rozdział 27
Często zadajecie mi pewnie pytanie, zapakowane w filozoficzną osłonkę i podane na tacy wykonanej z autorefleksji. Na marginesie uważam, że nie zasługuje na taką bogatą zastawę, przy tak prostej odpowiedzi, mogącej wydawać się, dla niektórych, niesatysfakcjonującą. Wracając, brzmi ono - Hannah, czy nie każdy człowiek zasługuje na przebaczenie?
Powiem tak. Nie mam na imię Hannah, tylko Erin. Przebaczenie? Trzeba było myśleć, zanim się to uczyniło. A jeżeli już się stało, to przyjąć karę wymierzoną przez skrzywdzoną jednostkę, bo jedynie to będzie w stanie skłonić cię do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Choć nawet do tego zdolni byli jedynie nieliczni.
Do domku Afrodyty zmierzałam żwawym krokiem, od rana czując w sobie spore nakłady energii. Pod moją nieobecność odbyć miała się cotygodniowa inspekcja czystości, dlatego wzorowo posprzątałam całą swoją przestrzeń, pościeliłam łóżko i upewniłam się, że nie ma pod nim żadnych niespodzianek w postaci zabłąkanej bielizny czy pustych puszek po napojach. Nigdy nie należałam do tych osób, które relaksują się podczas sprzątania, jak na przykład Carmen, która specjalnie doprowadzała do stanu jak największego nieporządku, aby potem móc czerpać przyjemność z pucowania wszystkiego na wysoki połysk. Wykonałam to raczej mechanicznie, zagubiona gdzieś w swoich myślach, lub prędzej planach.
Planach. Kiedy byłam już pewna winy Axela, pozwoliłam poddać się swoim fantazjom. To znaczy, planom. Pozostańmy przy słowie plan. Posiadało niemal identyczne znaczenie i nie kreowało mnie na jakąś niezrównoważoną sadystkę. W każdym razie umówiłam się z Ezrą i miałam podejść pod jego domek, aby stamtąd udać się dokądś, gdzie na spokojnie mogłabym go we wszystko wtajemniczyć oraz usłyszeć jego opinię. Zaproponowałam, że będę po prostu czekać na niego na arenie szermierczej, gdzie rozmawialiśmy dzień wcześniej, lecz ten jako grupowy musiał być obecny w czasie inspekcji i nie wiedział, jak długo to zejdzie. Obiecał jednak do mnie dołączyć natychmiast po jej zakończeniu.
Przystanęłam więc pod jedną z tych perłowych ścian z oknem, zasłoniętym białym, koronkowym materiałem przywodzącym na myśl szalenie drogą suknię ślubną jakieś znanej projektantki. Moja stopa potupywała w miejscu w rytm piosenki Can't Take My Eyes Off You, nie wiedzieć czemu wybrzmiewającej mi pod czaszką. Chociaż, domyślałam się powodu. Aby mózg potrzebował wysiłku, aby się odpowiednio skoncentrować. Więc aby opracować logiczny plan, musiałam albo coś nucić, albo chodzić w kółko, ewentualnie odgrywać jakąś dawno zakończoną dyskusję i kibicować dziko samej sobie.
Zastanawiałam się, czemu inspekcja w domku uchodzącym za najczystszy zajmowała tyle czasu. Uparłam się plecami o jedną ze ścian, a w mojej głowie narodziła się myśl, że pewnie moja koszulka jest brudniejsza od niej, perfekcyjnie białej. Westchnęłam, gdy mimowolnie skupiłam się na towarzyszącym mi dziwnym odczuciu. Wydawało mi się bowiem, że miałam wyrzuty sumienia.
Oczywiście nie z powodu tego co zamierzałam zrobić Axelowi. Jak w ogóle mogliście tak pomyśleć? Źle czułam się z tym, że okłamałam Luke'a. Wiedziałam, że miałam powód i że w szerszej perspektywie było to dla niego lepsze i bla bla bla. Wciąż jednak męczył mnie ten moment, w którym tak po prostu stałam blisko niego, spojrzałam mu w oczy i tak perfidnie zataiłam prawdę, o której jako brat Harriet miał prawo wiedzieć.
Powtórzę się, było to dziwne. Starałam się tego nie rozgrzebywać, pochłonięta innymi sprawami, ale nagle to wszystko mnie dopadło. Zdawało się, że pod ciągłą nieobecność Carmen oraz wzrastające zainteresowanie Chrisa pewną córeczką Afrodyty w pewien sposób został substytutem ich obu. Łączył cechy dwóch najbliższych mi osób i wnosił wiele, o wiele więcej. Mogłam z nim trenować, żartować, przekomarzać się. Jednocześnie mnie intrygował pewnymi swoimi osobliwymi zachowaniami, przekonaniami, podejściem do bogów w szczególności, pokrywającym się z tym, co rzadko wypowiadałam na głos. Chciałam wiedzieć o nim więcej, ale zawsze gdy się z nim widziałam, magicznie nie starczało mi czasu. Czy to przez to tak często myślałam? Na przykład w tym momencie? Bogowie, sekundę temu skupiona byłam na swojej brudnej w porównaniu do ściany domku koszulką...
CZYTASZ
𝙜𝙤𝙙𝙨 𝙖𝙣𝙙 𝙢𝙤𝙣𝙨𝙩𝙚𝙧𝙨 - luke castellan
Фанфик- ɪɴ ᴛʜᴇ ʟᴀɴᴅ ᴏғ ɢᴏᴅs ᴀɴᴅ ᴍᴏɴsᴛᴇʀs, ɪ ᴡᴀs ᴀɴ ᴀɴɢᴇʟ - słuchajcie, ja też nigdy nie chciałam być półbogiem.