nie przestanę o niego pytać dopóki nie powiesz mi co się z nim dzieje, nie jestem głupia Connor, unikasz jego tematu więc to logiczne, że coś się stało - powiedziałam.

- To jest bardzo skomplikowane dziewczynko - westchnęłam zirytowana.

- Znowu to robisz, zmieniasz temat i ignorujesz moje pytania, mam tego dość - wkurzyłam się i wyszłam z jego pokoju.

- Kiara gdzie idziesz? - zignorowałam jego pytanie i wyszłam z domu.

- Kiara stój! - krzyknął za mną.

- Nie chce z tobą rozmawiać! - krzyknęłam i pobiegłam do domu, na szczęście mieszkałam niedaleko więc po siedmiu minutach byłam już w domu. Tego co tam zobaczyłam się nie spodziewałam, cały salon był zdemolowany tak samo kuchnia.

- Co tu się stało? - mruknęłam do siebie. Poszłam na górę do swojego pokoju, wszystko w nim było na swoim miejscu. Byłam ciekawa co tu się wydarzyło, kto to zrobił i gdzie jest do cholery Peter?

- Kiara! - usłyszałam krzyk Connora, westchnęłam ciężko i zeszłam na dół.

- Ty dobrze wiesz co tu się wydarzyło, dlatego nie chciałeś żebym wracała do domu - stwierdziłam.

- Chodź - wystawił do mnie dłoń.

- Nie - pokręciłam przecząco głową.

- Powiem ci wszystko tylko musisz ze mną pójść - oznajmił, złapałam go za dłoń i wyszliśmy z domu.

- Gdzie idziemy? - zapytałam.

- Jedziemy i pytania zostaw na później - wsiedliśmy do jego samochodu i gdzieś pojechaliśmy.

***

- Czemu jesteśmy pod firmą twojego ojca? - zapytałam.

- Mówiłem, że pytania na później, wysiadaj - wysiedliśmy z samochodu. Connor złapał mnie za rękę, weszliśmy do budynku i Connor pociągnął mnie do windy. Zmarszczyłam zdziwiona brwi kiedy po wciśnięciu czterech cyfer na ścianie windy pojawił się przycisk z minus jeden.

- Co to jest do cholery? - zapytałam. Connor zignorował moje pytanie i wcisnął przycisk, zjechaliśmy w dół, a winda się otworzyła. Wyszliśmy z niej, a Connor zaczął mnie gdzieś prowadzić. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, zdziwiłam się bo za biurkiem siedział Ethan, tata Connora, na nasz widok się zdziwił.

- Co tu robicie? I co Kiara tu robi? - wstał z fotela.

- Nie mogłem jej już więcej okłamywać i oszukiwać, jest w chuj uparta - powiedział Connor, uderzyłam go pięścią w ramię przez co spojrzał na mnie z politowaniem.

- Sama dobrze wiesz, że to prawda, nie oszukuj siebie - przewróciłam oczami.

- Mówiłeś jej już? - zapytał Ethan.

- Jeszcze nie - oznajmił.

- Co tu się dzieje i gdzie jest Peter? - zapytałam, byłam już tym zmęczona. Chciałam się dowiedzieć o co tu chodzi i pójść spać.

- Zostawię was i bądź delikatny, a ty nie panikuj - Ethan poczochrał mnie po włosach i wyszedł, a ja spojrzałam wyczekująco na Connora.

- Więc? - zapytałam.

- Usiądźmy - wskazał na kanapę, usiedliśmy na kanapie.

- Powiem ci wszystko tylko mi nie przerywaj, jak możesz się domyślić firma jest przykrywką. W sensie firma jest, ale nikt nie wie o tym miejscu oprócz pracowników, mojej rodziny i Petera. Nasza organizacja zajmuje się łapaniem przestępców takich których nie może złapać policja - powiedział, ja pierdole.

- Od kiedy? - zapytałam.

- Tata założył tą organizację dziesięć lat temu, ja z Peterem pracuje tu od trzech lat - odpowiedział.

- Czemu nic nie powiedzieliście? - zapytałam zdziwiona.

- Bo to niebezpieczna praca dziewczynko, nikt nie może wiedzieć gdzie jest nasza siedziba, a jakbyśmy ci powiedzieli mogłabyś mieć kłopoty - powiedział.

- Co się zmieniło? - zapytałam.

- Twoja upartość i twoje wkurzenie dziewczynko, jak bym ci nie powiedział to panikowałabyś jeszcze bardziej - oznajmił, przewróciłam oczami.

- Gdzie jest Peter? - zapytałam chociaż bałam się tego co mogę usłyszeć, westchnął ciężko.

- Został porwany - powiedział niepewnie, otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego zszokowana.

- Co? - zapytałam.

- Kiara - wstałam z kanapy i zaczęłam chodzić po gabinecie.

- Jak to porwany? - zapytałam zdenerwowana.

- Kiedy byłaś w szkole, weszli do domu i porwali Petera, szukamy go - prychnęłam.

- To nie może być prawda - pokręciłam głową i wyszłam z gabinetu.

You've always been more to meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz