Part V

294 9 1
                                    

Oczy co raz bardziej się kleiły. Ostatecznie poczuł jak korytarz ucieka mu spad nóg, a świat spowija ciemność...

Kilka minut wcześniej, Hogwart

Draco właśnie siedział na wakacyjnej imprezie ślizgonów. Jak co roku w ostatni weekend przed wakacjami, Snape pozwalał uczniom siedzieć do 24:00. Oczywiście tyczyło się to klas od czwartej w górę z czego alkohol był zezwolony dla klas 6-7 a piwo kremowe dla 5. Nikt jednak nigdy nie zwracał na to uwagi i ostatecznie pił ten kto chciał. Oczywiście wykluczając klasy 1-3, które na imprezę miały zakaz wstępu. Całość zaczynała się o 17:00 i kończyła w okolicach 2:00. W tym roku Draco jednak nie był w humorze by balować. Kiedy jego dobry przyjaciel - Blaise Zabini proponował kolejkę, ten odmówił. Ostatnio jego myśli zaprzątał pewien gryfon.

Gdy tak siedział już kolejną minutę, a muzyka zaczynała go irytować, wstał z kanapy i opuścił dormitorium. Po wyjściu na korytarz poczuł przepływ świeżego powietrza. Niezauważalnie potykając się o własne nogi, sunął ku jego ulubionemu miejscu - wierzy astronomicznej. Coś jednak pokusiło go by nie iść tam, a udać się w stronę pokoju życzeń, gdzie również lubił przebywać.

Gdy tak szedł, zauważył dziwną sylwetkę na horyzoncie. Chłopak szedł dość powoli i podpierał się ściany. Już miał go wołać gdy ten osunął się po ścianie. Blondyn szybko do niego podbiegł. Okazało się, że nie był to nikt inny jak Harry Potter. Chodź z początku go nie poznał, blizna na czole ułatwiła mu to zadanie. Przewiesił sobie jego torbę przez ramie oraz podniósł go w stylu panny młodej.

- Czemu jesteś taki lekki, Harry? - Spytał, gdy tylko go podniósł.

Jego waga nie była normalna, a w szczególności, gdy mówimy tutaj o dorastającym nastolatku. Sam Draco jadł prawie 3000 kcal na dzień, a wcale nie uprawiał jakiegoś wymagającego sportu. Harry natomiast ruszał się więcej niż normalny nastolatek i praktycznie ciągle był w ruchu. Ślizgon już jakiś czas temu zauważył, że chłopak nie bywa na kolacjach, rzadko kiedy je na śniadaniach i czasem zje coś na obiedzie. Kiedyś myślał, że po prostu chłopak je normalnie, a on patrzy w niewłaściwych momentach. Teraz jednak zdał sobie sprawę z tego jak bardzo się mylił.

Postanowił zanieść chłopaka do pokoju życzeń. Nie mógł przecież iść z nim na rękach do pokoju wspólnego, a przejście do starej klasy byłoby zbyt męczące. Uznał więc, że to jedyne wyjście.

Przekraczając pokój, pomyślał mieszkaniu. W ten sposób pojawiła się urokliwa kawalerka. Położył Harry'ego na łóżku i ściągnął jego glany. Przykrył go kołdrą, a jego torbę odłożył zaraz przy łóżku. W tym czasie postanowił coś ugotować. Założył na siebie fartuch by nie ubrudzić ubrań i wziął się za przygotowania. Całe szczęście lodówka była pełna, więc bez zbędnych ceregieli, wyciągnął odpowiednie składniki.

Postawił na zupie krem z ważył i do tego pieczone filety z kurczaka. Starał się, aby wszystko było delikatne. Nie chciał obciążyć żołądka bruneta...

Po dobrej godzinie, Harry zaczął się przebudzać. Stwierdził, że nie jest w swoim łóżku. Delikatnie podniósł się i zauważył, że w fotelu obok siedzi Draco i czyta książkę.

- Cześć Harry - powiedział, a chłopak lekko odwzajemnił uśmiech.

- Cześć Draco, co ja tu robię?

- Szedłem korytarzem i natrafiłem dla ciebie. Co ci się stało, że zemdlałeś?

- Cóż... - nie chciał się przyznawać, że po za soczkiem od Nevilla, jego ostatnim posiłkiem był banan na wczorajszym śniadaniu. - Chyba się nie wyspałem...

- Nie kłam - powiedział blondyn. - Kiedy ostatni raz coś jadłeś?

- Dzisiaj? - powiedział cicho, a jego brzuch zaburczał. - No dobra, wczoraj na śniadanie... banana - dodał jeszcze ciszej.

Wieża Astronomiczna - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz