niespodzianka :p
rozdział 12
Jeżeli uważacie, że kobieta nie może dobrze wyglądać w garniturze, to powinniście zobaczyć Dove.
Prezentowała się fenomenalnie w dopasowanych spodniach oraz marynarce o kolorze przygaszonego fioletu, lekko wpadającym w granat. Rude włosy sięgały jej już aż za pas, mimo to nigdy ich nie związywała. Usłyszałam gdzieś kiedyś, że na włosach dzieci Afrodyty nigdy nie tworzą się kołtuny, a te nie mają żadnych problemów z ich rozczesaniem. Gdy się o tym dowiedziałam, od razu wykluczyłam boginie z grona możliwych matek. Chris szczególnie upodobał sobie ten rodzaj żartów. Kiedy zdarzało mi się powiedzieć coś idiotycznego, sugerował, abym wykreśliła z tej listy Atenę. Nie pozostawałam mu dłużna i za każdym razem jak pokonywałam go w pojedynkach, cmokałam i stwierdzałam, że bycia synem Aresa nie powinien nawet rozważać. Po dwóch latach wykształcił sobie dystans wobec własnego nieuznania, podobnie jak ja, choć natychmiast łapaliśmy swoje spojrzenie, kiedy nad jakimś półbogiem pojawiał się symbol, nigdy jednak na ten temat szczerze nie rozmawiając.
To samo stało się poprzedniego wieczoru, kiedy Annabeth okazała się córką bogini mądrości, co po jej pierwszych dziesięciu dnia w obozie nikogo zbytnio nie zdziwiło. Ale nie o tym.
Hipnotyzujący wygląd Dove niósł za sobą jedną korzyść — wszyscy skupiali na niej całkowitą uwagę. A to było dla mnie istotne. Wspominałam, że pełniła rolę mojej obrończyni? Po prawie dwóch tygodniach od śmierci Thalii obóz ruszył dalej i odbywała się ostateczna rozprawa w sprawie Malcolma. Przypomnę, że wciąż pozostawałam oskarżona.
T poszła o krok dalej i oprócz zmuszenia Chejrona do włożenia sędziowskiej togi, sama zapewniła sobie podobne wdzianko i przekształciła salon Wielkiego Dom w prawdziwy sąd. Skórzane kanapy zostały odsunięte pod ściany, stając się miejscem dla publiczności. Reszta mebli została ustawiona w taki sposób, aby na środku pomieszczenia znajdowało się jak najwięcej wolnej przestrzeni. Wychodzili tam świadkowie i ogółem wszyscy zabierający głos.
Mnie posadziła na niewygodnym krześle w rogu pomieszczenia, skąd przysłuchiwałam się, jak po raz kolejny opowiada o tym, jak ważne jest ukaranie winnego. Ponownie przywoływała zeznających. Domek Demeter, którym raz w zemście zniszczyłam fragment ogródka. Travis Hood zażartował, że wyjdzie na środek i opowie, jak wepchnęłam go do jeziora, ale zamknął się po tym, gdy obiecałam mu kąpiel w lawie, jeżeli to zrobi. Ze swojego stanowiska miałam idealny wgląd na publikę. Niektórych zaangażowanych bardziej niż T, patrzących na mnie jak na seryjnego mordercę z listą zbrodni dłuższą niż Biblia i szczerze wierzących, byłam jedyną osobą w całym obozie zdolną do takiego nastraszenia dziecka. Tylko dlatego, że jego plan spowodował przegranie mojej drużyny w bitwie o sztandar.
Duża część obecnych była już tym po prostu znudzona. Rozprawa miała miejsce po raz trzeci, a większość z nas prócz dysleksji i traum rodzinnych mierzyła się również na co dzień z ADHD. Byli ciekawi, kto to zrobił, ale zamierzali ruszyć dalej, od razu po zapadnięciu wyroku.
A wśród nich była dwójka z moimi absolutnie ukochanymi reakcjami. Twarze Annabeth i Luke'a mogłyby należeć do piętnastowiecznych wieśniaków z jakiejś europejskiej, pobożnej wiochy, nagle wepchniętych do nowoczesnego statku międzygalaktycznego z tysiącem świecących się kontrolek i przycisków. Byli nowi. Zupełnie nie orientowali się w tym, co się przed nimi odwala i uważałam to za komiczne. Podłapywałam czasami ich spojrzenia i z głęboko zrezygnowaną miną przekazywałam, że czułam się podobnie.
— Bez urazy Erin, ale myślę, że powinnaś przestać się odzywać — zasugerowała mi nieśmiało Carmen, dzień wcześniej. — Tylko jeszcze bardziej nastawiasz T przeciwko sobie.
CZYTASZ
𝙜𝙤𝙙𝙨 𝙖𝙣𝙙 𝙢𝙤𝙣𝙨𝙩𝙚𝙧𝙨 - luke castellan
Fanfiction- ɪɴ ᴛʜᴇ ʟᴀɴᴅ ᴏғ ɢᴏᴅs ᴀɴᴅ ᴍᴏɴsᴛᴇʀs, ɪ ᴡᴀs ᴀɴ ᴀɴɢᴇʟ - słuchajcie, ja też nigdy nie chciałam być półbogiem.