Chapter 15

19.4K 492 65
                                    

Przebierałam nerwowo nogami, nieustannie uderzając nimi o fontannę, na której siedziałam od dobrych dziesięciu minut. Po raz kolejny w przeciągu tych sześćdziesięciu sekund odblokowałam wyświetlacz mojego telefonu, aby zobaczyć, która godzina. Tak jakby to ile razy sprawdzę godzinę, miało przyśpieszyć to, w jakim tempie płynie. Dlaczego, kiedy raz na nie wiadomo, jaki czas chciałam, żeby czas zapieprzał jak wystraszony zając, on jak na złość się nieprawdopodobnie wlekł i nie chciał inaczej. Mój żołądek był jakby ściśnięty z poddenerwowania, co prawdę powiedziawszy z każdą chwilą coraz bardziej zaczynało boleć. Czego ta ruda, liniejąca wywłoka znowu chciała. Rozumiałam, że zniszczenie mojego związku było jej celem nadrzędnym, ale nie potrafiłam sobie uzmysłowić, dlaczego próbuje mnie pakować w to jeszcze bardziej, niż na chwilę obecną. Najwidoczniej bawiło ją to, dawało jej jakąś przyjemność. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Najzwyczajniej w świecie była zwykłą suką i wywłoką społeczną, która docierała do swojego celu po trupach. Owszem, sama nie raz zachowywałam się zdzirowato, jednak miałam w tym wszystkim umiar. Nie potrafiłabym z pełną premedytacją dążyć do tego, aby kogoś zranić, albo zniszczyć coś, na czym komuś zależy. Nie należałam do osób miłych i potulnych, ale to za sprawą wielu przeżyć i wspomnień, które wryły się w moją psychikę I trwale mnie zmieniły oraz nauczyły nieco ostrożności.

Usłyszałam stłumiony stukot obcasów o kostkę brukową, przez co automatycznie się odwróciłam w tamtym kierunku. Skrzywiłam się widząc postać, która stanowczo zepsuła mi humor tego dnia do granic możliwości. Ubrana w biały crop top w czarne palmy, krótkie czarne spodenki i beżowe sandałki na szpilkach, który robiły tyle hałasu. Trzeba było przyznać, że wszystko było dobrze dopasowane do jej figury, która była raczej dość drobna. Na jej oczach widniały wielkie okulary słoneczne, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Nie trzeba było być specjalnie spostrzegawczym, aby zorientować się, iż jest sztuczny. W tej głowie, pod rudą kitką kryło się tyle przebiegłości, że to chyba niewyobrażalne.

Jej wzrok był wbity w moją osobę, byłam pewna, że lustruje mnie uważnie. Uniosłam brwi i założyłam ręce na piersi w geście wyczekiwania. Nie miałam zamiaru odezwać się ani słowem. Bo właściwe, co miałam jej powiedzieć?

- Nie sądziłam, że na prawdę przyjedziesz - mruknęła kiwając głową z aprobatą. Zatrzymała się może półtora metra przede mną, zakładając ręce na piersiach. Odruchowo wstałam chcąc wyrównać z dziewczyną, jednak fakt, że miałam na sobie baleriny, sprawiał, że byłam niższa od niej, przez co poczułam się.. sama nie wiem. Słabsza, mniej pewna siebie i mniej odważna. Całe moje nastawienie wojenne, które rosło we mnie jeszcze przed paroma minutami, nagle wyparowało, a mała cząstka mnie podpowiadała, że powinnam się ostrożnie wycofać, zanim wszystko pogorszę.

- A co innego miałam zrobić? - Prychnęłam, odwracając wzrok i wbijając go w niewielki kląb różany. Kwiaty były zaniedbane, lekko uschnięte na końcach płatków. Tak łatwo było je zniszczyć. Jakby były zbyt delikatne dla ludzi.

- Na prawdę, aż tak łatwo tobą zmanipulować? - Zaśmiała się ukazując szereg zębów. Uniosła swoje okulary słoneczne, aby lepiej móc mi się przyjrzeć. Zagryzłam lekko wewnętrzną stronę policzka, bawiąc się pierścionkiem na moim palcu wskazującym, za plecami, tak, aby dać po sobie jak najmniej poznać, że się denerwuje.

-Jaki masz problem, Bloom? - Powiedziałam bardzo spokojnie, wypuszczając z siebie całe powietrze z moich płuc, jakby razem z nim miały ujść wszystkie moje emocje. Wiedziałam, że nie mogę się im dać ponieść, bez względu na to, co Summer powie. Nie mogłam dać jej jakiejkolwiek satysfakcji, że przez nią straciłam panowanie nad samą sobą.

- Ja? Jeszcze żaden - wzruszyła ramionami, a na jej ustach pojawił się beztroski uśmiech - Ale jeśli mnie zdenerwujesz, ty będziesz miała.

- Rozwiń. Bo jak na razie, nic mi to nie mówi.

Sex FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz