ROZDZIAŁ 6

176 6 3
                                    

Doktor Austin o dziwo tym razem oszczędziła sobie „przyjemności" i moją pracę skomentowała milczeniem. Przedstawiłam jej wszystkie informacje jakie dzisiaj zebrałam. Nie zapytała o osoby, z którymi nie rozmawiałam, a ja nie drążyłam tematu dla swojego dobra.

- Jutro rano masz pierwsze zajęcia z panią Evelynn, psychoterapeutką specjalizującą się w terapii psychodynamicznej, a po południu będziesz uczestnikiem terapii humanistycznej z panem Samuelem. Do końca dzisiejszego dnia masz czas dla siebie, a ja przed wyjściem podam ci konkretne godziny spotkań - wyjaśniała Alice, gdy wyszłam z gabinetu doktor Austin kwadrans po godzinie 16. Kiwnęłam ze zrozumieniem głową i ruszyłam do pokoju socjalnego, gdzie miałam zamiar odpocząć chociaż na moment od ciągłego towarzystwa.

O tej porze korytarze świeciły pustkami, co niewyobrażalnie kontrastowało z wcześniejszym zgiełkiem na obiedzie. Wszelkie sesje miały miejsce w godzinach porannych lub wieczornych, dlatego teraz pacjenci przesiadywali w swoich pokojach lub korzystali z usług placówki. Przytłumiony dźwięk stawianych przeze mnie kroków przerwała osoba, której głos usłyszałam za sobą.

- Octavia, hej ! - przekierowałam wzrok za siebie, by dostrzec Cassie stojącą u szczytu schodów prowadzących na górę.

- Tak ?

- Może chciałabyś spędzić z nami trochę wolnego czasu, jeśli nie jesteś zajęta ? - zaproponowała. Chociaż poznałam ją zaledwie pare godzin temu, jej osobowość przyciągała uwagę. W ten pozytywny sposób oczywiście. Nie mogłam pozwolić sobie na brak profesjonalizmu, bo jednak ja tu pracowałam, podczas gdy ona była leczona. Bliższe spoufalanie się nie wchodziło w grę, pomijając zaufanie oraz powierzane informacje w kwestiach zawodowych. Jednak mogłam sobie pozwolić na odrobinę swobody.

- Tak - uniosłam kąciki ust - Jasne - mogłam ich wszystkich lepiej poznać do tego stopnia, bym później nie miała z tego powodu żadnych problemów.

Wspięłam się na piętro i razem z dziewczyną ruszyłyśmy w tylko jej znanym kierunku. Budynek z zewnątrz nie sprawiał wrażenia bardzo rozbudowanego, lecz w środku zawierał masę mniejszych korytarzy, które tworzyły swego rodzaju labirynt. Mijając znane mi drzwi pokoju Samanthy, miałam rozeznanie w jakiej części ośrodka się znajdujemy. Zmierzałyśmy w przeciwną stronę niż pokój Cadena, który mieścił się na jednym końcu korytarza.

- Wszyscy są u Devona. Zaraz zresztą zobaczysz, dlaczego to właśnie tam najczęściej siedzimy - wyjaśniła brunetka.

Stanęłyśmy pod odpowiednimi drzwiami z numerem 7 oraz bez wcześniejszego zapukania weszłyśmy do środka, a ja od razu dostałam wyjaśnienie wcześniejszych słów Cassie. Pomieszczenie było znacznie większe od pozostałych, w jakich byłam. Dużą kanapę oraz dwa fotele pod ścianą zajmowała reszta zebranych tu osób, nachylając się nad stolikiem kawowym, który zasłaniali swoimi sylwetkami. Oprócz tego dwuosobowe łóżko, komoda ze stojącym na niej telewizorem i wielkie okna ciągnące się przez jedną ścianę.

- Gówniarzowi się poszczęściło i dostał najlepszy pokój - usłyszałam stojącą obok mnie Cassie.

- Halo, jeśli ja jestem gówniarz, to ty emerytka - prychnął Devon i odwrócił się w naszym kierunku. Jego mina na mój widok momentalnie z rozbawionej przeszła w zmieszaną.

- Mam tylko 24 lata, ty durniu - kontynuowała dziewczyna.

Jest najstarsza, pomyślałam. Ze swoimi łagodnymi rysami twarzy wcale nie wygląda na swój wiek.

- Przyprowadziłam towarzystwo - dodała, ściągając na nas uwagę reszty. Wszyscy w tym samym czasie skierowali na mnie wzrok, a ja byłam w stanie czuć na sobie tylko to jedno palące spojrzenie czarnych tęczówek.

Poisoned MindsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz