49. Po tylu latach odnalazł swój dom

275 14 0
                                    

Szpitale stały się jego traumą, choć takową traumę posiadał już kilka pięknych lat. Nienawidził tych miejsc z całego serca, nienawidził tego strachu, tych obaw i nerwów. Nienawidził ogólnie klimatu szpitali, coś w nim było co zdecydowanie go odrzucało.

- Przepraszam! - krzyknął za lekarzem, który prawdopodobnie szedł w stronę sali Harrego... do której Louis nie mógł wejść. - Czy ja mogę wejść do mojego męża? On mnie potrzebuję, prosił, abym był przy nim.

Lekarz zatrzymał się i spojrzał na Louisa, następnie wolno poprawił okulary, które miał na nosie.

- Pan Tomlinson? - zapytał z poważną miną. Louis na to szybko pokiwał głową. - Niestety nie. Zabieramy Pana męża na salę operacyjną, potrzebna jest cesarka.

- Słucham?! - zatrzepotał oczyma, czując jak jego całe ciało spina się. - Ale... a-ale-

- To bliźniaki. Bliźniaki po naprawdę wielu przygodach, nie można ryzykować z porodem naturalnym - odparł krótko i ponownie bezdusznie. - Przepraszam, ale muszę iść. Spieszę się.

Odszedł. Perfidnie odszedł.

Louis został i patrzył na oddalającą się sylwetkę, która w pewniej chwili zniknęła zza drzwiami sali, w której leżał Harry. Alfa ponownie poczuła się bezbronna, pragnęła wbiec do sali i nie odstąpić Harrego ani na krok. Nie mógł tego zrobić, po raz kolejny musiał czekać. Na korytarzu długo nie był sam. Usłyszał otwierające drzwi, spojrzał w bok i ujrzał wysuwającą się brązową czuprynę, która bezwładnie leżała na aksamitnej białej poduszce. To był jego Harry. Nawet nie myślał, tylko wstał i ominął kilka pielęgniarek, aby dojść do łóżka. Spojrzał na lekarzy, jednak oni patrzyli się na niego jakby mieli za chwilkę go zabić.

Nimi się nie przejmował, ani nie przejmował się tym, że łóżko zaczęło się przesuwać.

Chwycił dłoń omegi i spojrzał na twarz, Harry patrzył na niego z bardzo delikatnym i łamiącym mu serce uśmieszkiem.

- Wszystko będzie dobrze. Będę przez cały czas czekać przed salą operacyjną - zapewnił, mocno trzymając dłoń męża.

- Lekarze powiedzieli, że jest ryzy-

- Wszystko będzie dobrze, wiem o tym bardzo dobrze - przerwał mu, uśmiechając się. - Jesteście bardzo silni.

- Boję się, Lou - ten głos był słaby i dwa razy bardziej łamiący serce. - Tak bardzo - dodał ciszej.

- Jesteś w najlepszych rękach - powiedział pospiesznie, patrząc na zbliżającą się tabliczkę informującą, że tuż za rogiem znajduję się sala operacyjna.

Harry patrzył na niego szklanymi oczyma, one zdecydowanie łamały serce alfy. W dodatku był blady i cały wystraszony, zdecydowanie nie był to dobry widok.

- Dalej Pan nie może - odezwał się sucho jeden z lekarzy.

Louis spojrzał na niego pustym wzorkiem, skrzywił twarz i wrócił wzrokiem na Harrego.

- Kocham cię, pamiętaj - nachylił się nad nim i szybko ucałował jego usta. - Kocham cię.

- Kocham cię też. J-ja, Lou... wrócę cały... z bliźniakami.

- Hazz, spokojnie... niedługo będziemy tutaj w czwóreczkę, obiecuję ci to - odparł, aż samemu zachciało mu się płakać.

Nagle łóżko ruszyło, pozwalając bezwładnie przerwać ich dotyk i chwilę. Harry zaczął się oddalać, a Louis z daleka zobaczył, że ten płakał. Bał się o niego, a ten widok nie był dobry ani miły... był okropny, ale dobrze wiedział, że wszystko będzie dobrze.

Same mistakes again → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz