38. | nazywam boginię suką

249 18 135
                                    

rozdział 38

Pierwsze, o czym pomyślałam na jej widok, to czy miała piasek w butach.

Wystarczyło mi wykonanie zaledwie kilku kroków, by poczuć jego szorstkie drobinki między palcami bosych stóp. Pomysł skontaktowania się z nią wpadł mi do głowy jak nagły przeciąg, zapomniałam w tym wszystkim o założeniu czegokolwiek na nogi. Wracając, wielokrotnie przechadzałam się po tej plaży w tenisówkach i po każdym takim razie musiałam je zdjąć, aby pozbyć się tej niechcianej zwartości. Hekate wyszła z mroku, co może i brzmi nikczemnie, ale nie spodziewałam się po niej żadnego innego środka transportu. Dlatego mnie to nie zastanowiło. Zastanowiło mnie natomiast, czy miała piasek w butach.

Współcześni bogowie nie ubierali się w białe tuniki, przeplatające ciała w pewnych miejscach oraz zapewniające absolutną w innych. Nosili się zgodnie z czasami, w jakich przyszło im się aktualnie znajdować. Co nie oznacza wcale, że modnie lub chociażby szykownie — wystarczyło spojrzeć na Pana. Bogini magii miała na sobie opinającą spódnicę do samej ziemi w kolorze ubóstwianym przez jej córkę, rozkloszowanymi rękawami bluzki zakrywała dłonie, a jej wycięty dekolt zwracał uwagę na kilka prostych naszyjników. Samą postawą wyrażała kwintesencję cech utożsamianych z istotami jej pokroju. Wyższość, władzę, przenikliwość. Pomyślałam, że prezentowała się najbardziej bosko ze wszystkich bogów, z którymi przyszło mi do tej pory mieć do czynienia. Myśl o tym, że jej buty mógł wypełniać irytujący piach, napawał mnie nie tylko satysfakcją, ale i odwagą.

Sięgnęłam do zawieszonego na szyi medalionu, lecz go nie zdjęłam. Chciałam tylko dobitniej wskazać na to, że go posiadam. Wzrok czarnych oczu Hekate prześlizgnął się po mojej twarzy i padł na biżuterię. Spodziewałam się ujrzeć w niej więcej...głodu. Tymczasem ona zerknęła na naszyjnik tak przelotnie, jakby w ogóle jej nie interesował.

— Istnieje jakiś powód, przez który zwracasz mi go ty, a nie moja córka?

A więc nie wiedziała.

— Och, istnieje — odparłam cicho, lecz tonem wypełnionym gromadzącym się we mnie od dłuższego czasu gniewu. Brakowało mi zdroworozsądkowego strachu, zresztą byłam przekonana, że nie zrobi mi żadnej krzywdy. Nie tylko posiadałam jej medalion, ale także uczestniczyłam w misji jego odnalezienia. Pewna przyzwoitość nakazywała nie ranić osoby, która zrobiła dla ciebie tak wiele. Przelotnie dostrzegłam jednak, jak napięta stała się jej mimika po moich słowach. — Twój syn rzucił na nią klątwę i od tamtej pory się nie obudziła. Nikt, nawet Chejron, nie wie, czy to się w ogóle stanie.

— Gilbert?

— Zaskakująco szybko wiedziałaś, o kogo chodzi.

— Nie mam zbyt wielu synów — powiedziała, cisza po jej słowach stała się wymowna. Carmen miała kilkoro braci w Obozie, więcej nawet niż sióstr. — Nie mam zbyt wielu synów zdolnych do rzucenia podobnej klątwy. Poza tym fakt, że posiadasz ten naszyjnik, oznacza, że musiałyście go spotkać.

Dopadła mnie nieprzyjemna realizacja. Od początku wiedziała gdzie oraz u kogo się znajdował. Na misję wysłała nas jednak bez jakiejkolwiek poszlaki. Ułatwić półbogom zadanie, kto o czymś takim słyszał?

Swoją drogą, kiedy Gilbert chwalił się przed nami, że bogowie nie są w stanie dostać się do jego lombardu, nie sądziłam, że dotyczyło to także jego matki. Wysłużyła się nami nie dlatego, że chciała rzucić Carmen wyzwanie, pozwolić dowieść swojej wartości. Zrobiła to z o wiele mniej złożonego, żałośnie prozaicznego powodu. Ponieważ sama nie byłaby w stanie choćby przekroczyć progu.

— Nie oddam ci go — oznajmiłam otwarcie. Nie chciałam przedłużać zbędnie tej rozmowy, utrzymywać ją w przekonaniu, że go otrzyma, tak jak od początku sobie zaplanowała. Sam medalion był mi zbędny, miałam go na szyi od dłuższego czasu i nie odczuwałam żadnych skutków, negatywnych ani pozytywnych. Wcześniej, jeszcze zanim go znalazłyśmy, ciekawiło mnie, jakie będzie jego zastosowanie. Potem jednak wydarzyła się ta sprawa z Carmen i straciłam zainteresowanie cóż, wszystkim. — Nie, dopóki Carmen jest nieprzytomna. Jeśli ci zatem wciąż na nim zależy, zrób coś. Obudź ją.

𝙜𝙤𝙙𝙨 𝙖𝙣𝙙 𝙢𝙤𝙣𝙨𝙩𝙚𝙧𝙨 - luke castellanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz