26. Dzielące ich wspólne biuro

203 13 0
                                    

Z przeprowadzką uwinęli się w niecałe dwa tygodnie. Harry jak miał być szczery w ogóle nie chciał się przeprowadzać, chciał zostać w ich starym mieszkanku. Uwielbiał je, bo od niego wszystko się zaczęło. Louis widząc smutną minę i brak chęci na przeprowadzenie stwierdził, że nie sprzeda mieszkania. Było go stać na jego utrzymanie.

Naprawdę cieszyli się, że mieli naprawdę dużo rąk do pomocy. Wszyscy przyjaciele przyłączyli się i pomogli im ze wszystkim w czasie przeprowadzki. Oczywiście z Niallem na czele, który nie mógł wynosić cięższych rzeczy, dlatego też ten zajął się kierownictwem i umilaczem czasu wszystkich, tym który pakowali kartony. Pierwsze dni w nowym domu były nieco niezręczne, Harry musiał przyzwyczaić się do nowej przestrzeni. Tak wielkiej przestrzeni, bo dom nie należał do najmniejszych. Louis za to od razu zaaklimatyzował się w nowym domu i był wręcz w nim zakochany.

Kolejny ranek w nowym domu. Ta noc dla Harrego była o wiele przyjemniejsza niż pozostałe, zasnął bardzo szybko, a w dodatku w bardzo miłej dla niego pozycji, bo w ramionach Louisa. Zawsze wtedy miał wrażenie, że wysypia się o wiele bardziej niż kiedy śpi na drugim końcu łóżka. Usiadł na końcu łóżka i cicho ziewnął, najchętniej pospałby jeszcze troszeczkę, jednak praca wzywała. Nadal nie potrafił przyzwyczaić się do porannego wstawiania, tak samo jak do obowiązków, które miał. Było to normalne, pracował w firmie zaledwie tydzień. Spojrzał na Louisa, który jeszcze sobie smacznie spał. Na ten widok wywrócił oczyma i głośno chrząknął.

To zawsze go budziło.

- Daj mi jeszcze pięć minut - odezwał się ochrypnięty głos alfy.

- Za godzinę musimy wyjeżdżać do pracy, Lou.

- To idź się ogarnij, a ja później to zrobię.

- Wstawiaj - zaśmiał się, podchodząc do starszego i chwytając go za dłoń. - Mamy cudowny dzień, słońce świeci, a w biurze tak bardzo cię potrzebują!

- Nikt mnie nie potrzebuje, Hazz - fuknął, starając się przewrócić na drugi bok. Bez skutku. Harry trzymał go bardzo mocno. - Jeszcze chwilka.

- Skarbie - przeciągnął słowo.

- Dobra.

Na to Harry uśmiechnął się. Jeśli chrząknięcie nie działało to zawsze działało to jedno magicznie słowo, które w ostateczności wyciągało starszego z łóżka. Chwilę później zaspany Louis stał na środku pokoju w swoich puchowych kapcioszkach. Nie powinni się obijać, więc Harry zarządził tylko chwilowe czułości. Louis nie był z tego faktu zadowolony, jednak młodszy powiedział mu, że jakby nie spał to by otrzymał więcej. Po tym też wybuchnęli śmiechem i zeszli do kuchni. Tam Harry przygotował dla nich ciepłe napoję i śniadanie, a w międzyczasie Louis sam zmusił go do czułości.

Cóż stęsknił się na nimi, stęsknił się za jego Harrym.

- Stresujesz się? - odezwał się Louis przy śniadaniu.

- Jest znoście, nie odczuwam takiego stresu jak wcześniej - uśmiechnął się łagodnie. - Cieszę się, że jesteś przy mnie przez cały czas. 

- W końcu jestem prezesem - wypiął dumnie pierś. - Prezes Louis Tomlinson ze swoim doradcą Harrym Tomlinson.

- Jeszcze Styles - zaśmiał się.

- Jesteśmy narzeczeństwem, mogę już tak zacząć mówić - dołączył do śmiechu, wpatrując się w Harrego.

- Chyba nadal do mnie to nie dociera, Lou - spojrzał na swoją dłoń, a dokładnie na pierścionek zaręczynowy.

- Ja nie wierzę, że faktycznie dałem radę. Myślałem, że tam zemdleję!

Same mistakes again → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz