Hogwart, Sobota
Weekend nastał nieoczekiwanie szybko. Dzisiaj miał odbyć się mecz quidditcha: Slytherin vs Gryffindor jednak dwójka graczy zielono-srebrnych złapała ospę i wylądowała w skrzydle szpitalnym. W tym biedny Blaise. Dlatego też mecz został odwołany. To sprawiało jednak, że Harry jak i Draco mieli więcej czasu na poszukiwania diademu.
- To jeszcze raz, wyjaśnij dlaczego idziemy go szukać sami, a inni nam nie pomagają? - Podpytał lekko zirytowany blondyn. Musiał w końcu wstać dzisiaj o 8:00 rano, a o odwołanym meczu dowiedział się dopiero po dojściu na boisko.
- Już ci mówiłem... Blaise leży u Pomfey, Neville i Nott mają zaległą randkę i skoro mieliśmy mieć mecz to na nią idą... Luna gdzieś zniknęła, jednak ostatnio spędziła ze mną sporo czasu i lepiej aby odpoczęła, a Herm i Pans...
- Pansy mówiła, że idą na spotkanie z jakimś "ciachem". Nie bardzo wiem o co jej chodziło no ale cóż. Nie będę wnikać.
- Z Krumem - mruknął po chwili zastanowienia. - Coś mi mówiła, że znalazł sobie partnerkę i chciał ją przedstawić.
- Hermiona nadal się z nim trzyma? Nie będzie zazdrosna o tą babeczkę?
- Nie, mówiła, że dała mu kosza i są przyjaciółmi. No i że nic do niego nie czuła i raczej nie poczuje.
- Bo?
- Podejrzewa, że jest Homo.
- No to kolejna tęcza do kolekcji - zaśmiał się.
- Racja racja. Ja gej, ty bi... w otoczeniu samych homosiów. Brakuje by Zabini znalazł sobie chłopaka.
- Na to nie licz - zaśmiał się blondyn. - Od zawsze leciał na cycki.
- No to może Crabbe?
- Fuj! - Stalowooki aż się wzdrygnął. - Aż mi się nie dobrze zrobiło.
- No weź nie symuluj - dał mu buziaka. - A teraz do pokoju życzeń!
- Już - mruknął niezadowolony.
Przerzucali kolejną stertę śmieci. Próbowali również zaklęć jednak i to nie działało. Harry wspiął się na czubek i zaczął szperać w komodach jakie się tam znajdowały, a blondyn poszedł w inne miejsce. Zatrzymał się na starej szafie... Dokładnie wczoraj skończył ją naprawiać i wysłał wiadomość do czarnego pana. Obecnie miał złe przeczucie, które towarzyszyło mu cały dzień.
- Masz coś? - Usłyszał głos bruneta. Już miał odpowiedzieć, aż nagle...
- Witaj Draconie - z szafy wyłoniła się Bellatrix. - Czekałeś na mnie?
- Raczej sprawdzałem czy aby na pewno wszystko jest w porządku z tym gratem.
- Jak widzisz raczej, jestem cała - uśmiechnęła się krzywo.
- Czemu się nie odzywasz? - Nagle Harry wyszedł zza rogu i tym samym natknął się na czarownice.
- Potter, cóż za spotkanie - powiedziała z jadem. - Draco, nie chwaliłeś się, że masz przyjaciela.
- Ja... - blondyn nie zdążył odpowiedzieć, gdyż po chwili prawie oberwał klątwą od swej matki chrzestnej.
- Draco zwiewaj stąd! - Wykrzyknął zielonooki, a chłopak posłusznie zaczął biec w stronę drzwi.
Pojedynek trwał, a magia szalała. Różnorodne zaklęcia latały na lewo i prawo. Brunet jednak nie zauważył jednej rzeczy. Czarnowłosa cały czas zmuszała go do chodzenia w kółko, a gdy tylko doszła do szafy, czyli jej miejsca startowego, krzyknęła.

CZYTASZ
Wieża Astronomiczna - Drarry
Fiksi PenggemarZanim zaczniesz czytać... wyobraź sobie stary dąb... co widzisz? Wiele gałęzi krzywych i ogromnych, przylegających do jednego pnia? To jest właśnie przeszłość. Oparta na niej rzeczywistość jest niczym ziemia w jakiej znajduje się drzewo. Wiele hist...