Burza

278 27 14
                                    

Obudziłem się następnego dnia. Pierwszym, co zobaczyłem był Fang, który jeszcze spał. Chłopak miał rozpuszczone włosy, przez co wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Przechyliłem głowę w jego stronę, by dokładniej się mu przypatrzeć. Okropnie chciałem przybliżyć rękę w stronę jego twarzy. Nie udało mi się to jednak, gdyż gdy wyciągałem ją ku niemu niespodziewanie otworzył oczy.
- Długo już tak czekasz? - zapytał. Nie brzmiał, jakby dopiero wstał.
- Nie, też dopiero co się wybudziłem. - uśmiechnąłem się, nadal zerkając w jego stronę.

Drzwi się otworzyły. Nie był to ani wiatr, ani żaden z nas. Fang usiadł i popatrzył w stronę drzwi, a ja po chwili zrobiłem to samo.
- Fang... - poznałem ten kobiecy głos od razu. W końcu, towarzyszył mi większość dzieciństwa. Bibi. - O! Zguba się znalazła! Już mieliśmy wzywać policję.
- Chwila, chwila. Jak ty tu weszłaś? - odpowiedział podirytowanym głosem.
- Dałeś mi klucze, już nie pamiętasz?
Zapadła cisza, a ja poczułem ich wzrok na sobie. Wydusiłem z siebie po chwili:
- To wy się znacie? - Chłopak obok mnie odparł tylko, że to długa historia.
- W zasadzie, nie długa! Zaraz ci wszystko opowiemy, tak Fang? - Uśmiechnęła się i bez zastanowienia usiadła obok nas. - Pamiętasz, jak płakałeś za swoim ukochanym? Jak mówiłeś, że codziennie budzisz się z przekonaniem, że zaraz do ciebie napisze? Może do ciebie nie napisał, ale do mnie już tak. Widzisz, okazuje się, że chłopak tak się speszył, że aż potrzebował porady! Oczywiście, ja, jako zniewalająca przyjaciółka pomogłam mu i troszkę doradziłam. Powinien mi teraz dziękować na kolanach! - Chłopak zrobił się czerwony. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Było to w zasadzie zabawne, że potrzebował porad (PORAD ODNOŚNIE CZEGO?). Ciężko było się nie uśmiać, ale byłem w stanie zachować to na później.
- To nadal nie wyjaśnia, dlaczego masz jego klucz. - Zrobiłem się poważny.
- Uu, gołąbeczek zazdrosny? - Popatrzyła się na mnie z góry. - Może Fang sam ci wyjaśni? Ja już zmykam. Miałam inne zamiary, ale nie mam ochoty przerywać wam romantycznych chwil. - Wstała i wychodziła z pokoju. - A tak w ogóle, Buster się martwi. Nie będę nic wspominać, ale odezwij się do niego w najbliższym czasie. W razie czego, będę cię tu szukać. - Powiedziała stojąc przy drzwiach. Otwarła je i wyszła, machając ręką na pożegnanie.

Czekaliśmy, aż wyjdzie z budynku. Patrzyłem się w tym czasie na Kła, rządąjąc wyjaśnień. Gdy tylko usłyszałem, jak zamykają się drzwi od razu wkroczyłem do akcji.

- Chcesz mi coś powiedzieć? - Zapytałem.
- Nie ma takiej potrzeby. - Odparł. Jego twarz nadal była czerwona.
- Jesteś pewien? Chciałbym wiedzieć.
- Edgar, kiedyś ci to wyjaśnię. Przykro mi, ale teraz nie jest na to pora. Muszę powoli zbierać się na uniwersytet. - Wstał, nie czekając na odpowiedź. Wyszedł jak najszybciej jak był w stanie.

Z daleka było słychać zdenerwowanie w jego głosie. Był podirytowany, a mnie zastanawiało dlaczego. Czy Bibi powiedziała coś złego? Analizowałem w głowie jej przemowę, na tyle ile zapamiętałem. Próbowałem znaleźć jakiś haczyk, który doprowadzi mnie do odpowiedzi.

Po chwili wrócił, ale nie na długo. Założył chaotycznie rozpinaną szarą bluzę, która była na niego o ciut za duża i wyszedł z pokoju, bez pożegnania. Oczekiwałem, że wyjawi mi wszystko, gdy tylko wróci do domu.

Drzwi z domu po raz kolejny się zamknęły. Wybiegł, bez wypowiedzenia słowa w moją stronę. Nie miałem konkretnego planu na ten dzień. Próbowałem się nie nudzić, ale cokolwiek czego nie robiłem wprawiało mnie w ponowne przemyślanie sytuacji. Byłem zdesperowany do tego stopnia, że gdybym tylko miał odrobinę siły, od razu pobiegłbym pod uczelnię Fanga błagając o wyjaśnienia. Siły jednak nie było.

Chciałem udać się do pobliskiej biblioteki. Ostatni raz byłem na zewnątrz, gdy zmierzałem do domu Fanga. Przyszła pora, by w końcu to zmienić. 

DELICATE | Edgar x FangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz