Wszedł do biura, robiąc nieciekawą minę. Zaczął szukać Zayna, który zapewne siedział zamknięty w swoim biurze. Tak też szybkim krokiem udał się w tamtą stronę i nawet nie pukając, wszedł.
- Cześć - zwrócił się, lekko podnosząc swoją dłoń ku górze.
- Gdzie jest Harry?
Louis natychmiast zatrzymał się w miejscu, spojrzał na niego z grymasem, a usta zawinął w cienką rurkę.
- Dopiero co przyszedłem. Czemu od razu zaczynasz o nim? Nawet nie raczyłeś się przywitać, Zayn - wywrócił oczyma, wzdychając ciężko, a przy okazji otrzymując uwagę Malika zza wielkiego ekranu komputera.
- Gdzie jest Harry? - podwoił swoje pytanie, patrząc poważnym wzrokiem na swojego przyjaciela. - Odpowiesz mi na to czy będę musiał czekać wieczność?
- Siedzi u mnie w mieszkaniu, znaczy pewnie już wyszedł, bo ma na trzecią wizytę. Co cię on tak interesuję?
- Bo może jest moim przyjacielem, światkiem mojego męża i ważną mi osobą? Niall prosił, aby się o niego pytał. Martwi się o niego, bo wie jaki masz trudny charakter.
- Ja mam trudny charakter? - fuknął pod nosem, wskazując na siebie palcem. - Wypraszam to sobie - pokiwał dłonią i skierował się w stronę małej kanapy.
- Wmawiać sobie zawsze możesz. Twój charakter do najłatwiejszych nie należy, więc Harry będzie musiał nieźle się z tobą namęczyć, tym bardziej jak jest w cią-
- Coś jeszcze chcesz o niego zapytać? - przerwał mu, uśmiechając się do niego.
Zayn westchnął i w tym samym czasie pokiwał głową zaprzeczając. Louis na to uśmiechnął się szerzej, nie miał ochoty rozmawiać o Harrym, a tym bardziej o ciąży. Nadal tego nie przetworzył, choć starał się, aby młodszy czuł się jak najlepiej..., pomijając to, że minęły dopiero dwa dni, a ich relację były jakie były. Mało się do siebie odzywali, a jeśli już to tylko przy stole czy przy konkretnych czynnościach.
Louis chciał, aby Harry i szczeniak czuli się jak w domu..., ale nie w w domu, w którym ojciec miał niezły bałagan w głowie i niekoniecznie dobre relację z matką szczeniaka.
- Ja mam sprawę, taką poważną - oznajmił po chwilowej ciszy, w której Zayn wrócił do swoich obowiązków.
- Chodzi o Harrego?
- Co? Nie. Czemu wszystko musi chodzić o tą omegę? - zmarszczył brwi, siadając wygodnie na kanapie. - Chodzi o firmę Nicka.
- A co z nią nie tak? Pomijając to, że prawdopodobnie twój szef chce cię wywalić, bo w końcu to z tobą zdradził cię Harry - zaśmiał się cicho, co raczej było złośliwie i wychylił się zza ekranu. - Powiesz coś więcej?
- Z tym wywaleniem to się zgodzę, ale z drugiej strony nie. Nick chce sprzedać swoją firmę i wyjechać do Miami do naszego domu, który i tak jest już dawno sprzedany, a pieniądze już dawno są na moim koncie.
- Czekaj... czekaj... - spojrzał na alfę i wjechał lekko w bok swoim fotelem na kółkach. - On chce sprzedać tą firmę?
- A co ja przed chwilą powiedziałem? Nick chce sprzedać swoją firmę i-
- Odkupię ją - przerwał z bardzo poważną miną. - Odkupię ją od Nicka - dodał już z uśmieszkiem. - Moja firma stoi na bardzo stabilnym fundamencie, więc bez problemu możemy postarać się o tą Nicka. Połączymy mój lokal z jego i całe piętro moje! - przetarł cwano swoje dłonie, a przy okazji zauważył minę Louisa. - Tak będziesz mieć zagwarantowaną pracę - wywrócił oczyma.
CZYTASZ
Same mistakes again → larry
FanfictionLouis nie potrafił przeżyć prawdziwej miłości, a tym bardziej założyć godnej rodziny. Na przestrzeni parunastu lat stwierdził, że miłość nigdy nie będzie mu dana, jednak jak mówią, nigdy nie mówi się nigdy, a wystarczy tylko poczekać na ten jeden od...