-A więc, moja słodka osiemnastko, życzę Ci wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia i radości, dużo seksu, przyjemności. Kasy jak lodu, faceta jak marzenie, wspaniałych przyjaciół, których już masz, żeby Ci się całe długie życie układało i czego sobie tylko wymarzysz - Mówiła podekscytowana Evans, dosłownie skacząc i obracając mnie w swoim uścisku. Była tym dniem chyba bardziej podjarana, niż ja.
Tak, był już poniedziałek dwudziestego szóstego maja, czyli moje długo wyczekiwane urodziny, dzięki którym jestem już pełnoletnią obywatelką stanów zjednoczonych. Jednak wciąż nie na tyle dorosłą, aby chociażby pójść do zwykłego klubu. Na to, musiałam poczekać jeszcze całe trzy lata, ale coś czułam, że ten czas szybko zleci.
Już jakiś czas temu, udało mi się przekonać rodziców, aby gdzieś razem wyjechali. Doskonale wiedzieli, że w naszym domu, jak i wmi ogrodzie, będzie się odbywało moje "przyjęcie urodzinowe",ale nazywając rzeczy po imieniu, była to najzwyczajniej w świecie wielka, głośna domówka. Z jednej strony spędzą romantyczne dwa dni w Seattle, a z drugiej i tej ważniejszej dla mnie - nie będzie ich na miejscu. Nie chciałam, żeby moi opiekunowie nadzorowali przebieg wydarzeń. Obiecałam nie puścić niczego z dymem i przysięgam sobie, że dotrzymam słowa.
Muzyka na zewnątrz grała naprawdę głośno, a basy, dało się czuć pod stopami nawet po wejściu do domu. Wszędzie błąkali się jacyś ludzie, pijący shoty, obściskujący się, bądź po prostu rozmawiający. Ja wraz z Pauline stałam w przedpokoju i słuchałam jej podnieconego głosu, kiedy mówiła o tym jak to wiele możliwości się teraz przedemną otworzy, bądź o innych zaletach pełnoletności.
Wszystko zaczęło się stosunkowo nie dawno więc po prostu stałam i czekałam na resztę gości. Zaprosiłam chyba z połowę szkoły i dość sporo osób z poza niej, więc na brak osób do zabawy, rozmowy czy tańca raczej nie miałam co narzekać.
Prawdę powiedziawszy czekałam tylko na Liama I Lucasa, reszta mogła robić co chce, byle w granicach zdrowego rozsądku i byle ktoś się nie utopił w basenie.Sytuacja z moim chłopakiem teoretycznie się unormowała. Poprzedniego dnia, kiedy dostałam kolejną z rzędu wiadomość z przeprosinami, odpisałam zwykłe, nic nie znaczące "Okay". Po przemyśleniu wszystkiego, doszłam do wniosku, że nie mogę ciągle się na niego złościć, bo i tak nic bym tym nie zdziałała. Po prostu postanowiłam mu wybaczyć i "dać szansę kolejnemu dniu".
-A teraz chyba pora na prezent - Uśmiechnęła się szeroko brunetka, potrząsając moim nadgarstkiem.
Miała na sobie sukienkę koktajlową w kolorze szampana, której krój idealnie przylegał do zgrabnego ciała mojej przyjaciółki i bardzo ładnie podkreślał jej biust, co było pewnie spowodowane tym, że góra kreacji była nieco gorsetowa. Rzecz jasna, nie było tego widać, jednak dawało to dość duży efekt w wyglądzie. Na nogach widniały szpilki, na moje oko conajmniej dziesięciocentymetrowe, które nieco połyskiwały w świetle, z czego łatwo wywnioskować, że były lakierowane. Do tego kopertówka w kolorze butów, ze srebrną klamrą na środku, która służyła do otwierania torebki. Wyglądała na prawdę ślicznie, Nie tylko jeśli chodzi o strój. Typowo wieczorowy, ciemny, jednak nie zbyt intensywny makijaż i włosy ułożone w idealne fale. Tak wyglądająca Evans to widok niecodzienny, jednak czasem się zdarzał.-Nie musiałaś mi kupować prezentu. Wystarczy mi, że Cię mam - usmiechnęłam się do niej i spojrzałam w lustro. Moja sukienka, przyszła tego dnia, rano. Nie miała ramiączek, a plecy były wycięte. Jedyny kawałek materiału z tyłu, to cieni czarny paseczek ułożony w kształt kokardki, który miał za zadanie zasłaniać zapięcie mojego stanika. Góra kreacji była lekko usztywniona i mocno przyjegająca, co podkreślało moje wcięcie w talii i płaski brzuch, na który w sumie pracowałam od najmłodszych lat. Miejsce między białą górą i czarną obcisłą spódniczką do połowy uda, dzieliła biała falbanką biegnącą dookoła mojego brzucha. Moje nogi tak jak w przypadku Pauline, zdobiły czarne szpilki, jednak moje były zamszowe, z czerwonym spodem. Na szyi miałam srebrny naszyjnik w kształcie serca, które z boku miało parę błyszczących kamyczków. Prawy nadgarstek ozdabiał najzwyklejszy łańcuszek, w kolorze naszyjnika. Torebki żadnej nie miałam. Byłam u siebie w domu, więc wszystko miałam pod ręką. Jeśli chodzi o fryzurę i makijaż. Z tym pierwszym z pomocą przyjaciółki trochę się namęczyłam. Miałam idealnie upięty kok, dookoła zawinięty warkoczem, zaczynającym się na dole mojej głowy. Mój make-up składał się z czerwonej szminki, grubych kresek i odrobiny szarego cienia do powiek. Nie czułam potrzeby malowania się mocniej. Było wystarczająco wyraźnie.
CZYTASZ
Sex Friends
Fanfiction- Więc.. wciąż jesteśmy przyjaciółmi, tak? - Wyszeptałam niepewnie w jego usta, które natarczywie napierały na moje. Same jego pocałunki były tak podniecające. - Jak najbardziej - Odpowiedział pociągając mnie do góry, aby chwilę później mógł rozpiąć...