Chapter 12

18.2K 600 36
                                    

Jego dłonie przejechały po wewnętrznej stronie moich ud, a ja nie mogąc powstrzymać jęku, wygięłam się w lekki łuk. Moje ciało przenikały uczucia i emocje, które były wprost nie do opisania, których do tej pory nie znałam i niezwykłym echem odbijały się w moim kroczu.

Miał zimne ręce, a podobno osoby z takimi są lepsze w łóżku.  Ciężko mi było powiedzieć, nie miałam porównania, jednak sama ich tepertuara kontrastująca z moją rozpaloną niemal do granic możliwości skórą, wywoływała we mnie niesamowite podniece.

Przesunęłam palcami po jego wyrzeźbionym torsie, zatrzymując je na krawędzi jego bokserek. Samo patrzenie na niego bez koszulki moczyło majtki. Chciałam jego ust, dłoni i wszystkiego. Chciałam po prostu jego. Jego w sobie. Jednak nie czułam zniecierpliwienia i oczekiwania aby to nastąpiło. Miało być romantycznie i we właściwym tępe. Jak dla mnie liczyła się jakość nie długość. 

To było takie nowe, jednak po prostu wiedziałam co mam robić.  Jakby pewnego rodzaju szósty zmysł, który chwilę wcześniej planował każdy mój ruch.

Było mi tak dobrze. Nie czułam żadnego zawstydzenia, wręcz przeciwnie. Czułam się pewna i zadowolona z tego co robię

- Jess - jęknął koło mojego ucha, gdy przejechałam dłonią tuż obok jego erekcji, uwięzionej w bokserkach.

- Jess - Tym razem głośniej, a ja lekko się zdziwiłam, jednak nie przejęłam się tym za bardzo.

- Jess, wstawaj - poczułam jak ktoś mną potrząsa, a mój erotyczny świat w ułamku sekundy zniknął z mojej wyobraźni.  Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że poczuje nutkę rozczarowania z tego powodu. Co jak co, ale sen był przyjemny.

- Cho? - Tylko tyle byłam wstanie wymamrotać rozchylając powieki, które wciąż były niezwykle ciężkie. W pokoju panował półmrok, co świadczyło o wczesnej godzinie - chcę spać kretynie.

- Chodzi o to, że ja też - zaśmiał się. Słychać było, że dopiero się obudził. Miał lekko zachrypnięty głosik.  Leżał podparty na łokciach i patrzył na mnie. Miałam ochotę zdzielić go porządnie poduszką, za pobudkę o tej godzinie, która jak mogło się właśnie wydawać, była bezpodstawna, jednak, nie miałam siły zmieniać pozycji, w której leżałam, bo była najwygodniejsza na świecie.

- Więc dlaczego mnie budzisz? - bąknęłam niezadowolona. Wyrywanie mnie z mojej ulubionej fazy snu, czyli tej, w której moja wyobraźnia była aktywna, było raczej złym pomysłem i mogło mieć różne skutki.

- Jęczysz przez sen - podrapał się po głowie, a na jego twarzy malował się rozbawiony uśmiech - ja nie wnikam co ci się śni, ale śnij to trochę ciszej. Na prawdę chciałbym się wyspać. 

- Przestań - burknęłam pod nosem czując, a kiedy poczułam, jak moja twarz oblewa purpura po prostu przykryłam ją włosami co było jednoznaczne z poruszeniem się i moja magiczna bańka wygody, która była wręcz nie do opisania, nagle bez żadnej zapowiedzi prysła - śpij dalej, już nie będę. 

- No ja myślę.  Chociaż, twoje jęki bardzo przyjemnie brzmią, ale nie koniecznie o tej godzinie i w takich okolicznościach - wsunął rękę pod moje ciało, mniej więcej na wysokości ostatniego rzebra i przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałam oparta plecami o jego tors, który był rozgrzany od kołdry, a mnie to pasowało, ponieważ ciepło ułatwiało mi zasypianie.

Był moim prywatnym misiem. A może jednak ja, byłam jego, bo w końcu teraz to on przytulał mnie, a nie na odwrót.  Nie ważne kto byk czyja przytulanką. Ważne, że był moim prywatnym przyjacielem, dla którego znaczyła najwięcej, tak jak on dla mnie. Mimo wczesnej godziny, docierało do mnie, jaką jestem szczęśliwa, że przyszedł i wszystko będzie znowu dobrze.  Bałam się, że jego.. ciężko temu nadać nazwę, będzie trwało jeszcze długo. Ale na szczęście tak nie było. Oddychając spokojnie, Zamknęłam oczy, czując, że mam przy sobie to czego w tamtej  chwili potrzebowałam najbardziej, a chwilę później zasnęłam.

Obudził mnie cichy dźwięk muzyki, która leciała z głośników przy biurku, na drugim końcu pokoju. Otworzyłam oczy o podciagnęłam się lekko z poza poduszki, żeby mieć widok na cały pokój. Chłopak siedział na fotelu od biurka w samych bokserkach, z moim telefonem w dłoni, podłączonym do sprzętu nagłaśniających.

- Cześć - usmiechnęłam się przecierając oczy zaciśniętymi w pięść dłońmi, przez co ludzie zawsze się śmiali, że wyglądam wtedy jak kotek.

- Dzień dobry jęczydło. Wyspana? - Zagryzł wargę śmiejąc się do mnie. Gdybym mogła zabijać wzrokiem, na pewno właśnie teraz bym mu to zrobiła.  Nie powinien wyśmiewać  się z tego jakie dźwięki wydawałam  z siebie przez sen. Sen, który był bardzo przyjemny.

- Nie śmiej się ze mnie, proszę cię - westchnęłam chowając głowę w materac łóżka, okryty beżowym, wlochatym i mięciutkim kocykiem. Jak już wspominałam uwielbiałam ciepłko, a mój futrzak dawał mi go bardzo dużo - Tak wyspałam się, a ty?

- Całkiem, całkiem. Z tobą się zawsze dobrze śpi -posłał mi czuły uśmiech, który był zdecydowanie moim ulubionym z jego palety min. Wyglądał wtedy tak uroczo i troskliwie.

- Powiedz mi coś czego nie wiem - zgarnęłam teatralne włosy na ramię zczołgując się z łóżka i powolnie idąc w kierunku biurka, na którym następnie usiadłam.  Tuż na przeciwko Liama.

- Ubierz się - spojrzał na mnie, a moje tęczówki spotkały się z tymi należącymi do niego, które były brązowe, czyli w moim ulubionym kolorze oczu u facetów. Wsunął palec pod ramiączko mojego stanika na wysokości ramienia, przejeżdżając nim do przodu.

- Nikt ci nie każe patrzeć.  Zresztą sam jesteś w samej bieliźnie - szepnęłam zakładając dłonie na jego karku.

- A powiesz mi chociaż kto co się śnił? - uniósł brwi uśmiechając się lubierznie.

- Tajemnica - parsknęłam wypinając język i postanowiłam zmienić temat - Jestem głodna.

- Jak zawsze - oparł czoło o moją  głowę i zbliżył wargi do moich

- Nie myłam zębów - pisnęłam opierając dłoń o swoje usta. Osobiście nigdy nie całowałam się z nikim z samego rana. Przed umyciem zębów wydawało mi się to obrzydliwe i nieapetyczne. Źle bym się czuła, w końcu w moich ustach są bakterie po całej przespanej nocy, nie było atutem tego.

- Przesadzasz - przysunął się bliżej mnie,  a ja oplotłam go nogami w pasie. 

- Nie masz czegoś to prania - usłyszałam dzwięk otwieranych drzwi i jednoczenie ogłos mojej mamy. Oderwałam się od chłopaka, a on w ułamku sekundy znalazł się pół metra dalej na fotelu na kółkach. Szatynka patrzyła to na mnie to na niego w rękach trzymając kosz na pranie. Wyglądała na zdezorientowaną o czym świadczyła jej mina i uniesione do góry brew.

- Mamo, ile razy mam ci powtarzać, żebyś pukała - krzyknęłam całą czerwona z zażenowana. Miałam ochotę zapaść się głęboko pod ziemię najlepiej z dziesięć kilometrów dalej.

- To wy.. - otworzyła szeroko oczy. Nie musiała dokańczać, bo doskonale wiadomo o co jej chodziło. 

- Nie! - krzyknęliśmy zgodnie.

- Wyglądało to inaczej - zaczęła wracać za drzwi jednak jeszcze nie wyszła. 

- Ale tak nie jest! Między nami jest tak jak było zawsze - zaczęłam się tłumaczyć jednak kobieta opuściła pomieszczenie zamykając za sobą. Byłam pewna, że będzie w pracy i nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiej akcji.

Zakryła twarz dłońmi oblana rumieńcem. Znając moją mamę będą plotki w rodzinie.

Sex FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz