17. Jaki autorytet?

30 2 0
                                    

- No ja pierdole! - otworzyłam gwałtownie oczy słysząc krzyki.

- Ciszej idioto Kiara kurwa śpi! - usłyszałam głos Connora.

- Znowu spalony, no ja jebie to! - warknęłam pod nosem, wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam godzinę. Była szósta dwanaście, nie no ja ich zabije. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, od razu poczułam zapach spalenizny.

- Co tu kurwa się dzieje i czy wy jesteście normalni? - zapytałam, stanęłam w szoku widząc kuchnię, która cała była brudna.

- Naleśniki - powiedział Oliver z niewinnym uśmiechem, uniosłam zdziwiona brew do góry. 

- To mają być naleśniki? - zapytałam wskazując na spalone naleśniki.

- Bo ten idiota się ze mną kłóci i nie mogłem się skupić więc trochę ich spaliłem - powiedział Liam wskazując na Mishe, przewróciłam oczami.

- One są nie jadalne, ile mam ci to powtarzać - westchnęłam ciężko.

- Czemu w ogóle gotujecie? Mówiliście, że nie umiecie - powiedziałam.

- Chcieliśmy raz żebyś ty nic nie gotowała, ale chyba nie wyszło - powiedział Connor, pokręciłam głową z uśmiechem.

- To słodkie, ale chyba zostawmy naleśniki mnie, bo następnym razem spalicie całe mieszkanie, mogliście zrobić zwykłe kanapki - oznajmiłam.

- Posprzątamy i zrobimy kanapki - powiedział Misha, uśmiechnęłam się.

- Tak będzie w porządku, idę się przebrać - oznajmiłam i poszłam do pokoju Connora bo tam miałam swoją torbę z rzeczami. Wyciągnęłam z niej ubrania i szybko się przebrałam, poszłam do pokoju w którym spałam, wzięłam plecak, telefon i poszłam do kuchni. Plecak postawiłam w kącie, chciałam pomóc chłopak sprzątać, ale Connor popchnął mnie lekko bym usiadła na krześle, spojrzałam na niego zdziwiona.

- My nabrudziliśmy to posprzątamy, a ty siedź - nie byłam do tego przekonana, nawet sprzątanie w ich wykonaniu mogło zrobić większy bałagan. Oni są do wszystkiego zdolni.

- To może pomogę wam z kanapkami? - zaproponowałam.

- Ja i Connor już kończymy, spokojnie Kiara mamy wszystko pod kontrolą - powiedział Misha, zacisnęłam usta w wąską linie.

- Nie wątpię - mruknęłam. Misha postawił dwa talerze pełne kanapek na stole, chłopaki dokończyli sprzątać i usiedli przy stole, a ja wzięłam sobie jedną kanapkę i zaczęłam jeść, widziałam uśmiech Connora.

- Przepraszamy, że cię obudziliśmy - powiedział Oliver.

- To nic, dobrze, że nie była to piąta rano - wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę, była już siódma dwadzieścia.

- Jest już siódma dwadzieścia, odwieziesz mnie? - dodałam patrząc na Connora.

- I tak zaczynam od ósmej - powiedział Connor wstając.

- Wf powinien być zakazany o ósmej rano - powiedział Luke.

- To prawda - oznajmiłam, w tym akurat musiałam przyznać mu rację.

- Ty wiesz, że masz go ty? - zapytał, uderzyłam się dłonią w czoło, zapomniałam o tym.

- Kurwa - powiedziałam, chłopaki się zaśmiali.

- Chodź, może dam ci trochę luzu - objął mnie ramieniem, westchnęłam.

- Jasne, pa chłopaki - powiedziałam.

- Cześć - powiedzieli, wyszłam z Connorem z mieszkania, zeszliśmy po schodach i wyszliśmy z budynku.

***

Weszłam z Connorem do szkoły i  wyciągnęłam telefon z kieszeni sprawdzając godzinę, miałam jeszcze pięć minut do dzwonka.

- Idę schować plecak do szafki - oznajmiłam i spojrzałam na Connora.

- Okej, widzimy się na sali gimnastycznej - pocałował mnie w policzek i odszedł, a ja poszłam w stronę szafki. W pewnym momencie ktoś na mnie wpadł, a mój telefon spadł na ziemię, chciałam go podnieść, ale ktoś mnie uprzedził.

- Przepraszam, że na ciebie wpadłem - powiedział chłopak, uśmiechnęłam się lekko.

- W porządku - wystawiłam dłoń by oddał mi telefon.

- Jestem Logan - powiedział oddając mi telefon.

- Kiara, jesteś nowy? - zapytałam ciekawa.

- Tak i nie bardzo się tu odnajduje, pokażesz mi gdzie jest sala gimnastyczna? - zapytał.

- Tak pewnie, wychodzi na to, że chodzimy razem do klasy, też mam wf - oznajmiłam.

- To świetnie - powiedział uśmiechając się.

- Muszę tylko pójść do szafki schować plecak - oznajmiłam.

- Okej - poszliśmy do mojej szafki, schowałam mój plecak, ale wzięłam swój strój sportowy i poszliśmy w stronę sali gimnastycznej. 

- Tam jest szatnia męska, ja idę się przebrać - oznajmiłam.

- Dzięki - odeszłam od niego i weszłam do szatni damskiej. Zdziwił mnie widok śmiejącej się Diany z Laurą, ale postanowiłam to zignorować. Przebrałam się i miałam już wyjść z szatni, ale przede mną stanęła Laura.

- Po chuj poszłaś wczoraj do moich rodziców? - zapytała wkurzona, przewróciłam oczami. Chciałam odpowiedzieć jej jakimś chamskim tekstem, ale się powstrzymałam, jakoś nie miałam ochoty się z nią dzisiaj kłócić.

- Przyszłam tylko po swoje pieniądze - oznajmiłam spokojnie zakładając ręce na piersi.

- Moi rodzice mają problemy finansowe, nie wstyd ci przychodzić do nich o pieniądze? - zapytała, prychnęłam z niedowierzaniem. Ona chyba sobie ze mnie żartuje.

- Problemy finansowe? Chciałaś od swoich rodziców pieniądze na torebkę, ale powiedzieli, że jest za droga, ukradłaś mi pieniądze, żeby kupić sobie tą torebkę. Może mają jakieś problemy, ale po pierwsze nie oddali by mi wtedy pieniędzy, a po drugie ty wtedy musiałabyś być chujową córką kupując za kradzione pieniądze torebkę niż pomóc swoim rodzicom - powiedziałam.

- Pożałujesz tego, dostałam szlaban, mama oddała moją torebkę i wzięła pieniądze - oznajmiła, uśmiechnęłam się.

- Jesteś sama sobie winna - powiedziałam i wyszłam z szatni. Poszłam w stronę gabinetu wuefistów, oparłam się o framugę.

- Nie ma Cortesa? - Connor na mnie spojrzał.

- Nie, dzisiaj ja będę nauczycielem - oznajmił, parsknęłam śmiechem.

- To mogę nie ćwiczyć? - zapytałam z uśmiechem, a on wystawił w moją stronę środkowego palca, zaśmiałam się.

- Będziesz i dziesięć karnych pompek - oznajmił zakładając ręce.

- Za co? - zapytałam oburzona.

- Podważasz mój autorytet - oznajmił.

- Jaki autorytet? - uniosłam brew do góry.

- Piętnaście pompek i dziesięć przysiadów - oznajmił.

- Zamykam się już - oznajmiłam szybko.

- Grzeczna dziewczynka - spojrzałam na niego z politowaniem.

- Nie mów tak nigdy więcej błagam to kurwa źle brzmi - powiedziałam, zaśmiał się.

- Co robimy dzisiaj trenerze? - do gabinetu wszedł Logan, Connorowi zszedł uśmiech z twarzy.

- Koszykówka, ciebie jeszcze nie widziałem - oznajmił Connor wstając z krzesła.

- To Logan, jest nowy - powiedziałam.

- Dobra, ty nowy weź z kantorka piłki do koszykówki, weź sobie kogoś żeby ci pomógł - oznajmił Connor, Logan miał się odezwać do mnie, ale Connor go uprzedził.

- Nie Kiare, musi wykonać karne ćwiczenia - Connor popchnął mnie do wyjścia, otworzył sale gimnastyczną, a my jak inni uczniowie weszliśmy.

You've always been more to meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz