Odsunąłem lekko telefon od swojego ucha jednocześnie przewracając oczami. Nie chciałem ogłuchnąć przez krzyki do słuchawki, kierowane w moją stronę przez dziewczynę. W sumie to nie tyle, co krzyczała, ale jej ton był na prawdę bardzo bliski tego.
- Miałeś mi dać znać, jak będziesz w domu. Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że ja się martwię?! - Ciągnęła swoją wypowiedź, powtarzając w kółko to samo od najbliższych pięciu minut. - Zachowujesz się jakby ci w ogóle przestało zależeć. Od najbliższych dwóch tygodni wszystko zaczyna się psuć. Nie sądzisz, że pora coś z tym zrobić?
- Ann, nie sądzisz, że to nie jest rozmowa na telefon? - Westchnąłem cicho, ale byłem pewien, że w słuchawce dało się to słyszeć i nie ucieszyło to dziewczyny.
Może i miała rację - miałem do niej zadzwonić, gdy dotrę do domu, a tego nie zrobiłem i miała prawo się na mnie za to rozzłościć. Jednak nie powinna wylewać nagle wszystkich żali dotyczących naszego związku i zwalać tego wszystkiego na mnie. Zwłaszcza przez telefon. Byłem zdania, że wszelkie problemy należy rozwiązywać, wprost, bo tylko w ten sposób można dojść do jakiegoś porozumienia.
- Dla ciebie nic nie jest rozmową na telefon - jej ton nagle przerażająco spoważniał. Mimo to, spodziewałem się, że to nie długotrwałe i zaraz znowu wybuchnie. - Zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości, wiesz?
- Po prostu się spotkajmy. Innego wyjścia nie widzę.
- Daj znać, kiedy znajdziesz dla mnie trochę czasu, którego nic nie zakłóci i będziesz w pełni do mojej dyspozycji - po tych słowach usłyszałem trzy krótkie sygnały oznaczające przerwanie połączenia.
Oderwałam telefon od ucha i wlepiłem wzrok w nadal zapalony ekran, jakbym szukał w nim jakichkolwiek porad, wskazówek czy chociażby wyjaśnień.
Coraz częściej zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak. Dlaczego każdy z moich związków na dłuższą metę zaczynał podążać tym samym torem. Bez względu na to jak bardzo bym się nie starał, po prostu wszystko zaczynało się psuć w ten sposób, że nie dało się tego naprawić. Może to kwestia tego, że wybierałem sobie nieodpowiednie partnerki. Dziewczyny, które pod żadnym pozorem nie pasowały do kogoś takiego jak ja, a mimo to ja wierzyłem, że jest inaczej i dalej w to brnąłem. Jednak mogło to również być spowodowane tym, że po prostu byłem tak beznadziejny w związkach. W końcu ile razy historia może mieć niemal takie samo zakończenie. Jak takie never ending story powtarzające się na bez końca. To było już tak oczywiste, że sam wiedziałem, czego się spodziewać, nie ważne czy tego chciałem, czy nie. W tym konkretnym przypadku chciałem to w jakiś sposób odbudować.
Zacząłem szurać butem po ścieżce, odsuwając drobne kamyczki leżące na niej na boki, bez żadnego konkretnego celu. I dopiero w tamtej chwili zdałem sobie sprawę zdałem sobie sprawę, jakie to wszystko jest poplątane. Pogmatwałem sobie wszystko, tak na prawdę na własne życzenie. Jak wielki mętlik tlił się bezustannie w mojej głowie. Z żadnej strony nie potrafiłem zrozumieć samego siebie, bo moje nielogiczne zachowanie nie mieściło się w granicach własnego zrozumienia. Z jednej strony kochałem Annie i na prawdę mi na niej zależało. Bardzo często myślałem jak bardzo bym chciał żeby ten związek trwał długo i żeby była ze mną po prostu szczęśliwa. Bez żadnego, "Ale", ani zawahania. Jednak z drugiej strony nie potrafiłem wymazać ze swojej podświadomości ani wyobraźni niesamowicie seksownej Jess, którą każdym najmniejszym gestem, pocałunkiem czy dotykiem doprowadzała mnie do czystego szaleństwa. Najzwyczajniej w świecie pożądałem jej i nic na to nie mogłem poradzić. Byłem tylko facetem i tak jak wszyscy odwracałem się widząc dziewczynę z fajnym tyłkiem, czy większym biustem. A, że moja przyjaciółka miała to wszystko na raz, nie musiałem nawet specjalnie się obracać. Ta sytuacja w żaden sposób nie chciała składać się w logiczną całość, co niczego nie ułatwiało. Jednak w tym wszystkim było coś, co nie wiedzieć, dlaczego mi się podobało. Po prostu mi odpowiadało, tak jak wyglądało, mimo że nie potrafiłem tego w żaden sposób wyjaśnić. Wiedziałem, że zachowywałam się jakbym nie dojrzał do żadnego z tych uczuć. I może coś w tym było, ciężko było mi stwierdzić, albo po prostu nie chciałem tego teraz wiedzieć.
CZYTASZ
Sex Friends
Fanfiction- Więc.. wciąż jesteśmy przyjaciółmi, tak? - Wyszeptałam niepewnie w jego usta, które natarczywie napierały na moje. Same jego pocałunki były tak podniecające. - Jak najbardziej - Odpowiedział pociągając mnie do góry, aby chwilę później mógł rozpiąć...