Chapter 4

37.6K 965 170
                                    

Chłopak, na którego czekałam niecierpliwie od parenastu minut, zatrzymał się w czarnym Audi TT należącym do jego rodziców, pod domem Lucasa, w celu odebrania zapłakanej mnie i zawiezienia do domu. Miałam wątpliwości, co do tego, kto jest bardziej zmieszany emocjonalnie - ja czy Liam. Ledwie otworzyłam drzwi samochodu, siadając na miejscu pasażera i spoglądając na chłopaka, a już udało mi się zabaczyć zdenerwowanie, strach, smutek, zdezorientowanie i bóg wie jeszcze co, na jego twarzy. W skrócie mówiąc nie dało się wyczytać jednoznacznie jakie emocje obecnie nim władają. Jego czekoladowe oczy, były wlepione we mnie, natomiast moje zielone, w niego. Oblizałam usta, spuszczając w końcu wzrok. Nie miałam siły, ani ochoty na wymianę, prawdę powiedziawszy nic nie znaczących spojrzeń. Niestety nie mam zdolności, wczytywania czyiś myśli z oczy, choć czasem była by to naprawdę przydatna zdolność.
Splotłam swoje dłonie na kolanach i zaczęłam się bawić palcami. Moja sukienka w tej chwili sięgała do połowy ud, ponieważ podwinęła się trochę, przy wsiadaniu.
Usłyszałam chrzakniecie ze strony mojego przyjaciela, które w tej chwili było naprawdę wymowne. Ponownie uniosłam na niego spojrzenie, po czym zobaczyłam jego uniesione wysoko brwi i zaciśnięte mocno usta, co wyrażało, więcej niż tysiąc słów.
-Nie mam zamiaru odpalić silnika, dopuki się trochę nie uspokoisz i nie zaczniesz opowiadać, co się stało - wypalił w końcu, bardzo łagodnie i powoli.
- Lepiej się skup na drodze, a nie na słuchaniu mnie - syknęłam, właściwie sama nie wiedząc, dlaczego tak zareagowałam. - Chcę trafić bezpiecznie do domu.
-Jess, nie unoś się, tylko wysmarkaj i wytrzyj tusz z policzków. Chusteczki są w schowku - machnął ręką na graciarnie tego samochodu. Doskonale wiedziałam, że Liam wrzucał tu wszystko, czego nie chciało mu się brać do domu, a mieściło się tam. Na szczęście, jego rodzice raczej tam nie zaglądali, bo mogli by się lekko przestraszyć.
Otworzyłam schowek, pociągając lekko nosem, a moje oczy znowu się zaszkliły, więc szybko wyjęłam paczkę chusteczek, które odziwo leżały na wierzchu. Pojedyncza łza spłynęła z mojego policzka prosto na czarną skórę, którą były obite wszystkie siedzenia w samochodzie.
Usłyszałam warkot silnika, co oznaczało, że Liam zdecydował się w końcu wyjechać z tąd.
-A więc, mów - poprosił jeszcze raz, równie spokojnie jak poprzednio.
-Każesz mi się wysmarkać, a teraz wszystko opowiadać, weź się zdecyduj, nie umiem robić trzydziestu rzeczy na raz - jeknęłam z wyrzutem, a z moich oczu popłynęła kolejna porcja płaczu. Chłopak westchnął głośno, zrezygnowany. W sumie nie dziwiłam mu się. Byłam czasem tak nieznośna, że to nieprawdopodobne. Jednak zdarzało się to rzadko, w sytuacjach takich jak na przykład ta, kiedy targało mną od groma emocji, z którymi najzwyczajniej w świecie sobie nie radziłam. On zawsze mnie w takich sytuacjach wspierał, a ja się na nim najzwyczajniej w świecie wyżywałam, co znosił ze stoickim spokojem i wciąż był dla mnie miły i kochany. Podziwiałam go za to, każdy inny pewnie by ze mną nie wytrzymał w takich sytuacjach. Nawet ja, gdybym była na jego miejscu. I właśnie to było jednym z powodów, dla których go kochałam. Prawdę powiedziawszy kochałam go za wszystko. Za ten spokój, poczucie humoru, otwartość na wszystko i wszystkich, odpowiedzialność, wyrozumiałość, dobre serce, inteligencję. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, bo właśnie tyle jest powodów, dla których jest dla mnie tak ważny.
Gdyby nie fakt, że znam go od najmłodszych lat, i jest moim najlepszym przyjacielem, pewnie stwierdziłabym, że jest idealnym kandydatem na męża dla mnie. Ale niestety, nie w tym wcieleniu.

Kiedy w końcu spełniłam wcześniej wydane polecenie bruneta, oparłam głowę o chłodną szybę w samochodzie i westchnęłam głęboko. Pierwszy raz od piętnastu minut, nie chciało mi się płakać. Widać jakiś postęp.

- Wszystko od początku ? - zapytałam przyglądając się krajobrazowi na zewnątrz, zmieniającemu się jak w kalejdoskopie, który na chwilę obecną składał się głównie z drzew, czemu ciężko było się dziwić, ponieważ jechaliśmy przez las.

Sex FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz