Wesołe miasteczko

330 28 13
                                    

- Edgar, to może brzmieć głupio, ale...Kocham cię - powiedziała moja matka pewnego dnia, którego nie zapomnę do ostatniego wdechu na tej planecie. Wbiłem sobie go do głowy tak mocno, że pamiętam go dziś, z dokładnymi szczegółami. Był to pierwszy i ostatni raz, gdy wypowiedziała te słowa. Mój mały mózg nie był w stanie pojąć wtedy, iż nie była świadoma tego co mówi. Piła alkohol w okropnych ilościach. W zasadzie nikt nie wiedział o co chodzi, albo wszyscy doskonale fałszowali swą niewiedzę. Przeraziły mnie te słowa. Obmyślałem całe tygodnie, czy naprawdę ma to na myśli. Jak mogła kochać kogoś takiego? Nie było jednak jej przy mnie. Był tylko Fang, który cierpliwie czekał na odpowiedź.

- Nie ważne, zapomnij. To było głupie, tylko taki żart! - próbował się uśmiechnąć, zakryć ślady po łzach.
- Też cię kocham Fang, spokojnie - Te słowa przyszły mi z okropną łatwością, zdziwiło mnie to. Był to pierwszy raz gdy szczerze miałem to na myśli.
- Mówisz poważnie?
- Tak. Mówię to z kompletną powagą. Kocham cię tak bardzo, że nie jestem w stanie znaleźć słów, które to opisują. Okropnie się cieszę, ze też się tak czujesz. Bałem się przez chwilę, że wymagasz od nas tylko przyjaźni - Ogarnął mnie spokój. Zachowywałem się, jakbym przed chwilą nie wydzierał się na cały dom.
- Jezu! Okropnie się cieszę! Chodź tu! - wystawił ręce na znak, iż chce bym się przytulił. Z jego oczu po raz kolejny wylały się łzy. Tym razem były to łzy szczęścia. Od razu wplotłem się w klatkę piersiową chłopaka. - Kocham cię!

Zdarzył to wykrzyczeć jeszcze parę razy przed moją odpowiedzią. Wysunąłem się, a głowę zbliżyłem ku jego głowie. Miałem okropną ochotę go pocałować, i w końcu mogłem to zrobić bez żadnej niezręczności między nami. Zbliżyłem swoje usta do niego i pocałowałem. Po oddaleniu się, zobaczyłem Fanga okropnie szczęśliwego. Nie widziałem go w takim stanie jeszcze nigdy, mimo że cały czas był pogodny. Mogłoby się wydawać, że z jego oczu wydobywają się złote iskry, powiększające się z każdą sekundą.

Resztę dnia spędziliśmy spokojnie, nie martwiąc się o inne sprawy. Gdy my nieświadomie od nich uciekaliśmy, one czekały by napaść nas znienacka. Zanim się obejrzeliśmy, słońce zaczęło zachodzić. Nadal pamiętałem o mojej silnej potrzebie udania się wraz z Fangiem do wesołego miasteczka. Odkąd tylko sięgam pamięcią, chciałem się tam udać z odpowiednią osobą. Odwiedzić wszystkie kolejki modląc się, że przeżyje, wygrać maskotki w oszukanych grach.

Leżeliśmy w jego łóżku, zupełnie przygotowani do snu. Dowiedziałem się, iż Fang nie był typem nocnej osoby, nigdy nie lubił przesiadywać do późnych godzin. Uwielbiał dzień i czerpał z tego jak najwięcej. Chłopak włączył jakiś przypadkowy film, który przypadł mu do gustu. Ciągle przystosowywał, by dopowiedzieć swoje dwa słowa na temat bieżącej akcji. Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Cieszyłem się, że aż tak się zainteresował.

Po skończeniu kolejnej wypowiedzi, znalazłem odpowiedni moment na zadanie mojego pytania przed wznowieniem filmu. Odwróciłem głowę, ku jego twarzy.
- Fang, mam pytanie - zacząłem poważnie. - Chciałbyś może udać się ze mną do wesołego miasteczka, jak tylko znajdziesz czas?
- Oczywiście że tak! Już nie mogę się doczekać! - uśmiechnął się, po raz setny tego dnia (Jak zresztą robił codziennie). Niespodziewanie pociągnął mnie w dół, a następnie położył ręce tak, że leżałem pomiędzy nimi. Zaczął mnie całować po całej twarzy i szyi, ciągle uśmiechnięty. Wyglądał, jakby czekał na to pytanie całe życie.

- Chyba już wystarczy! - próbowałem z siebie wydusić, lecz utrudniało mi to uczucie łaskotania. Wymówienie pojedynczego zdania sprawiało mi trudność, gdyż towarzyszył mi ciągły chichot.
- Skoro tak twierdzisz... - powiedział, mając na siłę obrażoną minę. Robił to specjalnie - doskonale chciał, bym widział jego niepoważność. Ciężko było myśleć inaczej, gdy jego twarz pochłaniał obfity rumieniec.

DELICATE | Edgar x FangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz