Aż do kości

1K 62 127
                                    

Do mojego domu została jedna krótka alejka. Z trzech stron mego mieszkania znajdował się las, gdyż, jak na studenta przystało - mieszkałem na uboczu miasta. Lubiłem to miejsce. Jestem typem osoby, która czuje się przytłoczona większym zaludnieniem, którego w moim otoczeniu brakowało. Czułem się tu bezpiecznie, z wiedzą, że nie grozi mi tu większe zagrożenie.

Idąc, zadowolony z zakupów usłyszałem szelest. Nie zamartwiłem się tym specjalnie, przecież to nic dziwnego. Uznałem to za wiatr i dumnie szedłem do mojego mieszkania dalej. Ku memu zdziwieniu, to nie był wiatr.

Niczego nie świadomy, wszedłem do uliczki, która znajdowała się na mojej ulicy. Ujrzałem tam kobietę, która wyglądała młodo. Nie byłem w stanie jednak tego zweryfikować, ponieważ większość jej ciała zakrywała ciemnoczerwona substancja, wyglądająca na krew. Stała ona nad ciałem, które było w zupełności poturbowane.

Na tym etapie jasne było, że kobieta zajada się ciałem. Gdy się jej przyglądałem, zobaczyłem, że je coś podobne do ręki.

Ludzkiej ręki.

Nie jestem pewien, czy mnie usłyszała. Nie jestem nawet pewien, czy miała świadomość co robi. Zawsze staram się być cicho, dlatego taki byłem w tej sytuacji. Mimo, że byłem przerażony tym, co ujrzałem. Nie jest to raczej codzienny widok. Stałem wpatrzony w kobietę, chwilowo sparaliżowany ze strachu. Gdy udało mi się otrząsnąć, do takiego stopnia, że byłem w stanie ruszyć nogami, zdecydowałem się uciec. Wydawało mi się to najbardziej logicznym rozwiązaniem, przecież oczywistym jest, że nie przyłączyłbym się do kobiety.

...Prawda?

Uciekłem, uciekłem jak to robię zawsze. Nawet wtedy myślałem o tym, że moje postępowanie idiotyczne. Po co ja cały czas uciekam od mych problemów? Nie chodziło mi nawet o akt kanibalistyczny, który zobaczyłem, ale o moje zachowanie w rozwiązywaniu jakichkolwiek przeszkód.

Egoistyczne, czyż nie?

Słyszałem, jak ktoś wstaje i zaczyna biec. Domyśliłem się, że była to kanibalka. Po chwili me płuca zaczęły piec. Mimo chłodu na dworze, spociłem się. Cały czas noszę swój białoczarny szal, który był powodem mej zadyszki. Nigdy się z nim nie rozstaję, jest on dla mnie jednym z najważniejszych rzeczy, które posiadam. 

Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem tak przerażony, to był najgorszy widok w moim życiu. Biegłem, bo wiedziałem, że od tego zależy moje życie.

Dotarłem do swojego domu, zamknąłem drzwi i upadłem na podłogę. Nie mogłem się podnieść, ale próbowałem.
Jak zwykle, nic mi się nie udaje. Nie mogłem nawet wstać, żeby zamknąć drzwi, a tak bardzo chciałem.

Zasnąłem na podłodze, sparaliżowany ze stresu i przerażenia.

— 

Wczesnym porankiem usłyszałem mój budzik z telefonu położonego na szafce nocnej. Obudziłem się cały spocony, co nie było dla mnie normalne. Nie mam żadnej nadpotliwości, więc było to dla mnie nienaturalne. Po czasie wywnioskowałem, że to prawdopodobnie od stresu. Ostatnia noc przecież do normalnych nie należała.

Było to dziwne. Obudziłem się w łóżku. Zapamiętałem tamtą noc inaczej. Zresztą, zdecydowanie ciężko będzie o tym zapomnieć. Zaskoczony miejscem, w którym się znajdowałem, próbowałem odtworzyć w myślach ostatnie wydarzenia. Byłem przekonany, że tamtą noc zakończyłem leżąc na podłodze, cały sparaliżowany ze stresu.

Dlaczego więc znajduję się we własnym łóżku?

Po wykonaniu podstawowej rutyny udałem się do kuchni z celem przygotowania śniadania. Przeszkodziło mi jednak powiadomienie, które dostałem od mojego przyjaciela, Bustera.  

DELICATE | Edgar x FangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz